Rozdział 3

20 0 0
                                    

Wpatrywałam się w otchłań, czarne tęczówki bruneta, który był wściekły tak jak ja. To był mój pas i nie miał prawa na niego zjechać. Buzowała we mnie furia i chęć uderzenia go, tak mocno, by się nie podniósł.
Jednym, zwinnym ruchem zdjęłam kask z głowy, dostrzegłam w jego oczach przebłysk zaskoczenia, ale zniknęło to tak szybko jak się pojawiło.
- Ja kurwa? Ja? To był mój pas debilu!- wrzasnęłam- miałeś swój! Mogliśmy zginąć! Chociaż nie, i tak nikt nie opłakiwałby twojej straty.
W jego oczach była czysta wściekłość i chęć zabicia mnie na miejscu. Zdziwiło mnie trochę to, że to ten sam chłopak co na imprezie i nie ukrywałam, nie ułatwiał mi zadania.
- Ta napewno- parsknął złowrogo.
- Miło że przyznajesz rację- uśmiechnęłam się z pogardą.
- Kto normalny jeździ o trzeciej w nocy?
- Ja i niestety ty- westchnęłam.
Wywróciłam oczami i sprawnie założyłam kask, aby nie musieć go oglądać z jakiej kolwiek strony.
- Co sie gapisz?- zapytałam.
- Patrzę pod którym kątem twój ryj jest prosty- na twarzy miał wymalowany ironiczny uśmieszek.
- Spójrz w lustro, ono da ci odpowiedź- sarknęłam wsiadając na motocykl.
Brunet nie spuszczał ze mnie wzroku ani na chwilę, póki matka do mnie nie zadzwoniła. Musiałam odebrać, inaczej byłaby jeszcze bardziej wściekła. Nie chciałam aby kara jeszcze bardziej się pogorszyła, do tego stopnia, że nie będę mogła wyjść z domu.
Chwilę się wachałam, bo nie chciałam żeby szatyn wszystko słyszał, nie każdy musiał wiedzieć o moich problemach z rodzicami. Kliknęłam zieloną słuchawkę i nasłuchiwałam potoku słów matki.
- Gdzie jesteś gówniaro?!- wrzasnęła tak, że się wzdrygnęłam.
- Nie wiem- odpowiedziałam niby niewinnie a jednak nie.
- Koniec tego, sprzedajemy ten twój motocykl! Jak tak dalej pójdzie, to może nawet wyślemy cię do innego miasta, skoro ma taki na ciebie wpływ ale to ustalimy potem!
Jej słowa dźwięczały mi w uszach. Sprzedajemy ten twój motocykl. Znieruchomiałam, nawet nie wiedziałam czy oddycham, wyślemy cię do innego miasta. Natychmiast pod bacznym wzrokiem chłopaka rozłączyłam się, nie miałam po co wracać.
-problemiki dają o sobie znać co?- zaśmiał się gorzko.
Spojrzałam na niego z mordem w oczach, jak on śmie się tak ze mnie naśmiewać?! Odwróciłam motor w drugą stronę i wsiadłam na motocykl bez słowa. Telefon nieustannie wibrował, a ja miałam ochotę go w tej chwili rozbić na drobne kawałki.
Poprawiłam się i ruszyłam przed siebie, wystawiając środkowy palec w górę, kierując go w jego stronę.
Jednak to nie było nasze ostatnie spotkanie, ponieważ nie minęła chwila a on już pojawił się u mego boku na swoim urządzeniu. Nie potrafi się odwalić, czy to takie trudne?
- Odwalisz się?!- przekrzyczałam wiatr.
- Nie!!- odkrzyknął.
- Co?!- zrobiłam to specjalnie, aby zdarł sobie gardło.
- Ni..- nie dane mu było dokończyć bo mu przerwałam.
- Co?! Oj, coś cię nie słyszę chłopczyku!!
W tym momencie wcisnęłam gaz do dechy i ruszyłam przed siebie ile tylko się da. Myśląc że odpuścił, uniosłam ręce do góry i wstałam, aby lepiej poczuć wiatr, włosy rozwiewane na tył, wiatr, to co kocham.. zaraz miało mi być odebrane, przez moją własną matkę. Poczułam gulę w gardlę i współgrającą z nią żółć, usłyszałam dźwięk nie tylko mojego silnika, ale i dobrze mi znanego, krwisto czerwonego motoru, współgrającym z drugim.. mojego przyjaciela.
- Antony?!- wrzasnęłam zatrzymując się.
Spodziewając się jego widoku zsiadłam z motocyklu, ten zatrzymał się z pijackim uśmiechem. Potykając się, doszedł do mnie, tajemniczy brunet niestety też się zatrzymał, aby przysłuchać się rozmowie.
Antony miał rozszerzone źrenice, a w nich była chęć balowania do rana. Czy naprawdę muszę się kolejny pierdolony raz zatrzymywać?!
- Hej Aleeexis- przeciągnął moje imie.
Byłam wściekła, podał moje imię temu debilowi, od razu napotkałam jego rozbawione spojrzenie, mi nie było do śmiechu.
- Mhm, co ty robisz pijany na drodze?- zapytałam.
- Właśnie chciałem ci przedstawić moojego koleegę- zaśmiał się pijacko.
Zmróżyłam powieki i zacisnęłam dłonie w pięści, przeczesałam palcami swoje włosy i powiedziałam z mordem:
- Nie ,podziękuję.
- Alex, co ty masz na nodze?!- zawołał Antony.
Znieruchomiałam, na nodze miałam pozostawionego przez ojca siniaka, nie mogłam oddychać.
- Pokaż- odezwał się kurwa królewicz na pieprzonym białym koniu.
W szoku patrzyłam jak ruszył w moją stronę. Moje serce znów zaczęło chory pęd, obijając mi żebra. Słyszałam krew szumiącą mi w uszach.Uważnie obserwowałam każdy krok chłopaka, aż w końcu stanął w odległości nie całego jarda ode mnie. Znów czułam ucisk w gardle, z każdą chwilą coraz mocniejszy. Trudno mi się oddychało.
Odważyłam się i spojrzałam mu w oczy. Były piękne, bo znów błyszczały. Ale coś mnie zaniepokoiło... wydawał się zdenerwowany. Raz po raz zaciskał dłonie w pięści. On naprawdę się stresował i ja to czułam.
- Odwal się ode mnie, problemiki dają o sobie znać i co cię to obchodzi.
Cofnęłam się o krok, wyraz jego twarzy się nie zmienił. Nie wiedziałam co skłoniło mnie do wypowiedzenia tych słów, ale chyba przeholowałam.
Atmosfera do tego stopnia zgęstniała, że bez trudu dało się pokroić ją nożem. Antony wpatrywał się w odgrywającą scenkę, a ja nie miałam ochoty na przedstawienie, którego miał być świadkiem.
- Kurwa nie bądź dzieckiem- warknął.
Zabolało. Rodzice od zawsze mi powtarzali ten sam tekst każdego dnia, na samo wspomnienie o nich, oko mi się zaszkliło. Bez słowa, założyłam kask i odjechałam najszybciej jak się dało. Słyszałam za sobą stłumione przez kask krzyki chłopaków. Ale ja ich nie posłuchałam.

                                                                    ***
Ból głowy nie opuszczał mnie, nawet na chwilę. Czułam się po prostu źle. Wydarzenia uderzyły moją głowę z ogromną siłą. Chłopak, Antony, blizna, chło.. czekaj czy on to widział?! Moja dusza wewnętrznie krzyczała, chciała się poruszyć, ale nie wiedziała jak. Zdezorientowana rozejrzałam się dookoła, nie wiedziałam gdzie jestem i co się wydarzyło. Pamiętam jak odjechałam i.. film mi się urwał, krzyki mieszały się z tarciem butem o asfalcie.
Rozchyliłam ostrożnie powieki i rozejrzałam się powoli, skanując blade ściany budynku szpitalu. W jednej chwili natychmiast się ożywiłam, zastanawiałam się co ja tutaj robię. Moje serce zaczęło szybciej bić, wydawało mi się, że tak głośno biło, aż ja to słyszałam. Piski jakiejś maszyny wydawały się dziwnie przyjemne, nie denerwujące jak zazwyczaj, tylko kojące..
Wtem poczułam miękkie palce oplatające mój nadgarstek, potrząsając nimi. Gdybym mogła otworzyć oczy, zrobiła bym to, ale nie mogłam. Nie byłam w stanie poruszyć jakąkolwiek częścią ciała. Minęła chwila zanim w miejscu oplatających mnie męskich palcy, poczułam zimno. Byłam uwięziona we własnym ciele i nic nie mogłam zrobić.
Czułam na twarzy czyichś oddech pachnący miętą, wiedziałam już, że to Antony, to jego zapach. Mówił do mnie stłumionym, zachrypniętym głosem:
- Zabiję Night'a , wiem, byłem pijany- westchnął- nie powinienem, tak bardzo cię przepraszam.
Po tych słowach odzyskałam możliwość ruchu i natychmiast uchyliłam powieki, dostrzegając zaskoczoną twarz Antony'ego. Szybkim ruchem zdjęłam trzęsącą się dłonią bladą kołdrę. Chłopak wytrzeszczył oczy i podrapał się po karku.
- Hej- wymruczał.
- Night, kto to?- zapytałam-  nie..
Dotarło do mnie to, że Night to ten chłopak, który spowodował mój wypadekm wystraszył mnie, a ja odjechałam. Uderzyła mnie odromna fala złości, przypływające z każdą sekundą.
- Gdzie on jest?- zapytałam stanowczo.
- Wiem co sobie myślisz, ale..
- Gdzie on..- przerwałam mu.
- ..To nie jest dobry pomysł- dokończył, nie zważając na moje słowa.
-.. Jest- nie dawałam mu za wygraną- z resztą nie jesteś moim ojcem.
Po moich słowach, podniosłam się s łóżka i obolała ruszyłam korytarzem. Każdy krok bolał mnie niemiłosiernie. Wszystko sprawiało mi ból i zakłopotanie. Kręciło mi się w głowie i to było okropne.
Korytarze były jak labirynt, ciągneły się w nieskończoność. Przechodząc obok lustra, zatrzymałam się. Miałam na sobie szpitalną koszulę, moje włosy były spięte w luźnego koka, a moje ręce zdobiły bandarze, tak samo jak i nogi. Pod moimi oczami zawitały since, cała byłam blada.
Nie wiele myśląc, rozpuściłam włosy, a gumkę rzuciłam na podłogę. Byłam wkurwiona na tego całego Night'a , co on sobie myślał, że może tak po prostu spowodować wypadek?
Czekoladowe włosy bezwiednie opadły na moje ramiona. Zrobiłam naburmuszoną minę, po czym krzyknęłam wkładając w to wszystkie te emocje. Moje echo rozniosło się po całym szpitalu, dotarło do mnie to, żd Zach zniszczył mi życie. Upadłam na kolana i drżącymi dłońmi zakryłam twarz, byłam kurewsko załamana i nie potrafiłam się z tym pogodzić. Łzy zaczęły nie kontrolowanie spływać po policzkach, spadając na lodowatą podłogę.
- Axe?

Witam i o zdrowie pytam!
Dzisiaj 1330 słów. Ostatnio nie mam weny i trudno mi się przyłożyć. Moim zdaniem nie jest najlepiej, ale będę poprawiać na bieżącą.
I co myślicie o tym rozdziale?
Do zobaczenia w kolejnym!

With the windWhere stories live. Discover now