3. Spinacze w kształcie kwiatów

137 18 22
                                    

Starszy mężczyzna zlustrował Hongjoonga od góry do dołu, wprawiając go w lekki dyskomfort. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie wygląda jak ktoś godny zaufania i szczerze mówiąc, na jego miejscu wolałby nie powierzać w jego rękach zbyt dużej odpowiedzialności. On ledwie radził sobie z przeżyciem dnia bez runięcia na chodnik i pozostania tam, aż wchłoną go betonowe płyty, a co dopiero z dotrzymywaniem umów. Jednak była kwestia ważna dla firmy sygnowanej nazwiskiem Parków i wielkim szyldem S.K.Y DEVELOPMENT.  Brzmiało to na tyle poważnie, że Joong bardziej niż reprymendy obawiał się pozwu, w razie pokrzyżowania ich planów. Póki co, Hwa był dla niego miły, lecz po stracie kilku zer z konta  nikt nie miałby ochoty być w dalszym ciągu uprzejmym. Toteż zależało mu na pozytywnej opinii pana Jeonga. Przez jego pociągłą twarz oraz wąskie oczy, już na wstępie sprawiał wrażenie niezadowolonego. 

Kim przełknął głośno ślinę i powitał uprzejmie mężczyznę, pamiętając by poprawić marynarkę, która była jedynym eleganckim elementem jego stroju. Tamten jednak zatrzymał wzrok na jego koszulce i... uśmiechnął się. 

- Lubię ten zespół.- rzucił, wskazując na nadruk, po czym wszedł do pomieszczenia, a za nim jego kilka lat młodsza asystentka, która wciąż milczała i nawet nie spojrzała na żadnego z nich. 

- Witam, dzień dobry.- zająknął się Hwa, ściskając mężczyźnie dłoń. Oboje usiedli naprzeciwko siebie. Jeong wziął od kompanki plik dokumentacji, przejrzał ją jeszcze po krótce, a następnie odchylił się na fotelu. 

- A ty młodzieńcze? Nie zasiądziesz z nami?- zwrócił się do Kima, który wciąż stał przy drzwiach, bojąc się poruszyć. Był tylko asystentem, więc wolał zachować dystans. Wątpił, ażeby mógł pomóc. Prędzej spodziewałby się po sobie, że wszystko zniszczy. Miał jakąś naturalną umiejętność sprawiania, iż elementy nigdy nie układały się tak, jakby sobie tego zażyczył. Niemniej Seonghwa sugestywnie skinął głową, a powaga tego gestu nie pozwalała mu na sprzeciw. Zajął jedno z krzeseł, denerwując się tym bardziej niż jakimikolwiek egzaminami, czy nawet poprzednim dniem. Być może chodziło o presję, albo respekt jaki czuł przed tym człowiekiem. Był kilkadziesiąt lat młodszy i jeszcze nic w życiu nie osiągnął, ba, wątpił, ażeby kiedykolwiek to nastąpiło. Czuł się taki mały, wyobcowany, jakby nie pasował do tego świata.- Jak ci na imię?

- Kim Hongjoong.- odrzekł krótko, obawiając się, że przy dłuższym zdaniu złamałby mu się głos. 

Ten znów zwrócił się do Parka, tym razem odzywając się chłodnym, rzeczowym tonem. 

- Większość punktów naszej umowy uzgodniłem już z twoją matką, panią Park. Jak dobrze wiesz, nasze ostatnie spotkanie odbyło się niespełna miesiąc temu, a sytuacja na rynku bardzo szybko się zmienia. Muszę wybrać najkorzystniejszą ofertę dla mnie, mojego interesu, więc jeśli ktoś proponuje korzystniejsze warunki, nie mogę odmówić.- zaczął, a Seonghwa pozieleniał. Hong widział jak jego klatka piersiowa szybko unosi się i opada. Czy to znaczyło, że porażka była już zawczasu przesądzona? 

- Spotkaliśmy się, by dopiąć targu. Pewne punkty możemy jeszcze przedyskutować. Mógłbym wiedzieć, jaka inna firma proponuje dogodniejsze ustalenia?-

- Kojarzysz takiego kogoś jak Yun Minsung?- kojarzył, bardzo dobrze kojarzył. Gdyby nie okoliczności, Park przekląłby pod nosem, ale musiał zachować zimną krew. 

- To ten człowiek, któremu zbankrutowała filia w Niemczech? Nie płacił robotnikom i złożyli przeciwko niemu pozew.- wyrwało się Hongjoongowi. Czując na sobie wzrok Hwy marzył by zapaść się pod ziemię. Dlaczego nie ugryzł się w język? Dlaczego w odpowiednich momentach bał się otworzyć ust, a zawsze kiedy winien był się nie wtrącać, nie potrafił się powstrzymać? Jeśli jego planem było zostać wylanym przez jakiś idiotyczny T-Shirt, to powodem okaże się zrujnowanie reputacji swojego pracodawcy. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now