13. Obiecaj

113 13 1
                                    

April stanęła przed białymi drzwiami, musiała wziąć kilka głębokich wdechów zanim odważyła się zapukać, mimo że Nathan stał tuż za nią, czuła jak jej serce wali niczym młot pneumatyczny. 

Czekali dość długo zanim ktoś otworzył, a w środku zobaczyła znaną jej szatynkę, choć trochę starszą niż zapamiętała. W głowie liczyła ile kobieta mogła mieć lat, około czterdziestu lat, a przynajmniej tak jej się wydawało. 

- Tak? - Zapytała zdziwiona, bo przecież nie oczekiwała gości. 

Zapadła niezręczna cisza, kiedy szatynka patrzyła to na chłopaka, to na dziewczynę a oni milczeli. Nie mogła wymyślić powodu dla którego syn Winter ją odwiedził, ale pod skórą czuła, że to nic dobrego i wstrzymała powietrze mimowolnie. Czyżby ją znaleźli? Zaatakowali? 

- Gosia... - Zaczęła brunetka, a wzrok kobiety skupił się tylko na niej. - To ja... April... - Zająkała nastolatka, nie wiedząc co jeszcze powiedzieć, choć chwilę wcześniej miała ułożone wszystko w głowie. 

Obie wpatrywały się w siebie jak zaczarowane przez dłuższą chwilę. Małgorzata była w szoku, kiedy uciekała z tamtego miejsca, nigdy w życiu nie pomyślałaby, że znowu spotka swoją siostrzenicę, a tym bardziej tutaj. Już dawno pogodziła się z tym, że może być jedyną wilczycą, której udało się uciec z tego piekła. Choć piekło to za mało powiedziane, ledwo uszła z życiem, dla niej to był cud, choć teraz stał przed nią prawdziwy cud. 

- April.... - Niemal zaszlochała i mocno objęła dziewczynę. - Matko... Myślałam... Myślałam, że nigdy więcej cię nie zobaczę. - Wydusiła, połykając łzy. 

Przez bardzo długi czas obie milczały w uścisku, aż w końcu starsza z kobiet się odezwała kiedy jej emocje trochę opadły. Nie potrafiła opisać jaką ulgę czuła widząc tutaj swoja siostrzenice, cała i żywą. Wiedziała dobrze, że musiał stać się jakiś cud i to chyba jeszcze większy niż w jej przypadku, bo ona nie była córką psychopaty.

- Jak? - Zapytała, szepcząc. W jej głowie rodziło się milion myśli, ale żadne nie mogły tego wytłumaczyć. 

- Chcieli sprzedać June... -Usta nastolatki zadrżały na samo wspomnienie. - Uciekłyśmy, sama nie wiem jakim cudem. - Wyznała szczerze.

Meg oderwała się od dziewczyny w końcu i przyjrzała jej się uważnie. Tak bardzo się zmieniła od ostatniego spotkania, wydoroślała i stała się kobietą, ale w jej oczach dostrzegła wielki ból, smutek i coś co mogła wziąć za poczucie winy. Sama od lat chowała się w swoim małym domu, odizolowała się od ludzi ze strachu, nie wychodziła praktycznie wcale. To była cena, którą zapłaciła za lata spędzone u Sandersa. Strach, który paraliżował ale widząc April w takim stanie jej serce się ścisnęło.  Widziała siebie z przed lat i siebie teraz, z tym że ona nauczyła się z tym żyć. Chociaż ''żyć'' to za małe słowo, nauczyła się egzystować, żyjąc w strachu, że ją znajdą i z poczuciem winny, że sama uciekła zostawiając inne i swoją rodzinę w tym samym bagnie. 

- Co z June? - Zapytała w końcu, a wzrok jej siostrzenicy nie wróżył niczego dobrego.

- Żyje. - Oznajmiła krótko brunetka, ale wcale to nie uspokoiło Małgorzaty, wyczuwała ból w głosie młodej kobiety. 

- Jej bratnia dusza została zamordowana. - Wyjaśnił za April, Nathan. Wiedział że to trudne dla dziewczyny, nawet to czuł. - Miedzy innymi dlatego tu jesteśmy. - Dodał.

Meg wzięła głęboki oddech, nie rozumiała tego wszystkiego z bratnimi duszami, więc tylko zmarszczyła brwi. Kiedy o tym usłyszała pierwszy raz poprostu pomyślała, że wilkołaki które się w sobie zakochują odczuwają to silniej niż inni ludzie, przeciez nie od dziś wiadomo, że miłość i zakochanie prowadzi ludzi do różnych czynów, nie zrozumiałych i głupich. Nie jeden rozpoczął wojnę i nie jeden się zabił z tego powodu. Nie chciała jednak powiedzieć co głośno myśli więc czekała na dalszą część, bo wiedziała po ich minach i zachowaniu, że taka jest.

- Łowcy zaatakowali. Nie tylko nas a czarownice i innych. Szukamy miejsc gdzie się da żeby dać im schronienie... - Kontynuował brunet, ale nim skończył, przerwała mu starsza kobieta.

- To dość spory dom, jak na mnie sama. - Przetarła mocno czoło i spojrzała na niego. - mam trzy pokoje, nie są największe ale starczy na kilka łóżek, może że cztery, pięć osób upchne, chyba że załatwimy łóżka piętrowe, ale to tylko miejsca na łóżka. - Dokończyła zdenerwowana.

- Wystarcza miejsca do spania. - Potwierdził tylko.

- Gosia... - Zaczęła April, a jej ciotka spojrzała na nią. - Jest źle, polują na wszystkich... nie wyjeżdżaj z wioski, nie wychodź za granicę. - Dodała szybko i spuściła wzrok. - Jestem pewna że Zachary też nas ściga.

Meg westchnęła  i machnęła ręką w stronę drzwi, po czym uśmiechnęła się lekko do nastolatki.

- Idźcie ostrzec innych, ja przygotuję miejsce. O mnie się nie martw kochana - Powiedziała i położyła dłoń na ramieniu brunetki. - Będę czekała aż przyjdziesz z June.

Dziewczyna pokiwała głową i ruszyła na zewnątrz tuż za Nathanem. W jej głowie kłębiło się tysiąc myśli, aż od tego zaczął ją boleć żołądek.

- Zaczyna się wojna gatunkowa? - Niby Zapytała niby oznajmiła, jak tylko uslyszli zamykane drzwi za plecami.

- Chciałbym powiedzieć, że nie... - westchnal smutny mężczyzna - ale to już nie pojedyncze ataki, na słabe osobniki gdzieś na obrzeżach. Atakują całe wioski, które nic im nie zrobiły.

- Ludzie nie mogą tak bez wojny, to tak jakby dlatego żyli. Nawet między sobą...- Stwierdziła- teraz mają wspólnego wroga. - Podsumowała.

Kilka następnych godzin informowali ludzi w okolicy, sprawdzili Budynki, większość z nich była w dobrym stanie. Nie były to hotele ani nic z tych rzeczy, raczej nie używane sale gimnastyczne i tym podobne, ale jak na awaryjne Budynki były w porządku. Brakowało łóżek i najpotrzebniejszych rzeczy ale to było wiadome.

- Nathan? - Odważyła się w końcu sama zainicjować rozmowę, kiedy wracali do jego domu.

- Tak? - Odezwał się spokojnie, ale też był ciekawy tego co w końcu powie, czekał na to by sama w końcu chciała się do niego w jakiś sposób zbliżyć.

- Obiecaj, że  June będzie bezpieczna, że  nie ważne co się stanie, ona będzie bezpieczna. - Wiedziała, że mówi to że strachu przed tym co może się wydarzyć, że za dużo już sobie nawyobrazala, że jej myśli wygoniły tysiąc lat do przodu, ale musiała wiedzieć, że jej młodsza siostra będzie bezpieczna, a skoro ona czuła się przy nim bezpieczna... to ona też będzie.

- April... - niemal, że jego serce stanęło na myśl, że miałby najpierw wybrać jej siostrę, rozumiał to bo sam miał brata, ale nie byl w stanie wyobrazić sobie, stawiać jego ponad nią, nie ważne jak samolubnie i okrutnie to brzmiało.

- Poprostu Obiecaj- Powiedziała twardo i spojrzała na niego. Nic nigdy nie było dla niej ważniejsze niż jej siostra, czuła jakby się urodziła po to by ją chronić. - Gdyby nie ona już dawno by mnie tu nie było.

To była prawda, nie raz przeciez chciała się poddać, mogła nawet umrzeć, ale myśl o małej June była dla niej motywacja by isc dalej by żyć. W pewien sposób stała się dla niej matka, nie potrafiła tego określić, ale była młodsza i nie potrafiła sama o siebie zadbać, więc ona dbała o ich dwójkę, nie ważne jak źle było.

- Obiecam, że zrobię co mogę. - Westchnal Nathan.

Wcale mu się to nie podobało, bo wiedział, co by wybrał za każdym razem, ale wiedział też, że nigdy nikogo nie zostawi na pastwę losu i tak jak martwił się o innych członków rodziny, tak właśnie martwił się o June. Nie była obca, była rodziną.









To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 23 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

IskraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz