Rozdział 19 - Harry się budzi

232 24 2
                                    


Mijał tydzień, a Harry wciąż pogrążony był w głębokim, magicznym śnie. U jego boku niezmiennie czuwał Dumbledore, niechętny, by choć na moment zostawić go bez opieki lub z innym nauczycielem. Snape i McGonagall poświęcali cały wolny czas, żeby pomóc mężczyźnie w codziennych obowiązkach i upewnić się, że ten w ogóle cokolwiek je i śpi. Niestety, nawet kiedy udawało im się przekonać go do odpoczynku, czarodziej nie był w stanie spać dłużej niż godzinę; myśli o Harry' m wciąż zajmowały jego umysł. Sytuacja stała się na tyle poważna, że Snape, w obawie o zdrowie mężczyzny, zaczął dodawać eliksir nasenny do jego herbaty. Był środek nocy, gdy Harry zaczął się w końcu wybudzać. Pokój pogrążony był w ciemności, wyłączając wąski strumień światła, którego Dumbledore używał do czytania. Po drugiej stronie sypialni, na dodatkowym łóżku spał spokojnie Severus, zapewne zmęczony po całym dniu ważenia eliksirów. Nikt nie zauważył, kiedy Harry otworzył oczy. Chłopiec czuł się słabo, mimo że nawet nie próbował wstawać; ściany wirowały wokół niego jak na szalonej karuzeli. Zamknął oczy, odczekał chwilę i znowu spróbował; tym razem pokój tylko lekko zafalował i Harry był w stanie odwrócić głowę w stronę nikłego światła dochodzącego z rogu sypialni. Poczuł dziwne zaskoczenie na widok Dumbledore'a, czytającego w jednym z foteli. Pamiętał, jak zły był na niego dyrektor; Harry zresztą zdawał sobie sprawę, że nie bez powodu. Rumieniąc się lekko na samo wspomnienie ich kłótni, Harry rozejrzał się powoli dookoła i był nawet bardziej zdziwiony, widząc nieruchomą sylwetkę, leżącą na dodatkowym łóżku. W ciemności nie był w stanie stwierdzić, kto to mógł być, ale drżącą ręką poprawił włosy na czole, na wypadek, gdyby jego blizna znów była widoczna. Przesunął dłoń nieco dalej i odetchnął z ulgą, gdy wymacał wisiorek z feniksem od Dumbledore'a. Był bardzo zmęczony, ale musiał powiedzieć dyrektorowi, że się obudził. Patrząc na jego zmęczoną twarz, podejrzewał, że nie była to pierwsza noc, którą spędzał przy jego łóżku.
– Dziadku? – odezwał się niepewnym głosem.
Dumbledore poderwał gwałtownie głowę, a jego oczy natychmiast spoczęły na Harry 'm. Odłożył szybko książkę, wstał i już po chwili siedział obok niego na materacu.
– Alec, dzięki Merlinowi, w końcu się obudziłeś. – Harry poczuł dłoń gładzącą go po włosach, a następnie zsuwającą się łagodnie na jego policzek i nieświadomie odwrócił twarz w jej stronę, zamykając oczy. – Jak się czujesz, Alec?
– Zmęczony. – Nawet gdyby chciał, nie byłby w stanie podnieść teraz powiek. Gdzieś blisko niego rozległ się cichy śmiech Dumbledore'a.
– Nic dziwnego – usłyszał i poczuł na czole pocałunek tak delikatny, że mógł go sobie nawet wyobrazić. – Wracaj do spania, mój chłopcze, potrzebujesz odpoczynku.
Harry wymamrotał coś niewyraźnie, ale zanim Dumbledore zdążył zabrać rękę z jego policzka, chłopiec już spał. Stary czarodziej patrzył na twarz dziecka jeszcze przez dłuższy moment, w końcu westchnął i spojrzał na śpiącego Severusa. Przed nimi kilka ciężkich dni. Nadszedł kolejny wieczór, gdy Harry ponownie otworzył oczy. Zamrugał kilka razy i szybko zauważył, że tym razem to Dumbledore spał na dodatkowym łóżku, a profesor Snape był tym, który czuwał w fotelu, czytając raczej grubą księgę. Czując deja vu i pamiętając pierwsze przebudzenie z Mistrzem Eliksirów u boku, Harry pomyślał, że lepiej nie testować cierpliwości mężczyzny i od razu pokazać mu, że już nie śpi. Powoli zaczął podnosić się do pozycji siedzącej; cały jego tułów drżał z wysiłku i upadłby z powrotem na poduszki, gdyby nie silne dłonie, które złapały go w ostatnim momencie. Podniósł głowę i spojrzał w czarne, zaniepokojone oczy; pozwolił mężczyźnie pomóc sobie oprzeć się o poduszki.
– Jak się czujesz?
