23. Taniec w deszczu

Start from the beginning
                                    

–aż trudno mi pojąć, że idziesz do mojego liceum, lalka.. aż trudno– z załamaniem wyrzuciłam ręce do góry. Co by to nie mówić, Laura musiała czuć się pod pewnym względem chroniona przez naszą dwójkę—w końcu była najmłodsza, dlatego mieliśmy pewien zwyczaj, jakby, zwracania się do niej niczym do naszego młodszego rodzeństwa. Taką też mieliśmy z nią relacje, co mogło wyglądać dziwnie, ale wcale takie nie było. Laura śmiesznie zmarszczyła nos, dziecinnie pokazując mi język, a później zarzuciła włosami.

–uspokój się, stara, bo ty niedługo będziesz je kończyła i kto ci wtedy będzie przynosił świeże plotki, huh?– uniosła lekko brew, jakby była to najpoważniejsza sprawa na świecie. Obie wybuchliśmy donośnym śmiechem, a nie mogąc się opanować, po prostu biłyśmy dłońmi po materacu oraz sobie. Tymi samymi dłońmi, które jeszcze niedawno były przecież pokłute od wenflonów, a teraz? Były od nich zaledwie delikatnie posiniaczone. Niezwykłe, jak szybko minął czas od naszego pobytu tam i jak dużo zdarzyło się zmienić.

–w ogóle, co ci było?– spytałam z zaciekawieniem, lekko przekrzywiając głowę w bok. Laura zachichotała cicho, widząc moją minę, po czym podeszła do swojego worka, wyciągając z niego dwa kubusie. Jeden, marchew-malina, czyli mój ulubiony. Dała mi go. Za to dla siebie wyciągnęła truskawkowo-bananowego. Uśmiechnęłam się z rozczuleniem, stwierdzając, że to wszystko było naprawdę urocze.

–widzisz, nic wielkiego. Zwykła tachykardia i to od chorej tarczycy, rozumiesz to?– pokręciła lekko głową. Zmrużyłam oczy, lustrując ją wzrokiem. Faktycznie, Laura ostatnimi czasy była sporo drobniejsza, niż ostatnim razem. Ze współczuciem pokiwałam głową, zaczynajac ulubiony sok.

–rozumiem.. to bardzo niesprawiedliwe– przyznałam. Laura wydęła wargi w podkówkę, robiąc minę, jakby zaraz miała się rozpłakać, jednak nic takiego się nie stało. Po prostu odwróciła ode mnie wzrok, wyciągając mojego laptopa.

–obejrzymy coś?– spytała cicho. Nie mogąc się nie zgodzić, włączyłam szybko netflixa, chcąc by coś wybrała. Laura, tak czy siak, miała zostać u mnie na noc, więc mi było to na rękę. Ku mojemu zdziwieniu, zaczęła googlować tę nową część lalki BARBIE. Zdziwiona uniosłam brew ku górze, bo ja raczej byłam fanką Monster High, ale co kto lubi. Podobno o gustach się nie dyskutuje(chyba, że o najlepszej dziewczynie stamtąd?)

–okej, podobno nowa część jest dziwna, wiem, ale.. po co szukasz całego filmu?– spytałam, ale po wyrazie jej twarzy już wiedziałam o co chodzi. Osz kurde, zapowiadało się naprawdę ciekawie.

Bez słowa otworzyłam popcorn, który schowałam na taki wypadek. Laura wytrzeszczyła z zadowoleniem oczy, po czym wzięła sobie garść, a później ułożyła się wygodnie, z głową na moim ramieniu.

–przypominaj mi później, żebym wzięła leki, okej?– mruknęła z lekka sennie. Rozumiałam to, bo podobno osoby z chorą tarczycą tak miały.

–jasne– przytaknęłam, nawet zbytnio nie skupiając się na filmie. Błądziłam myślami gdzieś w swoim świecie, nawet nie zauważając, że Laura w tym czasie zasnęła. Jednak przeszkadzało mi trochę zimno, dlatego zdjęłam laptopa z nóg, lekko się krzywiąc. Był rozgrzany, dlatego grzał mnie w uda, ale reszta mojego ciała była zziębnięta. Chwyciłam koc, szybko naciągając go na naszą dwójkę i.. sama zasnęłam.

Nie miałam pojęcia, co mnie obudziło, ani tym bardziej nie wiedziałam, która była godzina. Zdezorientowana strzepałam z siebie paczkę z popcornem, który rozsypał się po podłodze, ale teraz niezbyt mnie to obchodziło. Wszystkie kości mnie niemiłosiernie bolały, co spowodowało, że się pokrzywiłam.

–cholerka– wymamrotałam, lekko przecierając powieki. Zegar wskazywał.. drugą trzydzieści! Czyli musiał mnie obudzić któryś z moich rodziców.. leki. W szoku zaczęłam budzić Laure, która najpierw udrapała mnie w rękę, coś tam tłumacząc, żebym jej nie budziła.

–Laura, leki– wyszeptałam zachrypłym głosem, czując, jak przez mój żołądek zaczął przelewać się stres. Wówczas Laura, jak strzała, podniosła się z wygodnego łóżka i podobnie, jak ja, wykrzywiła twarz w grymasie. Łatwo się domyśleć, że nie spało nam się zbyt wygodnie do tej pory, a.. co dopiero, gdybyśmy tak spały całą noc?

–hmm, coś by się stało, gdybym wzięła najpierw leki, a później osłonę? Nie, napewno nie– mruczała, gorączkowo wysypując po każdej tabletce na otwartą dłoń. Patrzyłam na nią dużymi oczami, gdy ta chwyciła resztki kubusia i jednym chłystem połknęła leki, patrząc się na mnie, jak na wariatkę. Tylko, że to Laura nią była! Kto normalny brał wszystkie leki z marszu?!

–Laura, weź mi oddaj te umiejętności– zaśmiałam się cicho, biorąc z półki piżamę. Laura również się przebrała, nerwowo przecierając swoje powieki ze zmęczenia. Doskonale ją rozumiałam, bo ja również najchętniej spałabym dalej.

–dobra, poprawiaj to łoże ogra i idziemy spać dalej, wiedźmo– ziewnęła, z worka wyciągając swoją ulubioną poduszkę, którą zawsze miała podczas nocowań u mnie;takiego zielonego dinozaura, który był wiecznie zimny z obu stron.

Zaśmiałam się cicho w odpowiedzi, poprawiając łóżko, a później przeszłam się, żeby zgasić światło. Gdy pokój spowiła całkowita ciemność, a ja bezpiecznie wróciłam do łóżka, nie zostając zjedzona przez żadne potwory i demony, spokojnie odpłynęłam w objęcia Morfeusza. Laura chyba też.

❝ arytmia naszych żyć ❞ 2023 WATTY[zakończone/w trakcie korekty]Where stories live. Discover now