Klif się zarwał.

6 1 0
                                    


Miałem wizję, że klif się zarwał. Z domami, I ludźmi. Tak potężnie.

Poszedł w obchód, jak napisałem.

Uciekajcie, pęka ziemia, zaraz klif się zarwie.

Zadzwoń po strażaków, będą potrzebni.

Uratował, nam życie.

Proszę. Dobytek przepadł. Nic Życia nie kupicie, za zera.

Rozmowa:

Wymyśliłeś dom nad klifem. Prawie byśmy zginęli przez ciebie.

Skąd miałem wiedzieć.

Wszyscy się tu budowali.

Jak ja nie lubię szukania winnych. Stało się.

Przyjechali strażacy:

Spokój, nikt tam nie może wejść. 

My to ogrodzimy.

Ostrzegaliśmy, że tak będzie. Tyle domów nad klifem.

Największe oberwanie, brzegu klifu, kiedykolwiek.

Nakręćcie filmiki na yt, miliony wyświetleń. :)

Pęknięcie ziemi, szybko, się powiększa. Za chwile, rypnie.

Trzeba ich ewakuować, na bezpieczną odległość. 

Ciekawe czy są ubezpieczeni.

To prawdziwy plac się zarwał, nie kawałek klifu.

Pęknięcie pędzi, jak Teżewe.

Macie góra piętnaście minut.

Zarwało się. W ostatniej chwili. Ostrzegłem.

Ogrodźcie teren siatkom, jest niestabilny.

To nie klif. To cały brzeg się zarwał.

Cudem nikt nie zginął.

To nie cud, Miał wizję.

I co robisz. 

Nic utajnimy to.

Zakaz wstępu. Wysiedlimy pobliskie domy. Może dalej się zarywać.

Czego ja mam takie głupie wizję, Nic z tym nie dało się zrobić. Tylko ludzi ratować.

Cały brzeg się zarwał. Ostatecznie nikt nie zginął, ale dobytki ludzi, potracone.

Wisicie mi, za przebojowy poranek. Czekoladę.

Ma pani się w tej chwili ewakuować, klif się zarwał.

Co mnie to obchodzi, to ponad kilometr.

Wyjrzyj za okno.

Gdzie są domy?

Teraz ma pani brzeg za oknem, cały klif się zarwał.

Tylko sie spakuję.

Nie ma czasu, ma pani uciekać, w każdej chwili, może tąpnąć więcej.

Strażacy stanęli na wysokości zadania.  Wszystkich ewakuowali. Cudem nikt nie zginął.

Już się uwał, ponad kilometr linii brzegowej. A cały czas pęka ziemia.

Uratuj mnie. Wiszę nad klifem.

Nikt tam teraz nie pójdzie, wszystko się wali. Pomódl się, przed śmiercią.

Jest helikopter. Może przeżyjesz.

Jego wina, była ewakuacja. To się schował. A co mi będą mówić. To ponad kilometr.

Co miało się zarwać, już się zarwało.  Puśćcie ludzi do domów. Jedynie nad samym urwiskiem, bym ludzi wysiedlił.

Rozmowa:

Chciałeś mieszkać, nad klifem to masz.

Przeszło kilometr od klifu, skąd mogłem wiedzieć.

To zwykły wypadek, nikt nie jest winny.

Najmniej ja. Ostrzegłem, co więcej mogłem zrobić.

Wykrakał, gdyby nie powiedział, nic by się nie stało.

Takiej mocy nie mam. I tak, by się zarwało. Zginęło by wielu.

Jak ludzie w mgnieniu oka, zostali bezdomni, przez kataklizm.

Wolałbym, zginąć. Nie chcę być bezdomnym.

Wypluj te słowa.

Namęczyłem się, żeby was ocalić.

Przykro mi, na prawdę.

Przeżyliśmy. 22Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz