Rozdział 1. Zadziorna Wiedźma.

1.1K 91 11
                                    

BEATRIX LILIBETH WELHAVEN

Kiedy byłam małą dziewczynką, ojciec zawsze powtarzał, że noszę w sobie głęboko ukryty dar, który będą w stanie dostrzec tylko nieliczni. Prawdopodobnie dlatego przez szesnaście lat mojego życia wraz z mamą ukrywali mnie pod szklanym kloszem dbając by bodźce świata zewnętrznego nigdy nie odcisnęły na mnie zbyt dużego piętna. Bywało to męczące, zwłaszcza dla kogoś, kto ponad wszystko cenił sobie wolność. Dominującą większość swojego życia spędziłam w tym samym domu, przesiadując w pokoju, w którym z biegiem czasu zmieniał się jedynie wystrój. Każdego dnia spotykałam te same osoby, a nawet jadłam te same posiłki. Wszystko łącznie ze mną samą zdawało mi się być ponadprzeciętnie nudne.

Było mi niesamowicie przykro, kiedy obserwowałam na mediach społecznościowych, jak moi rówieśnicy chodzili do szkoły, imprezowali i nawiązywali między sobą bardziej lub mniej głębokie relacje. Tymczasem, funkcję jednego z dwójki moich najlepszych przyjaciół pełnił mój starszy sześć lat brat Gabriel. Mimo znaczącej różnicy wieku, nigdy nie reprezentowaliśmy stereotypowego wzorca rodzeństwa. Już od najmłodszych lat byliśmy dla siebie ogromnym wsparciem. To właśnie on, jako pierwszy przemycał do mojego życia magię oraz wszelkiego rodzaju zaklęcia. Bo choć oboje byliśmy dziećmi najpotężniejszego czarownika oraz władcy Oveny, nasz ojciec bardzo późno zdecydował się na wprowadzenie nas do kowenu. Twierdził, że nasze bezpieczeństwo jest dla niego priorytetem, a w świecie, w którym przyszło nam żyć, wiele osób mogłoby chcieć nas skrzywdzić.

Dlatego już od najmłodszych lat pod jego nieobecność zakradaliśmy się do domowej biblioteki by czytać i rzucać pierwsze zaklęcia. Raz, dzięki temu udało się nam nawet włamać do gabinetu, w którym tata spędzał prawie każdą wolną chwilę. Jednak nie rozumieliśmy ani słowa z porozrzucanych na biurku dokumentów. To bardzo szybko ostudziło nasz entuzjazm.

Kilka lat później, Gabriel dziesięć miesięcy w ciągu całego roku spędzał w szkole z internatem noszącym dumną nazwę Akademia Luna Noctis. Nasze przywiązanie do siebie tylko się wzmocniło. Nie rozumiałam jednak, dlaczego mój brat mógł chodzić do szkoły, a mi przypadł przywilej nauczania domowego.

Niesamowicie mnie to irytowało. Odnosiłam wrażenie, że rodzice w taki sposób próbowali mi przekazać, iż moje zdolności nie były wystarczające aby chwalić się mną światu. To prawda, miewałam pewne problemy z rzucaniem klątw oraz dość ciężko bywało u mnie z panowaniem nad emocjami, przez co często towarzyszyły mi nieprzyjemne zdarzenia. Zdaniem rodziców, samo tłuczące się szklanki czy umierające w zawrotnym tempie roślinki uchodziły za zły omen. Natomiast w mojej opinii daleko było temu od prawdziwych, zagrażających jakiemukolwiek życiu niebezpieczeństwa. Mogłam próbować nad tym zapanować.

Mój starszy brat po ukończeniu Akademii, dość długo zastanawiał się, jaką życiową ścieżkę powinien obrać. Często rozmawialiśmy o tym, gdy w tajemnicy przed naszym ojcem wprowadzał do mojego życia podstawy czarnej magii, która pasjonowała nas ponad wszystko. W otaczającym ją mroku, było coś pociągającego. Coś, co po prostu do niej przyciągało.

A potem zrozumiał, że nieustanna nauka, jest dokładnie tym, czego potrzebował. Został więc nauczycielem. W tym samym miejscu, w którym tak bardzo pragnęłam spędzić choć jeden dzień.

Szczytem moich marzeń, było stać się zwyczajną nastoletnią wiedźmą, rodem wyciągniętą z ludzkich filmów. Mieć przyjaciółkę, pójść na imprezę, a może nawet znaleźć sobie chłopaka. Wiedziałam jednak, że było to niemożliwe. Dlatego pozostawało mi jedynie posłuszne, codzienne stawianie się o godzinie dziewiątej piętnaście w domowej bibliotece znajdującej się całe jedno piętro niżej.

𝐒𝐡𝐚𝐝𝐞𝐬 𝐨𝐟 𝐂𝐫𝐮𝐞𝐥;Where stories live. Discover now