𝐂 𝐇 𝐀 𝐏 𝐓 𝐄 𝐑 𝟐𝟎

228 13 25
                                    

JudithChłopak odkleił się odemnie, składając na moich ustach szybki pocałunek

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Judith
Chłopak odkleił się odemnie, składając na moich ustach szybki pocałunek.
Oboje otarliśmy łzy.

-Wiem, że to nie pora na mówienie o tym, ale jakim cudem, udało ci się oswoić Ikrana?- zapytał wyraźnie zdziwiony.

-Spojrzałam mu w oczy, a on podszedł i podstawił mi pod nos, swoje Tsahaylu. Też się strasznie zdziwiłam.- rzekłam, zgodnie z prawdą.

-Kiri miała identycznie. Podejrzewają, że to dlatego iż jest dzieckiem Eywy, ale niektórzy też to wykluczają, więc nic nie wiadomo. A w zasadzie, kim byli twoi rodzice?- zapytał pociągając lekko nosem.

-Ou..ja..nie wiem, kim oni byli.- momentalnie posmutniałam.

-Przepraszam, kochanie..- było widać, że zrobiło mu się głupio. Po chwili, zamknął mnie w szczelnym uścisku.

Nawet nie wiem, czy kiedykolwiek rozmawialam z Neteyamem, na temat rodziców.
Miał prawo nie wiedzieć, więc oczywiście nie jestem na niego zła.

-To nic. Miałeś prawo nie wiedzieć Tey.- oznajmiłam spokojnie.

-Chcesz o tym porozmawiać?- zapytał zatroskany chłopiec.

-Może innym razem? Póki co i tak mam kompletnie dość.- usiłowałam się nie popłakać.

-Rozumiem.- pogłaskał mnie po głowie.- Jesteś gotowa, aby iść go odwiedzić?

-Boję się, w jakim stanie go zastanę.- oznajmiłam szczerze.

-Jeśli chcesz, mogę pójść s...- przerwałam mu.

-Nie, pójdziemy razem.- chwyciłam go za rękę i razem ruszyliśmy w kierunku wyjścia z namiotu.

Kiedy opuściliśmy schronienie Sullych, ruszyliśmy do Mo'at, ponieważ to tam leży nasz Lo'ak.
Czy się boję?
Cholernie.
Mimo to, mam nadzieję, że wszystko jest dobrze.
A nadzieja podobno, umiera ostatnia, prawda?
Staliśmy przed wejściem do namiotu.
Chłopak splótł nasze palce, dodając mi otuchy.
Oboje wzięliśmy głęboki wdech i wydech, a następnie weszliśmy do środka.
Tego się właśnie bałam.
Że zastanę chłopaka, z zamkniętymi oczami.
I tak właśnie było.
Czym prędzej, klęknęłam obok niego, chwytając go za dłoń.

-Lo'ak..Lo'ak otwórz oczy, błagam.- szeptałam w jego stronę, jednocześnie płacząc.- Co z nim?- rozejrzałam się, po twarzach jego rodziny.

-Będzie żył, stan jest stabilny. Niestety nie wiemy jeszcze, kiedy się wybudzi.- rzekła Tsahìk.

Poczułam, jak kamień spadał mi z serca.
Nigdy nie czułam, takiej ulgi jak teraz.
Świadomość, że Lo'ak żyje, naprawiła nieco ten dzień.
Dziękuję Wszechmatko.
Posiedziałam przy Lo'aku jeszcze chwilę, mówiąc do niego, z nadzieją, że mnie słyszy.
W końcu skończyłam swój monolog.
Wzięłam mojego chłopaka za rękę i ruszyłam z nim ku wyjściu z namiotu.

The Mighty Warrior ~ NeteyamxJudith || AvatarWhere stories live. Discover now