Siostry wysiadły z auta i dojrzały ogromny, szklany budynek przed nimi. Co prawda widziały galerię handlowe w telewizji i internecie, miały dość duże pojęcie o swiecie zewnętrznym, ale prawie żadnych z tych rzeczy nie widziały na oczy. Przez wzgląd na ich ojca, który musiał się ukrywać - również za pomocą magii - one też nie miały okazji by wyjść po za teren watachy, zdążyło się to zaledwie ze dwa razy.
April obejrzała się za siebie, kiedy Benjamin mozolnie wysiadał z auta. Prawdopodobnie było to spowodowane jego gabarytami i rozmiarem auta, albo może dlatego, że on zwykle był nieco zacofany i taki przymulony.
- Wszystko ok? - Zapytała młodszej siostry, na co ta przytaknęła głową, choć widać było, że ledwie się trzyma.
Musiała coś szybko wymyślić i miała nadzieję, że uda im się czmychnąć przez jakieś okno w toalecie, ale ten budynek nie był do tego stworzony, a przynajmniej z zewnątrz nie widziała dla nich ratunku.
June widząc, jak jej starsza siostra marszczy brwi w niezadowoleniu, szturchnęła ją w ramię, żeby zwrócić jej uwagę, a następnie poruszała wargami bez głośnie. Wiedziała, że brunetka ją zrozumie - zawsze się rozumiały.
"Damy radę"
Weszły do środka budynku i z niemałym zaskoczeniem oglądały, jak wszystko tam tętniło życiem. Jedni w pośpiechu przepychali się w kierunku wyjścia, inni rozmawiali przy kawie ze znajomymi. Były matki z dziećmi, które domagały się lodów, ze stoiska z deserami, a zaraz obok nich przechodziła para młodych wilków. Na jednej z ławek dwie młode czarownice, właśnie pokazywały sobie nowe sztuczki ze światłami, które mieniły się we wnętrzu ich dłoni.
I gdyby nie fakt z jakiego powodu się tam znalazły, na pewno zatrzymały by się przy wszystkich stanowiskach, kupiły desery, których nigdy nie jadły, rzuciły by się w wir zakupów i spróbowały by być jak najbardziej normalne. Jednak wiedziały, że teraz nie jest na to pora, przede wszystkim musiały pozbyć się tego złamasa z tyłu, który cały czas dreptał im po piętach, a następnie musiały niepostrzeżenie zwiać, lecz nie miały pomysłu ani na pierwsze, ani na drugie.
April widząc sklep z bielizną, który stał na rogu i miał dwa wyjścia, stwierdziła, że to mogła być ich szansa. Spojrzała na June i kiwnęła głową, pokazując jej sklep, młodsza z dziewczyn przytaknęła i zaczęła się kierować w tamtą stronę. Oczywiście, Benjamin ruszył za nimi, ale brunetka zatrzymała się i spojrzała na niego z udawanym zamieszaniem.
- Nie możesz poczekać tutaj? - Zapytała cicho, na co mężczyzna pokręcił swoją głową. - Chcesz iść z czternastolatką przymierzać bieliznę? - Spróbowała ponownie, na co przygłup zmarszył swój kartoflany nos i westchnął ciężko, anastępnie kiwnął głową, dając im przyzwolenie na pójście samym.
Dziewczyny zaczęły się kręcić między wieszakami, kierując się w stronę drugiego wyjścia. Obydwu serce waliło, jak oszalałe i śmierdziały strachem, ale na szczęście wszędzie były tłumy ludzi i zagłuszyły te sygnały, więc pies ich ojca nic nie podejrzewał.
April z żołądkiem w gardle, czujnie obserwowała Benjamina, jednocześnie udając, że czegoś szuka, a kiedy ten odebrał telefon postanowiła, że to jest ich szansa. Złapała siostrę za rękę i na początku powoli zaczęły zmierzać mu wyjściu ze sklepu, nieco się pochylając za półkami, a następnie ile sił w nogach zaczęły przeciskać się między ludźmi. Biegły na oślep, chcąc oddalić się na bezpieczną odległość, choć taka chyba nie istniała.
Tuż przed ogromnym wyjściem z Galerii, June dostrzegła wózek z workami na śmieci i środkami czystości. Porządkowy zapewne kręcił się gdzieś za drzwiami oznakowanymi, jako ubikacje.
YOU ARE READING
Iskra
WerewolfApril przez osiemnaście lat żyła, ukrywając to kim jest, jej matka skutecznie wbiła jej do głowy, że ujawnienie się nawet przed członkami stada jest największym błędem. Jej przemiana została efektywnie ukryta przed całym światem, a matka nauczyła ją...