Rozdział 1 (Najgorsi, wy)

658 38 35
                                    


Jak to się mogło stać?

Ulubione pytanie ludzi, gdy przydarzy im się coś złego. Choćby poznali tysiące historii, w których pewne decyzje otwierają drzwi dla tragedii, podejmują takie same wybory, przekonani, że niechciane skutki dotykają innych, a nie ich.

Miles i Carla Fox nie należeli do takich ludzi. Oni uczyli się na błędach innych. Niedługo po ślubie wybudowali dom w Creystead, uroczej wiosce o zerowym poziomie przestępczości. Ogrodzili posiadłość ogrodzeniem wysokim na dwa metry, a podwórko wyposażyli w czujki alarmu i kamery prywatnego monitoringu. Kupili Hummera H2, by czuć się bezpiecznie na jezdni, a do tego zawsze nosili ze sobą gaz pieprzowy i pałkę teleskopową. W domu trzymali broń na kule domowe oraz Colta M1911 w sejfie.

Sądzili, że stworzyli idealne warunki do budowania rodziny. Zgodnie uważali, że rodzic zawsze powinien kontrolować swoje dziecko. Musieli mieć pewność, że jest pozostawione pod dobrą opieką, którą zawsze można było zweryfikować sprawdzeniem lokalizacji w smartfonie.

Ich córka Maddy nienawidziła takiego podejścia.

Odkąd tylko pamiętała, poza domem nosiła smartwatch z lokalizatorem GPS i ustawionym obszarem bezpieczeństwa, telefon komórkowy z oprogramowaniem śledzącym oraz gwizdek elektroniczny. Nie widziała sensu w takim zaopatrzeniu. Nie było jej potrzebne w szkole, a poza nią zawsze znajdowała się blisko rodziców. Nie pozwalali jej na spotkania z koleżankami, chyba że organizowały imprezy domowe, na którą mogli iść razem z nią. Maddy chętnie gościłaby koleżanki u siebie w domu, ale nie chciały do niej przyjeżdżać z oddalonego o trzydzieści kilometrów Pearlstone, w którym mieszkały i chodziły z nią do szkoły. Wskutek nadopiekuńczości jej rodziców, nikt ze szkoły nie zdążył polubić dziewczyny na tyle, by zawitać do nudnej wsi składającej się z trzydziestu domostw.

Czasami Maddy podsłuchała, jak koleżanki mówiły, że przyjechałyby do Creystead, gdyby posiadało takie atrakcje jak jezioro czy niepilnowany pustostan, ale dookoła wsi nie było nic poza polami uprawnymi i lasami z łowną zwierzyną, nieustannie tropioną przez myśliwych. Towarzystwo młodej Fox nie było warte fatygi.

Z biegiem czasu Maddy zaczęła się buntować przeciw rodzicom i ich zasadom. Początkowo często wagarowała, a po lekcjach chodziła z koleżankami po galeriach handlowych, zamiast czekać pod szkołą, skąd miała być zabrana do domu. Później wyrzuciła urządzenia śledzące i znikała bez śladu na całe dnie, póki nie odnalazła jej policja lub wystraszeni rodzice. Mimo że zawisło nad nią widmo ośrodka poprawczego i dostawała od rodziców kary w postaci zakazu używania laptopa czy komórki, nadal opuszczała szkołę w trakcie lekcji. Z tego powodu Foxowie postawili na edukację domową i przestali zawozić niesforną córkę do Pearlstone.

— Jesteście najgorszymi rodzicami na świecie! — wykrzyczała im, gdy miała piętnaście lat. — Ograniczacie moją wolność!

— To dla twojego dobra, kochanie — tłumaczyli.

— Sama wiem, co jest dla mnie dobre. Potwory z was! Pierdolcie się!

Niedługo potem udaremnili jej pierwszą próbę ucieczki z domu. Maddy strasznie się na nich rozgniewała, ale po kilku dniach zaczęła udawać, że jej przeszło i docenia troskę rodziców. Próbowała uśpić ich czujność, żeby mniej skrupulatnie używali zabezpieczeń systemu ochronnego.

Mijały tygodnie, miesiące, Maddy tłumiła furię i zaciskała pięści z bezradności, aż w końcu nadszedł dzień, w którym Foxowie nie włączyli alarmu od razu po powrocie z zakupów. Dziewczyna natychmiast czmychnęła przez okno w łazience, przebiegła przez uchyloną bramę, zanim któryś z rodziców zamknął ją pilotem, a następnie ukradła rower sąsiadce i ruszyła w stronę Pearlstone.

Drogę do miasta pokonywała ponad cztery godziny, bo momentami skrywała się w lesie i prowadziła rower po wyboistym gruncie, z obawy, że zostanie złapana przez rodziców. Wyglądało jednak na to, że nie ruszyli na poszukiwania córki. A nawet jeśli za nią pojechali, to jej nie wypatrzyli.

Maddy zatrzymała rower i ryknęła z radości, że uciekła. Tym razem nie zamierzała pozwolić się odnaleźć.

Popołudniami i wieczorami spotykała się z koleżankami z klasy, którym imponował jej postępek, dzięki czemu kryły ją przed rodzicami i policją. Noce spędzała w niepilnowanych domkach letniskowych lub spała pod gołym niebem na cudzych działkach. Starała się nie wychylać, żeby nie widział jej nikt poza znajomymi, bo Foxowie w całym Pearlstone rozwiesili plakaty z twarzą Maddy, słusznie dedukując, żeby szukać jej w tym mieście.

Foxowie odchodzili od zmysłów na myśl, że Maddy może zostać przez kogoś skrzywdzona i nigdy już nie wróci do domu. Przeżywali koszmar, a gdy ten po trzech miesiącach wreszcie się skończył i stęsknieni wzięli córkę w objęcia, byli gotowi zrobić wszystko, żeby więcej nie uciekła. Wykorzystała więc okazję, by zażądać wolności od ich zasad i stylu życia.

Przez kilka dni mogła robić, co chciała, aż wezwali ją o rozmowę i poprosili o kompromis w pewnych kwestiach. Zgodziła się, bo spędzanie nocy na cudzych działkach było bardziej stresujące niż się spodziewała i dla własnego spokoju postanowiła na jakiś czas unikać konfliktów z rodzicami. Nikomu nie przyznała, że pozwoliła się odnaleźć tylko dlatego, że wydała wszystkie pieniądze zabrane z portfela ojca i nie mogła się doprosić pożyczki u którejś z koleżanek.

Głód, chłód i brak spokojnego snu trochę ją utemperowały.

Zresztą, wkrótce znów mogła mieć szansę ponaginać zasady, tym razem potajemnie. Miles i Carla ogłosili, że zostali przyjęci do pracy w agencji reklamowej w Central Town, leżącym piętnaście kilometrów na południe od Creystead. Oznaczało to, że nie będzie ich w domu codziennie od dziewiątej do siedemnastej, z wyjątkiem weekendów.

Maddy nie wiedziała, czy się cieszyć, czy martwić. Odkąd pamiętała, rodzice pracowali jako freelancerzy w branży w grafiki komputerowej i większość czasu przebywali w swoich gabinetach lub w salonie. Podjęcie posad na etacie mogło świadczyć o poważnych kłopotach finansowych.

Niedługo po ogłoszeniu wieści Maddy podsłuchała rozmowę, która potwierdziła jej przypuszczenia.

— Powinnaś do niej zadzwonić — powiedział ojciec do matki, gdy wkładali talerze do zmywarki. — Zapytaj, czemu nie przysłała pieniędzy. Może to tylko zwłoka.

— Nie zadzwonię do niej — odparła ze znużeniem.

— Z oszczędnościami wytrzymamy jeszcze przez rok, więc jeśli pieniądze od niej dotrą w...

— Przestań, Miles. To koniec. Doceńmy, że trafiła nam się dobra praca. Jutro zadzwonię do szkoły i zgłoszę, że od nowego miesiąca będzie nam tu potrzebny autobus.

Rozmowa ucichła, rozległy się odchodzące kroki i skrzypnęły drzwi tarasowe. Maddy wywnioskowała, że jakaś zleceniodawczyni nie zapłaciła matce za wykonaną usługę, co poskutkowało na tyle dużą dziurą w domowym budżecie Foxów, że zaczęli potrzebować nowego źródła dochodów. Maddy się zdziwiła, że matka nie chce walczyć o należne pieniądze, ale szybko machnęła na to ręką, bo wyglądało na to, że pieniądze z nowych pensji szybko ją załatają.

Najważniejsze dla Maddy było to, że rodzice przestali po nią przyjeżdżać, gdy tylko kończyła lekcje. I choć wymusili na niej obietnicę, że niezwłocznie będzie wracała do domu autobusem szkolnym, z wyjątkiem dwóch dni w tygodniu, które mogła wybrać, to ona niemal codziennie zostawała dłużej w Pearlstone. Początkowo miała około godziny swobody, bo opuszczała North-Grand Highschool o godzinie czternastej, a w ostatniej klasie już w południe chodziła z koleżankami po galeriach handlowych lub spędzała czas u swojego chłopaka, Brooksa. Tym samym zaniedbywała swoją edukację, bo po lekcjach powinna udzielać korepetycji świeżakom, w celu uzbierania punktów do college'u. 

Rodzice wierzyli, że Maddy zostanie architektką wnętrz. Ona miała nadzieję, że wykręci się ze studiów i wciąż będzie żyła na koszt rodziców. Musiała się tylko postarać, by się nie dostać na żadną uczelnię.

Maddy gone badWhere stories live. Discover now