❝𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐓𝐇𝐑𝐄𝐄❞ fight with brother

105 3 1
                                    




— O cię chuj, Jude. — Blondyn jakby momentalnie się obudził i schował się do pokoju, trzaskając drzwiami. Zmarszczyłam brwi spoglądając na John'a.

— A temu co? — Zapytałam, ale nie słysząc odpowiedzi cicho westchnęłam. — Dlaczego upiliście Sarę Cameron, a ty w dodatku jeszcze do niej zarywałeś kretynie. — Zła uderzyłam starszego w ramie z otwartej ręki na co się lekko wzdrygnął.

— Wcale nie, kto ci takich bzdur nagadał! — Spojrzałam na niego niedowierzając w jego słowa.

— Chyba zapomniało ci się, że mieszkam pod jednym dachem z Sarah. — Skrzyżowałam ręce na piersi oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi.

— To JJ ją upił, a ja wcale do niej nie zarywałem! — szatyn zaczął się bronić, lecz nie wierzyłam w żadne jego słowo.

— Kto się tak drze o tej porze. — Zza pleców John'a wyłoniła się jego przyjaciółeczka. Kiara Carrera. Obie się nie lubiliśmy, a gdy zaczęłam chodzić z Rafe'm namówiła mojego brata by mnie wyrzucił z domu. — Co ona tu robi? — Zapytała wkurzona.

— Przyszłam w odwiedziny do brata. — Rzuciłam krótko, uśmiechając się do niej z politowania. — Jak ci się coś nie podoba to wyjdź. — Dłużej patrzeć na nią nie mogłam, bo gdybym to zrobiła to chyba bym się zrzygała. Patrzyłam na szatyna morderczym wzrokiem próbując cokolwiek wyczytać z jego oczu.

— No dobra masz mnie! Przestawiałem się do Sary Cameron! — Krzyknął, a w geście obrony uniósł ręce do góry. — Ale byłem pijany z resztą ona tez. — Chłopak chciał kontynuować, ale przeszkodziła mi w tym moja ręka, uderzająca w jego prawy policzek.

— A mnie wyrzuciłeś z domu jak zaczęłam się spotykać z Cameronem. Jesteś śmieciem John. — Do moich oczu napływały łzy, gdy się wściekałam często płakałam. — Nienawidzę cię!

Wykrzyczałam i opuściłam te straszne miejsce przypominające mi o przeszłości. O tym jak byłam szczęśliwa w związku z JJ'em, a potem poszłam na samo dno będąc z Rafe'm.

Podniosłam swój rower z ziemi, wsiadając na niego. Wtedy usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Zignorowałam to i zaczęłam jechać przed siebie, jednak ta osoba nie odpuszczała i nadal mnie wolała.

Zatrzymałam się i odwróciłam, wysyczałam ciche — Czego? — Ale widząc JJ'a mój wyraz twarzy zmienił się w spokojniejszy. Powtórzyłam pytanie, gdy chłopak nic nie odpowiedział.

Po krótkiej chwili wycedził ciche. — Przepraszam. — uniosłam brwi ku górze nie rozumiejąc o co mu chodzi. — Przepraszam, że upiłem Sarah.. — Dodał na co kącik moich ust ruszył ku górze. Jako jedyny potrafił przyznać się do winy. Nawet ja tego nie potrafiłam zrobić. Nigdy nie miałam okazji go przeprosić.

— Nic się nie stało JayJ. Nie na ciebie jestem zła. — Odwróciłam wzrok od blondyna, mrugając kilka razy, bo poczułam jak do moich oczu napływają słone łzy. — Wybacz, ale muszę jechać. — Spanikowałam i ruszyłam przed siebie, odjeżdżając słyszałam jak Maybank się ze mną żegna.

Przez całą drogę do domu musiałam powstrzymywać się od płaczu co nie było łatwym zadaniem. Zatrzymałam się pod rezydencją i wzięłam kilka głębokich oddechów zanim weszłam do środka. Pozbyłam się obuwia i powędrowałam do kuchni. Wyciągnęłam dwie szklanki do których nalałam wodę, jedna dla mnie za to drugą poszłam zanieść do Sary.

Weszłam do naszego pokoju, blondynka aktualnie spała. Kac morderca upomni się jak wstanie, dlatego szklankę z wodą postawiłam na jej szafce nocnej tuż obok tabletek przeciwbólowych. Sama zaś usiadłam na ogromnej pufie, która stała w kącie pokoju.

Odchyliłam głowę, wpatrując się w idealnie biały sufit. Nie wiem czego próbowałam się w nim dostrzec, być może odpowiedzi na moje wszystkie pytania. Już prawie sama zasypiałam, lecz pukanie do drzwi mnie obudziło.

— Proszę. — mruknęłam pod nosem, a drzwi powoli się uchyliły. Do środka wszedł sam Cameron. Cicho westchnęłam. Chłopak był ostatnią osobą, którą w tym momencie chciałam zobaczyć. — Czego chcesz? — Niezbyt przyjaźnie zapytałam.

— Chciałem się spytać jak się czujesz. — Szatyn stanął opierając się o framugę drzwi. Patrzył na mnie swoim charakterystycznym pustym wzrokiem. Jego oczy nie wyrażały żadnych uczuć.

— Jakby cię to interesowało. — Wywróciłam oczami zwracając swoją uwagę na dziewczynę, która zaczęła się przebudzać. — A teraz wyjdź, Sarah źle się czuje. — Wyszeptałam i podeszłam bliżej łóżka.

Cameron się posłuchał i wyszedł z pokoju, zostawiajac mnie samą z jego siostrą. Blondynka ledwo się podniosła do siadu, nic dziwnego jak balowała całą noc i wróciła pijana nad ranem. Podałam jej szklankę z wodą oraz tabletki przeciwbólowe.

— Pamiętasz co do mnie mówiłaś od razu po przyjściu? — Zapytałam na co uzyskałam tylko przeczące kiwnięcia głową. Przymknęłam na moment oczy, aby się uspokoić. — A pamiętasz jak John b się do ciebie przystawiał? — Tym razem dziewczyna skinęła głową.

— Wiem, że to twój brat, ale byłam pijana.. — Delikatnie się uśmiechnęłam, przytulając dziewczynę. Nie chciałam, aby czuła się ona winna przez mojego niespełna rozumu braciszka.

— Spokojnie, już byłam z nim pogadać. — Sarah wyszczerzyła oczy, spoglądając na mnie jakby zobaczyła ducha.

— Następnym razem nie ryzykuj dla mnie swojego życia. — Obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Blondynka wiedziała jak ja i John b się nienawidziliśmy oraz od niedawna, że JJ to mój były. — Przeżyłaś spotkanie z Maybankiem? — Dodała po chwili.

Jedynie przytaknęłam na jej pytanie. Nie powiem jej, że widziałam swojego byłego w domu brata, całkowicie zaspanego i bez koszulki. Oboje spanikowaliśmy jednak po JJ'u było to bardziej widoczne.

— Ale za to pokłóciłam się z Kie. — Mruknęłam pod nosem. Zanim wyprowadziłam się do Cameronów, ja i Kiara byłyśmy nierozłączne. Ale gdy ona dowiedziała się o Rafie odwróciła się od mnie. Nawet John'a odwróciła przeciwko mnie co spowodowało, że wyrzucił mnie z domu.

— To zwykła dwulicowa szmata. Na pewno się przespała z każdą płotką. — Dwulicowa może i była, ale szmatą na pewno nie. Odsunęłam się od blondynki dając jej znać, że przesadziła.

Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju, napotykając się na czyiś twardy tors. Spojrzałam w górę, aby rozpoznać posiadacza torsu. Rafe. Stał bezczelnie pod drzwiami i wszystko podsłuchiwał.

— Czy ty już nie masz wstydu? — Zapytałam retorycznie z zamiarem wyminięcia szatyna co nie wyszło mi dobrze. Odwróciłam się w jego stronę, patrząc na niego morderczym wzrokiem. — Puść mnie.

— Dlaczego byłaś w chateau? — Wyrwałam dłoń z uścisku Camerona.

— Nie twój interes. — Syknęłam i zbiegłam na dół po schodach, zostawiajac Rafe'a samego. Byłam już zła, a jego obecność jedynie dolewała oliwy do ognia.

Już drugi raz w tym dniu wyszłam wściekła z posiadłości Cameronów. Nie miałam gdzie się podziać, więc pierwszą moją myślą była plaża.

𝐓𝐑𝐀𝐈𝐍 𝐖𝐑𝐄𝐂𝐊, Rafe Cameron (pisane od nowa!)Where stories live. Discover now