Capitolo secondo

66 6 0
                                    

Áudi, vide, tace si vis vívere in pace.

Ostatecznie muszę zostać w klubie do samego końca, bo Celine nie ma zamiaru mnie wypuścić. W tym momencie, dziewczyna ponownie próbuje zdobyć darmowe drinki, a ja siedzę przy stoliku z wzrokiem utkwionym w telefonie.

Przesuwam palcem po ekranie na boki nie mogąc znaleźć sobie konkretnego zajęcia.

Aktualnie większość stolików jest pusta, ponieważ wszyscy ludzie stoją ściśnięci na parkiecie i energicznie poruszają się w rytm muzyki.

— Kogo my tu mamy? — czuję jak siedzenie obok mnie ugina się pod czyimś ciężarem.

Niechętnie spoglądam w tamtą stronę, a moim oczom ukazuje się identyczna jak kilka godzin temu maska i hipnotyzujące malachitowe tęczówki.

Nawet tutaj siedzi w ukryciu. Albo robi to specjalnie...?

— Kim jesteś i czego tak właściwie ode mnie chcesz? — kiedy nie widzi wchodzę w listę kontaktów i chowam telefon tak, żeby nie znajdował się w zasięgu jego wzroku.

— Gdybym teraz ci się przedstawił to byłby koniec zabawy — prycha.

Zaczynam rozglądać się dookoła w poszukiwaniu przyjaciółki, ale ta nagle zniknęła. Nie wahając się ani chwili, wciskam numer Savini w nadziei, że odbierze.

— Mimo tego nadal możesz mi powiedzieć czego ode mnie oczekujesz? — ukradkiem zerkam na ekran sprawdzając czy Sav odebrała połączenie.

Kiedy widzę lecące sekundy oddycham z ulgą. Teraz wiem, że nieważne co się wydarzy dziewczyna wszystko słyszy.

— Wydaje mi się, że zasłużyłem na gratulacje. Czy się mylę?

— Jeśli to jedyne czego potrzebujesz, to lepiej żebyś wstał i stąd poszedł — obrzucam go krótkim, pełnym przerażenia spojrzeniem.

Jego spokojny, a w dodatku cichy głos przyprawia mnie o gęsią skórkę. Nie mogę znieść jego opanowania.

— Najpierw jedno słowo Tiffany.

— Gratuluję — dźwiękom ledwo udaje się przejść przez moje gardło.

Na twarzy chłopaka pojawia się szeroki uśmiech, a jego oczy stają się o odcień jaśniejsze.

Mam ochotę rozpłynąć się w powietrzu. Dlaczego Celine znika w momentach kiedy jest najbardziej potrzebna? Zapewne znowu kręci się dookoła baru w poszukiwaniu kolejnej ofiary.

— Właśnie o to chodziło.

— Ej koleś, spływaj z mojego miejsca — Callaway kładzie na stole dwa kieliszki wypełnione po brzegi kolejnym rodzajem napoi. — Jest głuchoniemy? Chyba, że chce mi postawić drinka, wtedy może zostać — spogląda w moją stronę.

Po chwili zaczyna wymachiwać swoimi dłońmi centralnie przed jego twarzą w nadziei, że ten zrozumie co ma mu do przekazania.

— Nie — kręcę przecząco głową, jednak moje słowa zostają zagłuszone.

— Negroni, martini? Margarita? — Cadavere unosi w górę brwi, a z kieszeni wyjmuje swój portfel.

Na jego gest przewracam oczami. Zdaję sobie sprawę, że czymś takim jest w stanie przekupić Celine, ale dopóki ja jestem obok jest szansa, że mu się to nie uda.

— Wiesz co, myślałam o czymś mocniejszym — dziewczyna wpycha się na miejsce pomiędzy mną a nim.

Poruszając biodrami rozpycha się na boki, dzięki czemu spycha chłopaka na sam kraniec skórzanej kanapy.
W końcu zrobiła coś za co w duchu mogłam jej podziękować.

DANCING WITH DEATHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz