2.

6.7K 401 20
                                    

- Jak masz na imię? - spytał mój współlokator po prawie trzydziestu minutach ciszy.
- Angel - powiedziałam wciąż wpatrując się w prawie biały sufit. Dlaczego prawie? Gdzieś w rogu była czarna plama po przypaleniu.  Nie che wiedzieć czemu tam się pojawiła.
Usłyszeliśmy, jak ktoś przekręca klucz w zamku, wiec oboje się podnieśliśmy.
Zza drzwi wyłonił się dryblas.
- Macie teraz iść na dwór - warknął i zniknął. Jak zgaduje poszedł oznajmić to samo reszcie.
Założyłam moje trampki w kolorze czerwonym i podążyłam za Ethanem,  który musze przyznać chodził bardzo szybko.  Ledwo nadążałam,  ale zdołaliśmy przedrzeć się przez żółty korytarz,  by móc wyjść z tego budynku.
Dwór, jak dwór, trochę trawy, betonu, jakieś ławki i sprzęt do ćwiczeń.  Ah i zapomniałabym kilkadziesiąt par oczu wlepionych we mnie.
Chłopcy byli ubrani tak samo, w niebieski uniform,  niektórzy mieli białe podkoszulki,  bądź nie mieli górnej partii, co wcale mnie nie zdziwiło,  w końcu siedzimy w Sydney.
Postanowiłam usiąść pod metalowym płotem,  zakończonym drutem kolczastym.
Oparłam się o słupek z nadzieją,  że jakoś przeczekam ten czas bez konwersacji z kimkolwiek.
Zamknęłam oczy i próbowałam choć trochę się odprężyć,  jednak przeszkodził mi w tym czyjś głos, muszę przyznać,  że pociągający głos. 
- Laluniu- zaśmiał się chłopak,  postanowiłam nawet nie otwierać oczu.
- Radzę Ci odejść - warknęłam.
- Luke, odpuść - jęknął ktoś inny.
Zaraz, to ilu ich tu było? Uniosłam powieki i dostrzegłam cztery męskie sylwetki.
Nie mogłam dopatrzyć się szczegółów,  ponieważ słońce świeciło niemiłosiernie.
- Niech pierw ujawni swoje imię - tym razem odezwał się chłopak stojący po środku,  miał dość długie,  kręcone włosy.
Podniosłam się i otrzepałam spodnie, nie patrząc na moich towarzyszy udałam się w stronę stolików.
Dlaczego?
Przy jednym z nich siedział Ethan z jakimś chłopakiem,  uznałam,  że będzie to dwa razy lepsze towarzystwo.
Przemierzyłam krótką drogę i Usiadłam zaraz obok nich. Ethan nie zareagował,  ale para piwnych oczu zaczęła mnie mierzyć od góry,  do dołu.
- Ed - chłopak o delikatnym zaroście i ciemnych włosach wystawił dłoń w moją stronę.
- Angel - podałam mu swoją. Jego dłonie były ogromne, z resztą chłopak był wysoki, więc czemu się dziwić.
- Aniołek w takim miejscu - stwierdził z uśmiechem na twarzy, jego głos był miły,  choć trochę mnie odprężał.
- Przypadek ściągnął mnie na dno - powiedziałam i Oparłam głowę na dłoniach.
- Nie jest tu tak źle,  tylko nie wchodź nikomu w drogę i uważaj,  o większość z chłopaków nie widziało dziewczyny od dłuższego czasu - zarówno on, jak i Ethan wybuchneli śmiechem.
Uderzyłam mojego współlokatora w ramię, aby przestał,  co o dziwo poskutkowało.
- Ej, Ed!  - podeszła do nas grupka chłopaków,  którzy chcieli zaczepić mnie przy płocie.
Byli przystojni, ale zapewne nic poza tym. Znam takie typy, odkąd zginęli moi rodzice mieszkałam z bogatą siostrą,  ale moje towarzystwo nie było idealne. Ale mniejsza, to moje życie,  moje sprawy i problemy,  które Zamknęłam kiedyś na kłódkę gdzieś w mojej podświadomości i oby tak zostało.
- Co chcecie? - jęknął szatyn na co od razu moje kąciki ust poznały nieznacznie w górę.
Chłopcy usiedli po dwóch stronach stołu, na szczęście dzielił mnie od nich Ethan, czuje, że powinnam trzymać się od nich z daleka.
- Potrzebujemy załatwić mały przemyt - wyszczerzył się do niego chłopak z kolczykiem w ustach.
Jego włosy były niemal platynowe,  ciekawe czy są farbowane..
Nagle wszyscy spojrzeli na mnie.
- Mała,  lepiej odejdź u sprawy załatwiają mężczyźni - warknął kolorowłosy.  Przez jego złowieszczy głos przeszedł mnie niemiły dreszcz.

Dno. // 5sosWhere stories live. Discover now