– W porządku, sir – odpowiedział, wzruszając lekko ramionami. Spojrzał w stronę swojego dziadka i zmarszczył brwi.
– Czy z dziadkiem wszystko dobrze? Wygląda na bardzo zmęczonego.
Twarz Snape'a złagodniała, gdy rzucił okiem na starego czarodzieja.
– Nic mu nie będzie, jest po prostu zmęczony; bardzo się o ciebie martwił.
Harry spojrzał na niego ze zdziwieniem.
– Ale... myślałem, że był na mnie zły.
– Jestem na ciebie zły, jednak to nie zmienia faktu, że się o ciebie martwię – odpowiedział mu zaspany głos.
Harry spuścił ze smutkiem głowę, kątem oka obserwując, jak Dumbledore wstaje z łóżka i idzie w jego stronę. Snape również wstał i bez słowa opuścił pokój, ale Harry nadal nie był w stanie podnieść głowy. Drgnął, gdy poczuł delikatną dłoń na policzku, łagodnie unoszącą jego twarz do góry. Chcąc przerwać napiętą ciszę, odezwał się pierwszy.
– Przepraszam, sir.
Dumbledore przyjrzał mu się uważnie.
– Za co mnie przepraszasz?
Harry zamrugał, nie rozumiejąc dziwnego pytania.
– Przepraszam, że cię rozzłościłem. Dyrektor uniósł srebrne brwi.
– Jak uważasz, dlaczego jestem zły?
Harry spojrzał na niego jeszcze bardziej zmieszany; po co czarodziej zadawał te wszystkie pytania?
– Bo byłem nieuprzejmy w stosunku do profesorów – odpowiedział niepewnym głosem. Dumbledore zmrużył oczy. – Nie jestem już o to zły. Rozumiem, że się o mnie martwiłeś i chociaż nie podobał mi się ton ani sposób, w jaki zwróciłeś się do swoich nauczycieli, wiem, że nie zrobiłeś tego, by obrazić ich albo mnie. – Dyrektor zamilkł na chwilę, by po chwili kontynuować surowym głosem. – Jestem na ciebie zły za to, jak bezmyślnie ryzykowałeś swoje życie i zdrowie. Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo niebezpieczne było to, co zrobiłeś? – Dumbledore miał ochotę mówić dalej, jednak powstrzymał się, widząc bladą, skruszoną twarz dziecka. Wzdychając lekko, przysunął do siebie chłopca i objął go mocno. Nie zamierzał wygłaszać teraz całej tyrady; wolał poczekać z tą rozmową do momentu, gdy Harry będzie silniejszy i bardziej skupiony na tym, co chciał mu przekazać. – Przestraszyłeś mnie, Alec. Nie sądzę, żebyś zdawał sobie sprawę, jak bardzo. – Wypuścił chłopca z ramion, pozwalając mu oprzeć się z powrotem o poduszki i uśmiechnął się łagodnie. – Porozmawiamy o tym później. Na razie musisz coś zjeść i jeszcze trochę się przespać.
Harry nie odpowiedział; nie chciał rozgniewać mężczyzny jeszcze bardziej. Leżał bez ruchu, słuchał, jak dyrektor zamawia w sąsiednim pokoju kolację i zastanawiał się nad nagłą zmianą w zachowaniu mężczyzny. Nigdy wcześniej nie wydawał się tak otwarty ze swoimi uczuciami, a teraz pozwalał Harry'emu zajrzeć poza fasadę słynnego dyrektora Hogwartu. Harry zaczynał odkrywać w wielkim czarodzieju prawdziwego człowieka, z prawdziwymi uczuciami. Niczego już nie był pewny. Może to wszystko to było coś więcej niż obowiązek? W przeciwnym wypadku, po co Dumbledore siedziałby przy nim cały ten czas? Cichy głos z tyłu jego głowy szeptał, że robił to tylko po to, by uwiarygodnić ich kamuflaż i wpasować się w rolę dziadka Harry'ego, którą przyszło mu odgrywać. Zanim ten cichy, ale natarczywy głos zdążył przejąć nad nim kontrolę, delikatna dłoń dotknęła jego czoła. Spojrzał w błękitne, zmartwione oczy.
– Coś nie tak, Alec? Zaprzeczył ruchem głowy, pozwolił mężczyźnie położyć sobie tacę na kolanach i zaczął jeść lekką kolację. Nic już nie mówili; Harrym miotały sprzeczne emocje i nie byłby w stanie utrzymać żadnej rozmowy, nawet gdyby spróbował. Natomiast Dumbledore nie był pewny, czy potrafiłby powstrzymać irytację, którą wciąż czuł, gdyby zaczął mówić do chłopca. Siedzieli więc w ciszy, oboje próbując uporządkować swoje myśli i oboje mając nieśmiałą nadzieję, że uda im się przejść nad tym, co się stało do porządku dziennego i na nowo odnaleźć więź, która połączyła ich kilka tygodni temu.

Labirynt KłamstwTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon