Rozdział trzynasty

645 85 32
                                    

Do środka zaraz niepewnie wszedł Carbonara i dość szybko zamknął za sobą drzwi

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Do środka zaraz niepewnie wszedł Carbonara i dość szybko zamknął za sobą drzwi. Albert spojrzał krótko w kierunku okna, ale z pewnością nie zdążyłby przez nie uciec. Pozostało mu zdać się na sumienie Nicollo, który już raz posłał go do szpitala. Serce zabiło mu mocniej gdy ich spojrzenia się spotkały.

— Słabo wyszło. — Zaczął wyższy odpalając jednego papierosa. — Nawet do końca nie wiem co powiedzieć. Byliśmy pijani i z dupy zaproponowaliśmy taki układ. — Podrapał się po głowie i powoli zbliżył do drugiego.

Speedo szybko wytarł twarz i podniósł ją do góry. Carbo patrzył na niego ze skruchą, mimo, iż sam nie był głównym sprawcą. To jednak nie powstrzymało strachu, który kotłował się w sercu Alberta.

— Przyjaźnisz się z Lucasem, prawda? — Zaczął ponownie, a szarooki subtelnie kiwnął głową. — Niedawno przyjechał, mogę go znaleźć i tu przyprowadzić. — Zaproponował strzepując papierosa do puszki piwa, którą trzymał.

— Nie trzeba, poradzę sobie. — Białowłosy odkaszlnął próbując poprawić swój łamiący głos. Nie potrzebował opiekunki, tylko samotności.

— Vasquez cię nadal szuka. — Usiadł obok zachowując stosowną odległość, dłoń położył na roztrzęsionym barku młodego chłopaka.

Speedo rozszerzył oczy i z urwanym oddechem spojrzał na miejsce dotyku. Carbonara widząc nagłą reakcję zabrał rękę i zagryzł policzek.

— Nie zrobię ci krzywdy. — Uniósł dłonie jakby się poddawał. — Wtedy wzięliśmy cię za złodzieja. — Zaczął się tłumaczyć. — Eh, nie ważne. Wróćmy do tematu, Vaski na pewno nie chciał cię wykorzystać młody. Nie jest taki.

— Dobrze wiesz co zrobił. — Prychnął Albert obejmując się ramionami, aż mu się zrobiło niedobrze na samo wspomnienie. — I pewnie ten jebany pierścionek był po to, żeby się wam pochwalić? — Przyłożył dłoń do ust nie chcąc wyrzucić z siebie żałosnego szlochu. Do bingo nieszczęść zostało mu popłakać się przy obcym.

— Musicie to wyjaśnić. To z pewnością nieporozumienie. — Nicollo uśmiechem próbował uratować sytuację, mało co to dało. — W życiu nie zrobiłby czegoś takiego tylko dla pieniądzy. — Speedo czuł się jedynie bardziej okłamywany.

— Żadne nieporozumienie. — Albert gwałtownie wstał zaskakując tym drugiego. — Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. — Wplątał palce w swoje włosy.

Nicollo również niepewnie wstał i podszedł do chłopaka. Nie dotykał go uważając, by ten się nie wystraszył.

— Mogę odwieść cię do domu. — Zaproponował drapiąc się po głowie, czuł się poniekąd winny za zaistniałą sytuację.

— Nie trzeba, ktoś już po mnie jedzie. — Szepnął Albert przecierając twarz i biorąc kilka głębszych oddechów.

— Na pewno nie chcecie porozmawiać? — Zagryzł wargę odstawiając puszkę na szafkę i wrzucając do niej papierosa. — Nie warto chodzić spać pokłóconym, to nigdy nie kończy się dobrze.

Blachary ~Spoiled brat~Where stories live. Discover now