Rozdział 1

65 11 0
                                    

Dostałam z rana sms, aby jak najszybciej zjawić się na Piazza Navona. Dojazd na rowerze zajął mi pół godziny, już z daleka zobaczyłam, jak do mnie macha.

- Cześć wariacie! – zeskoczyłam z roweru i od razu rzuciłam się w potężne ramiona Lorenza, mojego najlepszego przyjaciela.

Lorenzo był naprawdę przystojny, mama często zadawała mi pytanie, dlaczego z nim nie jestem. Starsi ludzie niestety nie pojmowali siły przyjaźni, chociaż bez problemu moglibyśmy się w sobie zakochać, to oboje znaliśmy granicę i najsłodsze słowo, jakie od niego słyszałam, było „siostra". Miał czarne, lekko postawione włosy i tak samo czarne oczy, jak z resztą połowa Włochów. Często ubierał się jak rockman, nawet jeśli było gorąco, musiał mieć na sobie coś z czarnej skóry. Dziś była to zaledwie bransoletka na prawej ręce.

- Nie uwierzysz!

- Zjadłeś karalucha!

- Zimno. – odrzekł, krzywiąc się na moją odpowiedź.

- Urosły ci cycki! - Lorenzo lekko pacnął mnie w głowę. A ja z wdzięczności chwyciłam go za klatkę piersiową, udając, że posiada rozmiar D. Zaczęliśmy się śmiać tak głośno, że przechodzący turyści długo się za nami oglądali. – Cazzo! Mów wreszcie!

- A co, Lorenzito, lubi najbardziej? – uwielbiał te gierki, kiedy coś miałam zgadnąć. Mógł tak w nieskończoność.

- Samochody! – od razu wiedziałam, o co chodzi, tylko się z nim droczyłam.

- Więc co mogło się wydarzyć? – patrzył na mnie tymi ogromnymi ślepiami a na ustach rysował się uśmiech, który zaraz miał wybuchnąć.

- Nie gadaj... - właśnie do mnie dotarło. – Ile tym razem?

- Pięćset euro. – zakryłam usta dłońmi, po czym parsknęłam śmiechem.

- Zaraz zbankrutujesz. – nadal nie mogłam się opanować.

Lorenzo w swoim życiu, oczywiście od kiedy ma prawo jazdy, wydał już chyba pół domu za szybką jazdę. Kocha samochody, niestety samochody jego nie za bardzo. Na szczęście też urodził się w zamożnej rodzinie, więc pięćset euro nie stanowiło problemu. Często gdzieś z nim jeździłam. Szczególnie uwielbiałam jeździć samochodem bez dachu, wtedy moje włosy korzystały na maksa z wolności.

- To co, kawka, żeby przepić mój stres? – Lorenzo nadal się śmiał.

Poszliśmy do naszej ulubionej kawiarni, w pobliżu Piazza Navona. Serwowali tam herbaty i kawy z wszystkich zakątków świata i chyba nie było już żadnej, której nie próbowaliśmy. Moją ukochaną kawą była latte, w każdej postaci oraz Lucaffe Mr. Exlusive i właśnie o nią poprosiłam.

- Znów ten sam policjant. – teraz mina Lorenza zrzedła.

- Cesare?

- Taaak. – nie było trudno zgadnąć.

Cesare był najgorszym policjantem w Rzymie. Nie szło się z nim dogadać, a wiedziałam o tym, ponieważ sama miałam różne przygody. Natomiast najczęściej widywał mnie z Lorenzem, kiedy łapał go na szybkość. Pewnie myślał, że jesteśmy parą.

- Musimy się zemścić na nim. Może wtedy nieco złagodnieje. – mój plan wydawał się idealny. Trzeba było wymyślić tylko co i gdzie.

- Dobra, cwaniaro! Wchodzę w to. – zaśmiałam się. Przybiliśmy sobie piątkę i zdecydowaliśmy, że będziemy o tym pisać wieczorem.

Wszystko robiliśmy razem od moich piątych urodzin. Poszłam wtedy do szkoły i poznałam Lorenza. Pamiętam, że siedział przerażony w kącie. Myślałam, że tęskni za mamą, więc podeszłam i powiedziałam mu, że też tęsknię. On na mnie spojrzał, tym swoim aroganckim spojrzeniem i rzekł:

Okruch Księżyca Where stories live. Discover now