Leżąc tak dalej analizowałem co się odwaliło.
- pocałowałem go. O boże o Jezu o kurwa - powtarzałem do siebie jak w transie
Wziąłem telefon, który pizłem gdzieś obok poduszki. Wszedłem w internet poczytać trochę.
"Nowy właściciel żabki!"
- ciekawe - powiedziałem klikając artykuł
"Żabkę w ,której doszło do bójki między Mateuszem K. a Andrzejem P. właścicielka sprzedała niejakiemu Wojciechowi F. i jego wspólnikowi Jackowi B. Właściciele deklarują wprowadzenie nowych fromedźów oraz poparcie akcji antyfromedźażowej! Jak podają źródła mają wprowadzać nowe kolekcje berlinek oraz uranu! Sami potwierdzają to i zapewniają bezpieczną przyszłość żabki.
Wywiad z Wojciechem o 24 w serwisie wiadomości lokalne!"
- nie źle. Patrząc na to, wydaje się że będzie lepiej. Aż dziwne że nikt o tym wcześniej nie pomyślał, sprzedaż uranu podupada i powinni już dawno to wyregulować. - stwierdziłem patrząc na zdjęcie nowych właścicieli. Jeden z nich był furasem - czytałem o nim w encyklopedii zwierząt - uśmiechałem się.
Przeglądałem później tik toki ze śćórem gdy dostałem wiadomość od prywatnego numeru.
Prywatny: ówarzaj co robiż. Muj człowiek patży 😘
- skąd on ma mój numer?!- prawie krzyknąłem. Zacząłem łączyć wątki. Mój brat. Może on z nim współpracować? Nie. To niemożliwe. Muszę się z nim skontaktować.
Wybrałem numer mojego brata i zadzwoniłem.
- witaj bratku co tam u ciebie? - spytał jakby ktoś mu kazał ze mną rozmawiać
- słuchaj u mnie świetnie. Gdzie ty jesteś?
- w swojej piwnicy - podkreślił słowo swojej. Wiedziałem że coś jest nie tak. Oni od niego wzięli klucze i numer i wszytko! Boże święty
- ktoś tam z tobą jest?- starałem się być spokojny
- koledzy. Będziemy szli jutro na melanż. Pewnie zezgonuje w lesie - powiedział. Starałem się domyślić o co może chodzić. Mogą go odstrzelić? Nie no. Nie.
- a o ,której ten melanż? - spytałem licząc że powie.
- wiesz w Hiszpanii to tak o 23 - powiedział. Wątpię że chodzi mu o melanż. Czuję się zdeterminowany
- dobrze. To zadzwoń jutro po melanżu - rzuciłem na pożegnanie i się rozłączyłem
Jutro może mu się coś stać. Postanowiłem wykonać jeszcze jeden telefon. Tym razem do kwasu biodrowego.
- Andżej wiesz, która godzina? - spytała zaspana
- tak wiem. Ale to ważne. Masz książkę telefoniczną?
- co? Czy ja ci wyglądam na biblio- ano tak. Tak mam. - powiedziała - a na co ci to? - dodała
- potrzebuje odszukać numer telefonu do mojego wujka - powiedziałem - przyjdę jutro rano
- no chyba żar- nie dokończyła bo przerwałem jej słowami " też cię lubię" po czym się rozłączyłem.
Postanowiłem już iść spać. Dawno nie widziałem się z roszem. Powinienem się z nim spotkać. Popatrzyłem na zegarek po czym zasnąłem.
Obudziłem się i szybciutko założyłem bluzę ( taką jakby zielono żółtą) i czarne dresy. Wyciągnąłem uran i wypiłem szybką kawusie. Gdy skończyłem konsumpcję wziąłem telefon, klucze i mały nożyk ( noszę go od czasu włamania). Zamknąłem drzwi i gdy skończyłem przekręcać kluczyć odezwał się ktoś zza moich pleców.
YOU ARE READING
Saga Andrzeja
General FictionAndżej jest spokojnie żyjącym gatunkiem wilka o posturze człowieka w tym kraju. Żyje dobrze, rząd się nim nie interesuje i dostaje od niego pieniądze przez ustawę o mutantów. Wszystko było by świetne gdyby nie tajemniczy fromedziasz przesiadujący go...