Rozdział 5

1.7K 50 12
                                    


Siła wybuchu była bardzo mocna, ale ze względu na to, że brunetka zdążyła sie oddalić na bezpieczną odległość, jedynie lekko się zachwiała do tyłu.

- Matko boska co to było... - wysapała wyraźnie zdezorientowana - ONI WSZYSCY TAM SĄ - wykrzyczała i zaczęła biec w stronę budynku, upuszczając telefon.

- WRÓĆ TU TAM SIĘ DO CHOLERY PALI - wrzeszczałam za nią, co nie przyniosło żadnych efektów.

Postanowiłam się nie rozłączać i z sekundy na sekundę coraz bardziej rozważałam opcje przyjechania tam, aby zobaczyć co się dzieje.
Już miałam zrywać się z łóżka, ale w ekranie telefonu ujrzałam wysokiego, ciemnookiego bruneta, który był nikim innym jak Archerem.

- Witaj Emily - usłyszałam.

- Archer czy ty nie widzisz, że tam się pali? Rozmawiałam z Caroline i wtedy był ten wybuch i oni wszyscy tam zostali...

- Straż pożarna i pogotowie już jadą. Wszystkim się zająłem - mówił jakby nigdy nic.

- Za chwilę przyjadę, chcę tam być...

- Skleroza w tym wieku to chyba nie jest dobra oznaka wiesz? - powiedział a ja zauważyłam jak marszcząc brwi próbował ukryć rozbawienie, co w tej sytuacji nie wydawało mi się odpowiednie - zdaje mi się, że mówiłem ci coś na temat wychodzenia dzisiaj z domu prawda?

- Kim ty w ogóle jesteś żeby mówić mi co mam robić?! Nawet się dobrze nie znamy a ty już się mną rządzisz! - wytknęłam mu.

- To się poznamy - odpowiedział a w tle usłyszałam dźwięk syren - kończę, napiszę ci później co i jak - powiedział po czym się rozłączył nie dając mi odpowiedzieć.

Gdyby nie fakt, że było późno, a ja miałam świadomość, o której moja siostra wstaje do pracy za pewne bym tam pojechała. Miałam ogromną nadzieję na to, że nikomu nic się nie stało, co było mało możliwe. Aby zająć się czymś czekając na połączenie od któregoś z nich, poszłam pod prysznic.

Za każdym razem gdy widzę swoje uda i ręce, uderza we mnie fala wszystkich złych wspomnień. Mój mózg odrazu powraca myślami do tego najgorszego okresu, o którym tak bardzo próbuje zapomnieć.

Blizny nie pokazują naszej słabości, a naszą wytrwałość. Pokazują, że mimo trudności i przeszkód, nadal dajemy radę, przetrawiłyśmy gorsze chwilę.

Pamiętam gdy pierwszy raz wzięłam do ręki żyletkę. Miałam nie całe 14 lat, wtedy po raz kolejny zobaczyłam jak Lily została pobita i coś we mnie pękło, nie wytrzymałam. Moja mama się nigdy o tym nie dowiedziała, oczywiście mogła coś zauważyć, ale ja sama nigdy o tym nie mówiłam. Po jej śmierci Lily się dowiedziała, przez moją próbę samobójczą.

Wyszłam spod prysznica i zaczęłam wycierać się ręcznikiem. Stanęłam przed lustrem całkowicie naga, obserwując swoje ciało. Przejechałam palcami po dość widocznych żebrach, aż po całkowicie płaski brzuch. Od zawsze marzyłam o takiej figurze. Jako nastolatka sie głodziłam, bo za wszelką cenę chciałam wyglądać jak inne chude dziewczyny. Zawsze byłam raczej chuda, ale nie na tyle, ile chciałam być. Dałabym wiele żeby wyjść całkowicie z zaburzeń odżywiania, oraz uniknąć chodzenia po lekarzach. Ubrałam się w luźna piżamę, i wróciłam do swojej sypialni. Położyłam sie na łóżku i wzięłam telefon do ręki, aby sprawdzić powiadomienia, których było dość sporo. Ashley znowu napisała że mnie przeprasza, pare powiadomień z instagrama, ale najważniejsze dla mnie były wiadomości od znajomych.

Archer Davis : Dziękuje, że jednak mnie posłuchałaś. Jednak rzeczywiście jesteś mądra.

Przewróciłam oczami, żałując ze tego nie widzi.

Archer Davis : Z Caroline w porządku, ma jedynie lekko oparzone ramie. Sophie też nic nie jest, co prawda zemdlała, ale to z nadmiaru emocji. Gorzej z Victoria, podobno ma problemy z oddychaniem, i została przewieziona do szpitala. Z reszta osób jest podobnie, ale mam informacje tylko na temat twoich jak zauważyłem - koleżanek.

Zmartwiłam się wiadomością o Victorii. Prawie w ogóle jej nie znałam ale martwił mnie jej stan.

Szczerze miło mi sie zrobiło z powodu wiadomości od Archera. Dowiedział sie o stanie każdej z nich i mnie o tym poinformował. Miło.

Emily Willson : Dzięki za informacje.

Zablokowałam telefon i postanowiłam pójść spać, miałam zamiar choć trochę sie wyspać. Przykryłam sie kołdra oraz zgasiłam światło.

Około 2 w nocy pożałowałam ze nie wyciszyłam dźwięku w telefonie. Obudził mnie dźwięk powiadomienia, który mnie lekko przestraszył.

Wzięłam telefon do reki i rozchyliłam usta z zdumienia.

Caroline: Grayson nie żyje.

I'm the mafiaWhere stories live. Discover now