Co zrozumiał Luka

24 1 0
                                    

Po tym jak Marinett przyszła po raz pierwszy na próbę zespołu kociej muzy, gitarzysta przyglądał się jej z uwagą chcąc zagadać. Rumienił się i myślał o niej dużo. I kiedy wreszcie się odważył, zrozumiał o co, o kogo tak właściwie chciał się zapytać.

Jak to jest kochać Adriena? I choć wiedział, że dziewczyna kocha go tylko jak brata, nie odważył się odezwać słowem, bo przecież blondyn był w Anglii, a Couffaine nie chciał zranić przyjaciółki.

Bo gdyby tak pomyśleć, oni zawsze byli w dwójkę. A on obejmował ich wzrokiem kiedy ona opierała się o jego nogi, robiąc im maski, a on wtedy grał na klawiszach z resztą grupy. Zawsze Adrien pilnował by Mycha była spokojna, zawsze ona pilnowała by on miał odwagę. Równoważyli się jak Ying i Yang, ona swoją powagą, on swoim humorem, ona ostrością, on łagodnością swojego charakteru, choć przy pierwszym poznaniu wydawało się całkowicie na odwrót. W miarę upływu czasu zrozumiał jaka jest ich melodia, bo zawsze się mieszały, nauczył się wyłapywać które nuty są czyje. Kiedy po raz pierwszy poczuł pieśń serca piekarzówny, ale bez piekarzyka ogarnął go wręcz fizyczny ból. Melodia była porwana, postrzępiona, rockowej wiolonczeli brakło klasycznie ustawionego keyboardu. Ogarnął go wtedy strach, a jeżeli usłyszy odwrotną wersję? Ból będzie większy. Bo tu wyłapywał jeszcze dosłownie pojedyńcze nuty Tikki, Alyi, Nino, Juleki, Rose, swoje, państwa Dupain-cheng, i świśnięcia czyjegoś ostrza. Nuty Adriena musiały mieć absurdalnie wiele wolnych przestrzeni, może trochę wypełnionych na nowo czymś innym lecz wycofane z rytmu.

Co dzień rano w wakacje przychodził do piekarni po słodkie bułki, za każdym razem nie chciał tam iść, nie chciał słuchać zepsutych melodii, jednak szedł tam i starał się by brzmiały choć odrobinę przyjaźniej, często udawało mu się nadać im tępo które znał, ale zaraz po dzwonku gdy opuszczał cukiernie zaczynały brzmieć jak przed jego pojawieniem się.

Pod koniec pewnego lata, gdy wszedł do piekarni usłyszał... Pieśń dwojga serc, keyboard dołączył do wiolączeli. Potem usłyszał śmiech z zaplecza, odesłanie kogoś do lady. Zobaczył złote włosy i zielone wręcz kocie oczy. Zobaczył zarumienione od szczęścia policzki. I miał wtedy dużo rzeczy gdzieś. Wyciągnął ręce i przytulił go przez ladę. Adrien roześmiał się klepiąc go po plecach.

— I tak jest lepiej, Mari przez nią przeskoczyła. — Zrobił to jak za poleceniem, wywołując perlisty dźwięk. Teraz, teraz wreszcie może zapytać, może przychodzić tu i nie czuć zawodu gdy nie okazał się blondynem. Przychodzić i słuchać melodii tego miejsca.

Ale jeszcze nie teraz, teraz ma w ramionach pewnego młodego piekarza.

Syn Piekarzy // MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz