2. Niebezpieczne uliczki

1.5K 125 20
                                    

Siostry wysiadły z auta i dojrzały ogromny, szklany budynek przed nimi. Co prawda widziały galerię handlowe w telewizji i internecie, miały dość duże pojęcie o swiecie zewnętrznym, ale prawie żadnych z tych rzeczy nie widziały na oczy. Przez wzgląd na ich ojca, który musiał się ukrywać - również za pomocą magii - one też nie miały okazji by wyjść po za teren watachy, zdążyło się to zaledwie ze dwa razy. 

April obejrzała się za siebie, kiedy Benjamin mozolnie wysiadał z auta. Prawdopodobnie było to spowodowane jego gabarytami i rozmiarem auta, albo może dlatego, że on zwykle był nieco zacofany i taki przymulony. 

- Wszystko ok? - Zapytała młodszej siostry, na co ta przytaknęła głową, choć widać było, że ledwie się trzyma. 

Musiała coś szybko wymyślić i miała nadzieję, że uda im się czmychnąć przez jakieś okno w toalecie, ale ten budynek nie był do tego stworzony, a przynajmniej z zewnątrz nie widziała dla nich ratunku. 

June widząc, jak jej starsza siostra marszczy brwi w niezadowoleniu, szturchnęła ją w ramię, żeby zwrócić jej uwagę, a następnie poruszała wargami bez głośnie. Wiedziała, że brunetka ją zrozumie - zawsze się rozumiały.

 "Damy radę"

Weszły do środka budynku i z niemałym zaskoczeniem oglądały, jak wszystko tam tętniło życiem. Jedni w pośpiechu przepychali się w kierunku wyjścia, inni rozmawiali przy kawie ze znajomymi. Były matki z dziećmi, które domagały się lodów, ze stoiska z deserami, a zaraz obok nich przechodziła para młodych wilków. Na jednej z ławek dwie młode czarownice,  właśnie pokazywały sobie nowe sztuczki ze światłami, które mieniły się we wnętrzu ich dłoni. 

I gdyby nie fakt z jakiego powodu się tam znalazły, na pewno zatrzymały by się przy wszystkich stanowiskach, kupiły desery, których nigdy nie jadły, rzuciły by się w wir zakupów i spróbowały by być jak najbardziej normalne. Jednak wiedziały, że teraz nie jest na to pora, przede wszystkim musiały pozbyć się tego złamasa z tyłu, który cały czas dreptał im po piętach, a następnie musiały niepostrzeżenie zwiać, lecz nie miały pomysłu ani na pierwsze, ani na drugie.

April widząc sklep z bielizną, który stał na rogu i miał dwa wyjścia, stwierdziła, że to mogła być ich szansa. Spojrzała na June i kiwnęła głową, pokazując jej sklep, młodsza z dziewczyn przytaknęła i zaczęła się kierować w tamtą stronę. Oczywiście, Benjamin ruszył za nimi, ale brunetka zatrzymała się i spojrzała na niego z udawanym zamieszaniem. 

- Nie możesz poczekać tutaj? - Zapytała cicho, na co mężczyzna pokręcił swoją głową. - Chcesz iść z czternastolatką przymierzać bieliznę? - Spróbowała ponownie, na co przygłup zmarszył swój kartoflany nos i westchnął ciężko, anastępnie kiwnął głową, dając im przyzwolenie na pójście samym. 

Dziewczyny zaczęły się kręcić między wieszakami, kierując się w stronę drugiego wyjścia. Obydwu serce waliło, jak oszalałe i śmierdziały strachem, ale na szczęście wszędzie były tłumy ludzi i zagłuszyły te sygnały, więc pies ich ojca nic nie podejrzewał. 

April z żołądkiem w gardle, czujnie obserwowała Benjamina, jednocześnie udając, że czegoś szuka, a kiedy ten odebrał telefon postanowiła, że to jest ich szansa. Złapała siostrę za rękę i na początku powoli zaczęły zmierzać mu wyjściu ze sklepu, nieco się pochylając za półkami, a następnie ile sił w nogach zaczęły przeciskać się między ludźmi. Biegły na oślep, chcąc oddalić się na bezpieczną odległość, choć taka chyba nie istniała. 

Tuż przed ogromnym wyjściem z Galerii, June dostrzegła wózek z workami na śmieci i  środkami czystości. Porządkowy zapewne kręcił się gdzieś za drzwiami oznakowanymi, jako ubikacje. 

IskraWhere stories live. Discover now