53 🂡 pociąg do Szanghaju

Start from the beginning
                                    

— Uwierz mi, Shi. Nie potrzebuję dowodów, aby założyć, że Lady Yeh już wie, że jestem w Chinach. I to nie sam — mówiąc to, spojrzał wymownie na Charliego, który żuł skórki przy paznokciach. Zaraz zwrócił spojrzenie w stronę przyszywanej kuzynki. — Ty też jesteś zagrożona. Widziała cię, mogą cię połączyć z rodziną Zhang bez problemów.

Różowowłosa wywróciła oczami.

— Pieprzyć mnie. To ciebie Lady Yeh ma na celowniku od czternastego roku życia. Nie możemy ryzykować atakiem — odparła, desperacko drapiąc się po czubku różowego łba. — Musimy postawić ochronę na dworcu kolejowym w Szanghaju, zanim nasz pociąg tam dotrze. Nawet jeżeli nie mamy ogona i ta młoda gówniara nas nie śledzi, nie ma pewności, czy nie postawiła tam już swoich koleżanek.

Słuchając Shiyun, Charlie zmarszczył brwi. Pojedyncza zmarszczka znalazła miejsce na czole. Czarnowłosy zerknął ostrożnie w stronę Zhang.

— Przecież nie zaatakują nas wśród cywili. Jest późno, ale na peronie i dworcu na pewno będzie pełno ludzi. To Szanghaj, tu wszędzie są ludzie!

Xiao pokręcił z politowaniem głową. Westchnął cierpiąco.

— Shiyun nie chodzi o atak. Chodzi o możliwy ogon, który będzie nas śledził od dworca do Jadeitowego Pałacu.

Charlie zaczynał powoli rozumieć. Bezpieczeństwo ich trójki w tym momencie stawało się najmniej istotną sprawą. Nie mogli zaprowadzić Xiuying do rodziny. Jadeitowy Pałac był tajemnicą, ukryty niczym Szkoła Magii i Czarodziejstwa. Nikt z zewnątrz nie miał prawa usłyszeć tej nazwy, a co dopiero zostać poprowadzonym prosto pod główną, smoczą bramę. Ich trójka była w stanie uciec — on i Vincent nieraz udowodnili, że są duetem na miarę Sherlocka Holmesa i Johna Watsona. W tym przypadku musieli dbać o bezpieczeństwo całej rodziny Zhang.

Nastała dłuższa chwila namysłu. Xiao i Charlie zatracili się w ciągu myśli, a Shiyun nerwowo potarła twarz, jęcząc pod nosem.

— Matko, dlaczego musiałam urodzić się w największej, mafijnej familii w Azji. Moje życie byłoby o wiele łatwiejsze, gdybym za wujka miała przedstawiciela klasy robotniczej.

Niewykluczone, ale to nie był odpowiedni moment, aby gdybać. Całą ich trójkę życie do tego stopnia kopnęło, że roztrząsanie innych alternatyw mogłoby zająć im kilka lat.

W milczeniu odbijał się tylko huk wagonu. Wiatr świstał koło uszu, szyby drżały, a skrzypiąca podłoga dawała pewność, że ten pociąg nie spełniał nawet jednego punktu w zasadach BHP. Przez huk i hałas, jakie wznosił pociąg, nie słyszeli rozmów ludzi zza cienkich ścian przedziałowych. Nie słyszeli kroków na korytarzu ani wydawanych komunikatów, gdy zbliżali się do jakichś stacji na głównej trasie. To potęgowało ich paranoję oraz lęk. To dlatego, gdy nikły trzask podniósł się za cienkimi drzwiczkami, wszyscy unieśli spojrzenia. Analizowali cień zza brudnych szyb, próbowali odnaleźć w sylwetce jednego z ochroniarzy. Ta teoria szybko rozbłysnęła w ich głowie absurdalnością. Usłyszeli chrzęst, a sekundy omiotły ich od chwili, gdy średniej wielkości probówka wpadła do przedziału.

— Shiyun, uważaj! — wrzasnął Xiao, podrywając się z miejsca. Złapał między palce nadgarstek kuzynki, gdy metalowy przedmiot odbił się od jej trampek.

Różowowłosa zdążyła jedynie przesunąć się bliżej blondyna, kiedy powietrze spowił kwaśny, siarczysty zapach. Między nimi rozpłynęła się szara, gęsta mgła, która szczypała po oczach, na języku pozostawiała kwaśny osad, a w płucach rozpalała najtragiczniejszy pożar.

Trucizna. Lady Yeh specjalizowała się w najgorszych, najbardziej cwanych i ambitnych sposobach aplikacji trucizn. Bomba dymna była najmniej imponująca w zestawieniu otrutych pomadek, spinek, ścianek filiżanki czy palcach samej władczyni.

YINYANG TIGERWhere stories live. Discover now