– Przyszedłem dzisiaj tutaj – odparłem bez zastanowienia, zanim zdążyłem ugryźć się w język. Poczułem, że się czerwienie, serce łupnęło boleśnie o moje żebra.

Bakugō w odpowiedzi nerwowo pociągnął moją rękę jeszcze bliżej siebie, jakby poczuł się urażony.

– Unieś ją teraz do góry, kaleko– zarządził chłodno. Zrobiłem jak kazał, uniosłem rękę wyżej. Zaczął na nowo dowijać bandaż do mojej skóry. – Czyli tamten dzień widzisz w kategorii błędu? – spytał po chwili.

– Alkohol tak.

– A poza alkoholem? – Silił się na obojętność.

Czułem jak jego twarde, silne ręce próbowały obchodzić się z moją raną jak najdelikatniej. Ani razu na mnie nie spojrzał, a ja nie potrafiłem oderwać od niego wzorku. Myśl, że wiedziałem jak miękką skórę miał w kącikach ust, zaatakowała mnie bez ostrzeżenia. Bałem się przejąć inicjatywę. Czekałem aż mnie wyręczy, aż sam wykona pierwszy ruch. Tak jak to zrobił dwa dni temu, tak jak to robił zawsze. Skończy mnie dręczyć i sam rozwinie temat. To ja zawsze za nim podążałem. Dlaczego teraz robi mi na złość i oczekuje ode mnie inicjatywy?

Nim zdążyłem odpowiedzieć, skończył swoje dzieło. Poruszyłem kontrolnie ręką. Bandaż trzymał się o wiele lepiej.

– Dzięki – powiedziałem.

Bakugō poprawił się. Podpatrzył moją pozycje i klęknął w identyczny sposób. Stykaliśmy się kolanami, na których skupił na chwile swoją uwagę, zanim w końcu na mnie spojrzał.

– Powiedz mi – odezwał się. – Po co dzisiaj tutaj przyszedłeś?

– Żeby się z tobą zobaczyć – odparłem zgodnie z prawdą.

Położył obie dłonie na moich udach. Jego dotyk, obecność w mojej strefie komfortu zadziałała na gęstość powietrza wokół mnie. Nachylił głowę w moją stronę. Był blisko. Czerwone oczy miał bardzo szeroko otwarte. Mój oddech zrobił się cięższy.

– Po co?

– A po co mnie zaprosiłeś?

– Nie odbija się pytania pytaniem.

– Łatwo ci mówić, kiedy tylko ty je zadajesz – żachnąłem się.

– Aż taką trudność ci sprawiają? – zapytał. – W takim razie ty mnie o coś zapytaj. Zobaczysz, że bez problemu odpowiem.

Poczułem się jak nieśmiałe dziecko wywołane do tablicy wśród klasowych dręczycieli. Moje oczy uciekły w bok. Po dwóch sekundach wróciły. Skupiły się na jego brodzie. Szyi. Potem na ustach. Speszone obranym kierunkiem, speszone tym, że na pewno to zauważył, znowu uciekły.

– Jesteśmy przyjaciółmi – wydukałem, akurat gdy zerkałem w bliżej nieokreślony punkt za nim. – Przyjaciele się nie całują.

Cisza, podczas której wewnętrzny ogień wstydu palił mnie od środka, sprawiała, że chciałem uciec. Nie pierwszy raz przerastała mnie konfrontacja z nim. Znowu czułem się małym, przestraszonym Izuku.

– P-prawda? – dodałem, bo przypomniałem sobie, że miała to być forma pytania. Odważyłem się ponownie spojrzeć mu w oczy.

– Prawda.

– I to ma być ta błyskotliwa odpowiedź!? – pisnąłem.

– Została sformułowana na poziomie twojego pytania, Izuku. Czego oczekiwałeś? Zadaj lepsze pytanie.

Dobra, koniec zabawy w kotka i myszkę.

– Jestem chłopakiem – nakreśliłem temat poważnym tonem. – Nie przeszkadza ci to?

Falling down | BakuDekuWhere stories live. Discover now