3. Pierwsze spotkanie.

Start from the beginning
                                    

- Nie bój się, oni są naprawdę fajni.

Uśmiechnęłam się blado, pozostawiając jej komentarz bez żadnego odzewu. Nie widziałam w tym sensu. Przyjaciół Darcy znalałam tylko z opowiadań. Dziewczyna zawsze mówiła o nich w samych superlatywach i ciągle mi powtarzała, że napewno bym się z nimi dogadała. Nie uważałam tak. Nigdy nie lubiłam poznawać nowych osób, zawsze się przed tym stresuje i wymyślam najróżniejsze scenariusze, które mogą pójść nie tak. Zwymiotuje na buty Jess'a? A może potknę się i polecę na Aiden'a? Albo najlepsze: Rikki okaże się głupia blondyną, której wygarnę najobraźliwsze słowa na jakie będzie mnie stać.

Tyle może się wydarzyć, a ja bardzo nie chce, by mnie znienawidzili tylko dlatego, że nie umiem przebywać z ludźmi. A gdy w końcu między nimi jestem to gadam same głupoty, które nawet nie mają sensu lub rzucam sarkazmem jak najęta.

- Nie boję się, ale...

- Nie ma żadnych ale - przerwała mi. - Będzie fajnie.

Niepewnie pokiwałam głową, dobrze wiedząc, że Darcy tego nie zauważy.

- Okej...

- Zostało ci trzydzieści pięć minut! Narazie!

I to powiedziawszy rozłączyła się, zostawiając mnie z dziwnym, ciążącym na sercu uczuciu. Zacisnęłam usta w cienką linię i rzucając telefon ma łóżko, złapałam się za przeszukanie szafy, aby odnaleźć zwoje ulubione dżinsy. Może i są już przetarte, a ich kolor dawno wyblakł, ale są one moimi ulubionymi, dlatego je planuje założyć.

Po pięciu minutach intensywnych poszukiwań opadłam na podłogę, zawiązując ręce na klatce piersiowej.

- Mamo!

Czy wyglądałam jak rozwydrzona małolata? Bardzo możliwe. Ale czy będę się tym przejmować? Ani trochę, bo ja potrzebuje tych dżinsów na ten moment bardziej niż tlenu.

Barbara wpadła do mojego pokoju zdyszana. Trzymając dłoń na klamce, ukucnęła i złapała się za za kolana, starając się unormować oddech. Dopiero po chwili zapytała.

- Co się dzieje?

Spojrzałam na nią z prawie że płaczliwa miną. Kobieta od razu spoważniała.

- Gdzie są moje dżinsy? - zapytałam ją śmiertelnie poważnie.

Rudowłosa wypuściła oddech i machnęła ręką, zasiadając obok mnie.

- Czy ty jesteś poważna? Myślałam, że coś się stało!

- Bo się stało! - niemal krzyknęłam. - Nie mogę znaleźć moich ulubionych dżinsów!

Barb przewróciła na mnie oczami i powaliła się na szarej wykładzinie. Zawiązała ręce na klatce piersiowej i spojrzała na mnie z dołu, uśmiechając się w ten swój szyderczy sposób.

- Wyrzuciłam je.

Wybałuszyłam oczy i zachłysnęłam się własną śliną. Przytknęłam dłoń do serca i zaczęłam kasłać, jak nienormalna, zapewne robiąc się czerwona, tak samo jak moje włosy.

- Masz... tabletkę... - kolejne kaszlnięcie i próba
zaczerpnięcia oddechu. - od serca? - wydyszałam.

Mama podniosła się na równe nogi. Uniosła dłoń i chaotycznie zaczęła walić w moje plecy, próbuj mi pomóc. Dopiero po kilku sekundach mi przeszło i udało się odetchnąć. Jakie to piękne uczucie.

Listen to the melody [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now