prolog

41 2 1
                                    

Wstałem rano jak zwykle zkacowany po melanżu z grzybem i Korneliuszem. Poszedłem do kibla i obejrzałem się w lustrze.

- wyglądam jak menel - powiedziałem po czym oblałem twarz wodą mocząc tym włosy i uszy. Kilka kropel też opadło na moją klatę gladiatora taką jak Makłowicza na plaży.

Zszedłem na dół szurając ogonem po dębowych schodach i wbiłem do kuchni.

- jak zawsze nic do rzarcia- pomyślałem - no nic. Trzeba wyjść do ludzi.

Ubrałem szybko dres, wziąłem siate z biedry i spokojnym krokiem tuptałem do lidla po olej. Na moje nieszczęście nie sprawdzam skrzynki pocztowej z powodu pogróżek od tajemniczego stopkarza i fana furasow. A powinienem sprawdzac bez względu na kolejne pismo komornicze czy gazetkę z biedry. Ogon szurał po ziemi i kilku buraków zdążyło mi na niego stanąć. Jednak najgorsze dopiero miało nadejść...

Saga Andrzeja Where stories live. Discover now