7. A co to kurwa?

2.9K 78 29
                                    

Nie byłam pewna, czy miałam się zgodzić na propozycję Victora, ale z drugiej strony, czy miałam jakikolwiek wybór? Gdybym nie poszła z nim z własnej woli, to sam zaciągnąłby mnie tam siłą.

-Idziemy - powiedziałam z wymuszoną niechęcią w głosie. Część mnie chciała naprawdę poznać tego chłopaka.

Ten człowiek był chodzącym chaosem. Pojawił się znikąd i od razu zmienił moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Chciałabym jednoznacznie stwierdzić, czy na lepsze, czy gorsze, ale nie potrafiłam. 

-Świetny wybór - odpowiedział z tym swoim czarująco niewinnym uśmiechem na ustach, przez który musiałam się poważnie zastanowić nad swoimi wyborami życiowymi.

Może gdyby on nie był sobą, a ja nie była mną, gdzieś w innym uniwersum, skończylibyśmy razem. Ale jesteśmy tu, gdzie jesteśmy, a on nadal jest zabójczo przystojnym, ale wkurwiającym dupkiem.

Podczas drogi do pobliskiej kawiarni nie mogłam oprzeć się spoglądaniu na bruneta koło mnie. W tych czarnych spodniach garniturowych, marynarce i białej koszuli z rozpiętymi pierwszymi guzikami wyglądał kurewsko gorąco.  Mam słabość do mężczyzn w garniturach, o czym nie od dzisiaj wiadomo. Victor nie zwracał na mnie uwagi, albo tylko udawał. Chociaż wolałabym, aby pierwsza opcja okazała się prawdziwa, bo w innym przypadku byłoby niezręcznie.

Victor przepuścił mnie w drzwiach, co mnie zszokowało i ucieszyło jednocześnie, ponieważ teraz jest to już rzadko spotykane.

-Nie patrz się tak, kiedyś najpierw przepuszczano kobiety, aby w razie niebezpieczeństwa to je pierwsze pożarły zwierzęta.

Oczywiście, że od razu musiał ostudzić mój entuzjazm. Przewróciłam oczami, nie wierząc w idiotyzm jego osoby.

-Jesteś dziwny.

Victor omiótł mnie spojrzeniem i prychnął.

-Nie bardziej niż ty.

-Co masz na myśli?- spytałam, gdy usiedliśmy przy stoliku w tej uroczej kawiarni, do której czasami przychodzę, aby się pouczyć w spokoju.

Na ścianach porozwieszane są obrazy namalowane przez Delilah, przemiłą starszą panią, która jest właścicielką tego lokalu. W niemal każde możliwe miejsce powciskane są różne śliczne roślinki, a w rogu jest biblioteczka, z której można brać książki do przeczytania na zabicie czasu.

-Sama na siebie spójrz. - Machnął na mnie ręką. - Zero życia towarzyskiego, ciągle z nosem w książkach, czy ty w ogóle wiesz, czym jest życie?

Zirytowałam się, mimo że wiedziałam, że ma trochę racji. Faktycznie na początku zjebałam, w pełni skupiając się na nauce, ale z drugiej strony jest mi z tym dobrze, prawda? Sama nie wiem, czego chcę, a szkoda, bo w ten sposób marnuję swój potencjał. O ile takowy gdzieś jest. Całe życie kroczyłam drogą, którą wyznaczyli mi moi rodzice, więc nigdy nie zastanawiałam się, czego chcę.

-No i co? 

-No i nic. Tak tylko mówię. Otworzyłabyś się, wyszła do ludzi to przestaliby cię nazywać dziwadłem.

-A to robią? 

Byłam świadoma, że nie powinno mnie obchodzić zdanie innych, ale kurwa... w jakiś sposób to zabolało. Nigdy nie myślałam o tym z tej strony. 

-Co podać? - Delilah przerwała Victorowi, zanim zdążył mi odpowiedzieć. Nawet i lepiej, chyba nie chcę znać odpowiedzi.

-Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się przyjaźnie. 

-Oh, kwiatuszku! Jak dobrze cię widzieć, dawno cię tu nie było. - Przytuliła mnie i od razu odsunęła się ode mnie, nadal utrzymując ręce na moich ramionach. - Coś się stało? - Omiotła wzrokiem moją twarz. - Zaczynałam się martwić.

Gwiazdy świecą dla ciebie | #1 dylogia gwiazdWhere stories live. Discover now