Dwa przeklęte dni minęły jak z bicza strzelił. Dosłownie, nawet nie zdążyłam się obejrzeć a rano do mojego pokoju wpadła podekscytowana blondynka, krzycząc nad moim uchem, jak to ona dzisiaj planuje się zabawić. U niej było to na porządku dziennym, więc ani trochę się nie zdziwiłam a jedynie wtedy zapragnęłam ponownie zapaść w sen.
Serce biło mi jak oszalałe, a nogi lekko drgały. Od kilkunastu minut tylko stałam i obmyślałam plan jak uciec od tej blond wariatki, której każdy pomysł wydawał się nieracjonalny.
— Nie możesz sama dać mu tego prezentu? — spytałam, wlecząc się wolno za dziewczyną.
Wymyśliła sobie specjalnie dawanie prezentu wspólnie. Taki był właśnie jej plan. A ja musiałam cierpieć, zamiast tego wolałabym ciepłe łóżko i spanie. Tak, zdecydowanie na to wyczekiwałam najbardziej po tym obłędnym dniu. Nie specjalnie widziało mi się dawanie prezentu, komuś kto mnie nie obchodził.
— Staniesz przy mnie i nawet nie będziesz musiała się odzywać. Już na tyle ci pozwole. — stwierdziła.
— Jesteś podła. — skwitowałam jedynie, rzucając ponure spojrzenie. — Zawsze skazujesz mnie na takie męczarnie.
— Bo ty mnie nie. — odwzajemniła blondynka.
Wzruszyłam lekko ramionami i nerwowo zaczęłam się rozglądać. Nasza kolej zbliżała się nieubłaganie. Przed nami stało już tylko tyle osób, ile mogłam policzyć u jednej ręki, co zaczęło mnie stresować.
— Zaraz twoja kolej. — powiedziałam z prawdą i wskazałam na przód. Dziewczyna podeszła jeszcze bliżej, a ja wzrokiem znalazłam znajomą mi osobę.
— Balde, Balde, Balde. — powtórzyłam kilka razy jego nazwisko, chowając się za jego plecami. Teraz to był mój jedyny sposób na ukrycie się przed tą niezrównoważoną blondyną. — Nawet nie drgnij.
— Sofía znowu cię do czegoś zmusiła? — zaśmiał się, kiedy ja nadal znajdowałam się przy jego plecach.
— A żebyś wiedział. Do rzeczy niemożliwej i niewykonalnej. — stwierdziłam.
Wychyliłam się w końcu, kiedy chłopak powiedział, że De Jong oddaliła się w głąb klubu.
Sofía mogła się do mnie nie odzywać ale nie trwałoby to długo. Musiała mieć kogoś, kogo mogłaby gnębić swoimi durnymi pomysłami, ale o tyle dzięki niej życie nie było nudne.
— Chodź, zajęliśmy stół. Już większość tam siedzi. — powiedział czarnoskóry i poprowadził mnie do wspomnianego miejsca.
Po już kilku godzinach zdążyłam się zaaklimatyzować i nawet zaczęło mi się podobać. Oczywiście, tylko dlatego że jeszcze nie wpadłam na dzisiejszą gwiazdę. I raczej nie planowałam robić tego przez długi czas, ale wiadomo jakie mam szczęście. Marne.
Sofia była królową parkietu. Właśnie tańczyła do piątej piosenki. Nic w tym dziwnego by nie było gdyby nie to, że to była piąta piosenka z rzędu. Z RZĘDU. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa, a ja postanowiłam ostatnimi krokami podążyć do barku, przy którym stał nawet niczego sobie barista.
— Lea! — z oddali usłyszałam przygłuszony głos przyjaciółki. — Zamów mi coś mocnego!
Pomachałam głową z rezygnowania i zaśmiałam się pod nosem. Z powrotem odwróciłam się do mężczyzny za barem.
— Woda gazowana i coś mocniejszego. — poprosiłam z lekkim uśmiechem na twarzy a ten go odwzajemnił, puszczając mi przy tym oczko i wyjął czyste szklanki.
— Widzę, że świetnie bawisz się na mojej imprezie.
Czy nie o tym mówiłam? Szczęściara ze mnie, naprawdę.
![](https://img.wattpad.com/cover/333740894-288-k666906.jpg)
YOU ARE READING
the night before the war┃ 𝐩𝐞𝐝𝐫𝐢 𝐠𝐨𝐧𝐳𝐚𝐥𝐞𝐳.
Random* ˚ ✦ 𝐨𝐧𝐚, córka trenera fc barcelony, nienawidząca jednego z jego piłkarzy, przy tym dowiadująca się, że będzie musiała wytrzymać z nim cały mundial. ⤵ 𝐨𝐧, hiszpański piłkarz, który równie mocno odwzajemnia wspólną niechęć i na każdym kroku p...