- Z pewnością.- zgodził się, nie wiedząc w pełni, do czego ta dąży. Nie był nawet pewien, czy ona sama wie. 

- Niezwykle się cieszę. Chciałabym też ci powiedzieć, że jakbyś chciał mi coś powiedzieć, to cię wysłucham oraz to, że zaakceptuję każdą twoją decyzję. Świat idzie do przodu, młodzi są bardziej odważni, nie ukrywają własnych upodobań, poglądów, dróg w życiu, więc ja też staram się być otwarta na różne ścieżki i te, które obierze mój syn. Jeśli więc, może nie teraz, a w przyszłości, będzie coś, cokolwiek, czego byś się obawiać mi wyjawić, to po prostu informuję, że nie ma czego się bać. Jesteś już dwudziestosześcioletnim mężczyzną, więc nie będę ci dyktować jak masz żyć. Życzyłabym tylko sobie, byś w przyszłości przejął moją firmę oraz dobrze ją poprowadził. To moje jedyne pragnienie, a to jak ukształtujesz swoje życie prywatne, z kim będziesz, czy będziesz miał dzieci, czy pozostaniesz tylko przy kocie, psie, chomiku, czy czymkolwiek takim, to nie moja działka. Mimo to, z czystej ciekawości, ucieszyłabym się, gdybyś mówił mi jeśli się zakochasz lub coś przełomowego u ciebie nastąpi.- mówiła, a język jej się plątał. Park nie pojmował skąd ten wywód, skoro dotąd najdłuższa jej wypowiedź skierowana w jego stronę, liczyła pięć zdań i była zażaleniem na jego bezczynność w jakiejś sprawie z kontrahentem. Aż zaczął sądzić, że terapia, na której miała rzekomo pojawić się trzy razy, po czterdzieści minut, przyniosła jakieś skutki. Niemniej w całym tym zawikłaniu, zgubił główną intencję jej słów. Pragnęła czegoś się o nim dowiedzieć, by coś jej wyjawił, ale skąd to natchnienie?

- Spokojnie, nie obawiam się twojej opinii, bo dobrze wiesz, że jeśli coś uważam za słuszne, to i tak postąpię w ten sposób.- przyznał z nadmierną uprzejmością w głosie, na co ta przytaknęła, uderzając palcami o blat biurka. 

- Tak, wiem. Uhm... niedługo lecicie do Amsterdamu? Widziałam w zaplanowanych wydarzeniach na nadchodzący miesiąc.- zauważyła, a on siedział coraz to bardziej skonsternowany. 

- Zgadza się, zbliża się trochę bankietów, spotkań za granicą, na których muszę się pojawić, a nie uniósłbym tego sam.- przyznał, co nie było wcale kłamstwem. Podczas dotychczasowych podróży, czuł się okropnie samotny. Zwykle latał sam lub z jakimś pojedynczym pracownikiem, którego ledwie kojarzył. Gdy tylko miał jakieś pytanie, nie był czegoś pewny lub miał najzwyklejszą ochotę się do kogoś odezwać, nie było kogoś takiego. Hongjoong był jak jego prawa oraz lewa ręka i dodawał mu otuchy. To również traktował jako bardzo ważny powód. Jako, że był jego asystentem, to wzięcie go ze sobą, nie było chyba niczym nadzwyczajnym. Jego matka też nie wyglądała, jakby była tym faktem zaskoczona, czy ten niepocieszona. 

- Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić. To piękne miasto.- wydukała, a on się skrzywił. 

- Hmm? Lecimy służbowo, więc...-

- Z pewnością będziecie mieli trochę czasu na rozrywkę. Oczywiście z umiarem.- uniosła niepewnie kąciki ust, po czym wstała, co oznaczało tylko jedno, koniec wizytacji.- Niestety, mam dużo pracy, a i ty pewnie chciałbyś już się zbierać. Daj znać jak wrócisz. Pozdrów ode mnie swoich przyjaciół.

To była chyba jedna z najdziwniejszych dyskusji, jakie odbył z własną matką. Wolał  nie roztrząsać, o co mogło jej chodzić. Grunt, że nie miała do niego żadnych pretensji, ani nie zasypała go kolejną lawiną zadań do wypełnienia. Miał teraz okres, w którym pragnął się zrelaksować oraz odrobinę zdystansować od pracy, której w ostatnich latach poświęcał za dużo swojego czasu. 

W pierwszej kolejności jechał po Hongjoonga, który już czekał nad niego pod sklepem, spakowany w żółty plecak z masą przypinek. Miał na sobie dużą szarą bluzę z charakterystycznym logiem Nirvany oraz poprzecierane, jeansowe szorty i jeśli istniał strój, który bardziej opisywałby tego chłopaka, to Park nie był w stanie go sobie wyobrazić. Zwłaszcza, że na stopach miał długie skarpetki cytryny. 

- No hej!- rzucił, wsiadając na swoje miejsce w aucie Hwy, które zdążył sobie przywłaszczyć, przez co nikt inny na nie nie siadał. Tak naprawdę, nie było zbyt wielu chętnych, ale to na wypadek, gdyby tamten postanowił znaleźć sobie kolejnych znajomych. Zaciągnął się zapachem odświeżacza samochodowego, którym zawsze na początku się zachwycał, by później mieć go dość przez resztę dnia. Łypnął na Seonghwę, który chyba na chwilę się zawiesił i pomachał mu dłonią przed twarzą.- Jaśnie Panie, witam Pana serdecznie. Jestem Hongjoong, jedziemy na kolejki.

- Przepraszam, zagapiłem się. Hej Joongie, to co, teraz po Yeosanga?- spytał, puszczając hamulec. 

- Mam nadzieję, że dziś okaże się mniejszą jędzą niż zazwyczaj.- burknął Hong, a brunet nagle sobie o czymś przypomniał. Odruchowo zaprosił Sana wraz z Wooyoungiem i oczywistym było również, że zabierają ze sobą Yeosanga. Kompletnie jednak zapomniał, że między Yeo, a Woo jest dość napięta sytuacja. Jakim cudem San w ogóle przekonał Junga, by ten pojechał, skoro od razu była mowa o towarzystwie Kanga. Nagle poczuł na karku zimny pot, bo jeśli ci nagle się przy nich pokłócą, to cały wyjazd może okazać się istną klęską. 

- Oby. Najwyżej ich wszystkich zostawimy i zajmiemy się sobą.- Park wzruszył ramionami. 

- Nie mogę się doczekać. Specjalnie nie jadłem śniadania, żeby nie mieć czego zwrócić.- 

- Zajedziemy na hot-dogi po drodze.- mruknął, a Kim tylko wywrócił oczami. 

- Mam drobne, żeby pójść na strzelnicę. W ogóle chciałbym zajść na każdą atrakcję, oprócz tego czegoś, co spada się z parudziesięciu metrów. Aż takim samobójcą nie jestem. Oglądałem wczoraj filmiki z ludźmi, co wypadali z wagoników, albo wiszą w powietrzu, bo coś się zacięło. Jedni spędzili tak kilka godzin. Ja bym chyba się odpiął i zszedł po rusztowaniu.- opowiadał z przejęciem, a Hwa, który miał lekki lęk wysokości, poczuł robi mu się słabo. Przełknął głośno ślinę, co młodszy zauważył i poklepał go po ramieniu. 

- Spokojnie, tylko się zgrywam. Będzie dobrze. Zawsz możesz się mnie złapać, jeśli będzie aż tak strasznie. Ja na najwyższych kolejkach zamykam oczy, żeby nie widzieć trasy, jaką pokona moje ciało, jeśli by nagle wyleciało w powietrze.- oznajmił, jakby mogło to w jakikolwiek sposób pocieszyć mężczyznę. Rezultat był zgoła odmienny, lecz brunet wstydził się przyznać do swojego strachu. Dopiero co uderzył jakiegoś gościa, robiąc ze sobą nie wiadomo jak odważnego chojraka, a nagle bał się parku, w którym bawiły się dzieci sięgające mu do uda. 

- Ja się niczego nie boję. I ty też możesz... złapać mnie za rękę, jeśli będziesz czuł potrzebę.- przyznał nieśmiało. Nie miał zielonego pojęcia, dlaczego tak zachowuje się w obecności tego chłopaka. Jeszcze nikt go tak nie onieśmielał, a w Joongu nie było nic takiego, co byłoby w stanie budować dystans. To po prostu on chciał wypaść przed dwudziestolatkiem jak najlepiej, co kończyło się pleceniem głupot lub zachowaniem podobnym do jakiegoś gówniarza. 

Yeosang wsiadając do auta Seonghwy, uniósł brew, spoglądając na ciemnowłosego. On miał już swoje podejrzenia, które dzielił z Sanem. Tak naprawdę, to chyba dla tej dwójki lepiej byłoby, gdyby pojechali sami i wreszcie nazwali to randką, lecz Kang doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że dwudziestosześciolatek jeszcze nie przyznał przed sobą, iż postrzega Kima w innych kategoriach niż zwykły znajomy z pracy. Blondyn tylko się zastanawiał, ile zajmie mu pojęcie prawdy i czy nie będzie za późno. W końcu to nie jest tak, że ludzie są wolni całe życie i będą na ciebie czekać, jak na księcia z bajki. 

Chociaż, Hongjoong wyglądał na takiego, który jeśli już się zakocha, to na zabój. 

Jasnowłosemu od razu po zajęciu miejsca coś nie pasowało. To choinka zapachowa z przodu auta, to niewygodne fotele, mało miejsca na nogi, zła playlista w radiu, raz gorąc, a raz zbyt mocno działająca klimatyzacja. Hwa był bliski wysadzeniu go na środku jezdni, lecz powstrzymywało go rozbawienie goszczące na twarzy Joonga, dla którego te okoliczności były bardziej komiczne niż irytujące. 

Z Sanem oraz Wooyoungiem umówili się na stacji benzynowej po drodze, gdyż tamci jechali pojazdem należącym do Choi'a. Zatrzymanie się na parkingu okazało się bardziej stresujące niż ktokolwiek sobie wyobrażał, bo zarówno Hong chciał zrobić dobre wrażenie na nowym kompanie Sana, jak i Hwa stresował się reakcją Yeo na Junga oraz atmosferą, która nastąpi tuż po. Szykował się dzień pełen wrażeń, tylko oby okazały się pozytywne. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now