Rozdział dziewiętnasty

Zacznij od początku
                                    

– Co chcesz robić w swoje urodziny? – spytał po chwili.

Wzruszyła ramionami. Nie była w nastroju do świętowania. Najpewniej w ogóle zapomniałaby o urodzinach, gdyby nie to, że od lat nie mogła się doczekać swojej osiemnastki. Dnia, gdy wreszcie wyrwie się spod kontroli matki i zamieszka z ojcem.

– Jak chcesz, to możemy nic nie robić – powiedział, przeżuwając kolejny kawałek grzanki – ale bądź przygotowana na to, że wtedy Hope zaplanuje coś za ciebie. Od tygodnia zasypuje mnie dziwnymi pytaniami.

– Taaa, zauważyłam, że coś kombinuje. Powtórzyłam jej kilka razy, że ma nic nie robić, ale równie dobrze mogłabym rozmawiać ze ścianą. Nic do niej nie dociera.

Tony zaśmiał się, kręcąc głową.

– Wiesz, o co mnie wczoraj spytała? O to, czy masz jakąś chorobę serca, albo inną przypadłość, która sprawia, że mogłabyś źle zareagować, gdyby ktoś cię porwał.

– Porwał?

– Tak, też nie mogłem w to uwierzyć. Sądziłem, że się przesłyszałem, ale niestety nie. Znam Hope tyle lat i ciągle zapominam, że z nią wszystko jest możliwe.

– O coś jeszcze pytała? Muszę się przygotować mentalnie na najgorsze.

– Tak, wspominała coś o wróżce i wynajęciu limuzyny.

– Jeżeli ona ma ją prowadzić, to już chyba wolę to porwanie.

Westchnęła, obracając pierścionek na palcu.

– Pracujesz tego dnia? – spytała.

– Tak, ale mogę się z kimś zamienić.

– Skoczymy gdzieś razem? Tylko we dwójkę?

Jeżeli zaskoczyła go jej propozycja, to nie dał tego po sobie poznać. Uśmiechnął się i skinął głową.

– Myślałam o Mount Rainier – powiedziała – o ile nie będzie padało.

I o ile będziesz miał siłę, pomyślała gorzko.

Do urodzin zostały dokładnie dwadzieścia cztery dni, a w tym czasie wszystko mogło się wydarzyć. Jedyne czego mogła być pewna to tego, że choroba znów przypomni o sobie znienacka, nie dając jej czasu, aby się przygotować.

Przełknęła ślinę i zrobiła coś, czego unikała przez ostatnie cztery tygodnie – przyjrzała się ojcu dokładnie. Schudł. Ostre obojczyki wystawały znad za dużej koszuli, sprawiając wrażenie, jakby w każdej chwili miały przebić cienką skórę. Cienie pod oczami przybrały ciemnoszary odcień, oczy nabrały niezdrowego żółtawego odcienia.

Odwróciła szybko wzrok. Była pewna, że jeszcze chwila i wybuchnie płaczem.

Tony upił łyk kawy, krztusząc się nią, gdy kolejny atak kaszlu ogarnął jego ciało. Rosalie jak skamieniała wpatrywała się w jego zaczerwienioną twarz i załzawione oczy, gdy biegiem opuścił kuchnię.

Drżała od wstrzymywanego szlochu.

Musisz być silna.

Ale nie jestem, pomyślała, gdy łzy spłynęły jej po policzkach.

Nie wycierała ich. Nie było sensu. Zapatrzyła się przed siebie, słuchając stłumionego odgłosu krztuszącego się ojca. Odgłosu, który sprawiał jej wręcz fizyczny ból.

Przeniosła wzrok na niedojedzoną grzankę, smętnie leżącą na talerzu. Kolejny obraz – obok zakrwawionych ręczników i szuflady pełnej tabletek – który już na zawsze wryje jej się w pamięci, boleśnie przypominając jej o tej chwili. O rozdzierającym jej serce smutku, poczuciu niemocy i bezradności.

Hate between us WYDANE 14.02.2024Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz