Rozdział ósmy

797 88 35
                                    

— Speeeedo? — Vasquez bezproblemowo przykuł uwagę Alberta dziwnym zaakcentowaniem jego imienia

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

— Speeeedo? — Vasquez bezproblemowo przykuł uwagę Alberta dziwnym zaakcentowaniem jego imienia.

— Co tam? — Białowłosy ścisnął telefon między uchem oraz ramieniem i zaczął przerzucać swoją szafę w poszukiwaniu ciekawych ubrań.

Nadszedł ten wielki dzień czyli wyjazd mamy do innego kraju. Albert wyczekiwał tego dnia prawdopodobnie tak bardzo, jak sama kobieta. Już na dwa dni przed lotem białowłosy pozostał w cieniu. Pani Speedo pakowała walizki, załatwiała ostatnie sprawy oraz ciągłe gawędziła z przyjaciółkami.

Idealnie z wyjazdem mamy zbiegło się zamieszanie w formie taty. Jack Speedo zatrudnił nową kadrę pracowników i każdego z nich z osobna musiał wysłać na szkolenie. Nowe pary rąk do pracy wiązały się z zwolnieniem innych. W ten oto sposób mężczyzna wracał do domu jedynie spać, a cały swój czas spędzał w swojej firmie.

Razem z wyjazdem mamy zeszły wszystkie zakazy. Speedo wkradł się do sypialni rodziców i zabrał swój telefon oraz zegarek. Z drobnych ojca, czyli tych kilku tysięcy, których nie trzymał w sejfie tylko w szufladzie przy łóżku, Albert pozwolił sobie zasilić swój portfel. Dodatkowo czuł się już na tyle dobrze, iż mógł wychodzić z domu. Owszem czasem czuł niemiłe pieczenie w miejscu gojonych ran, ale już bezproblemowo mógł podejmować się każdej czynności.

— Wyjdź do drogi. — Rzucił krótko Vasquez po czym się rozłączył.

Młody chłopak czym prędzej ubrał na siebie odpowiednie ciuchy i cały outfit dopełnił dodatkami w postaci biżuterii. W kieszenie wepchał wszystkie swoje rzeczy, po czym wręcz wybiegł do przedpokoju. W pośpiechu zakładał buty, które ani rusz nie chciały się dostać na jego stopę. Przeklinał zakup Conversów za kostkę w momencie, kiedy naprawdę mógł wybrać każdy inny but. Tupnął nimi kilka razy o podłoge aż w końcu udało się je założyć. Pokręcił nosem na zabrudzenia na białym materiale, nawet nie wiedział, kiedy je pobrudził.

Vasqueza nie widział od ostatniego razu. Szatyn już nie włamał się na posesję, a jedynie dzwonił kiedy jechał samochodem. Rozmowy więc nie trwały długo. Dwa tygodnie spędzone w samotności wystarczyły, by naprawdę zatęsknił za widokiem ludzi.

Żwawym krokiem upuścił dom i udał się w stronę głównej ulicy. Zarzucił kaptur, a ręce schował w kieszenie. Nie chciał, by żaden sąsiad doniósł matce, iż ten bardzo szybko odpuścił sobie zakazy. A sąsiedzi byli wyjątkowo nieprzychylni. Działali jak monitoring, na całej pieprzonej ulicy.

Do uszu Speedo dotarł dźwięk palonej gumy. Niespełna sekundę później na skrzyżowaniu bokiem przeleciała jego własna Audi podświetlona ledami. Zrobiła bączka tworząc chmurę pyłu i zniknęła za budynkiem. To wystarczyło, by rzucił się do biegu. Zagryzł zęby na niemiłe szczypanie i w ciągu minuty był już przy sygnalizacji.

R8 o mało co nie poniszczyła wszelkich lamp latając od krawędzi do krawędzi ulicy, by na samym końcu skończyć pod nogami białowłosego. Sindacco pochylił się posyłając ogromny uśmiech co drugi odwzajemnił.

Blachary ~Spoiled brat~Where stories live. Discover now