Old me New town

81 4 36
                                    

Nie wiem gdzie, nie pamiętam kiedy i w jaki sposób, ale znalazłam się w pokoju niczym nie przypominającym tego z mojego dawnego mieszkania. Co ja tu robię? Otóż moi rodzice postanowili, że przeniesiemy się do domu rodzinnego z uwagi na to, że nasza niegdyś czteroosobowa rodzina rozrosła się na sześcioosobową. No i tak tu się znalazłam, nie pamiętam drogi więc pewnie musiałam zasnąć. Wstałam z łóżka, a podchodząc do okna zobaczyłam piękny śnieżny puch którego w moim mieście ciężko było zobaczyć nawet w porze zimowej, a mamy jesień jeśli kalendarz dobrze mówi. Skierowałam swój wzrok na okno sąsiedniego domu, firanki były rozsunięte, a samo okno skierowane centralnie na biurko przy którym teraz przesiadywał uroczy, blondwłosy chłopak. Chociaż patrząc na niego miałam wrażenie, że jest ode mnie młodszy to jednak gdzieś z tyłu głowy miałam nadzieję, że jest jednak zbliżony do mojego wieku. Był naprawdę uroczy. Zanim zdążyłam odejść chłopak widocznie poczuł się obserwowany przez co z paniką spojrzał się na drzwi jego pokoju.

'Dlaczego tak spanikował?'

Po uspokojeniu się zwrócił uwagę w drugą stronę tym razem mnie zauważając. Lekko wystraszony pomachał mi z nieśmiałym uśmiechem następnie wracając do poprzednio wykonywanej czynności. Spięłam się na jego poczynania, nigdy nie miałam jeszcze styczności z tym, że to ktoś wykonał pierwszy ruch. W kwestii poznawania ludzi nigdy nie byłam dobra, nie potrafiłam podejść do danej osoby i zapytać czy chcę się poznać. Nie wynika to z żadych traum, nie jestem też nie śmiała po prostu myśl o tym, że jak zapytam to ta osoba nie będzie chciała i po prostu mnie oleje jest najzwyczajniej przerażająca. Staram się jak mogę żeby wyglądać dobrze wtedy ludzie sami przychodzą co jest dla mnie łatwiejsze niż samemu do kogoś podejść, jednak moje starania idą na marne chociaż sama uważam, że nie wyglądam źle to i tak nikt nie podchodzi. Może po prostu muszę się już z tym pogodzić.

"[y/n] zejdź proszę na dół mamy gości" z rozterek wyrwał mnie melodyjny głos mojej mamy "Nasi sąsiedzi przyszli nas przywitać" odwróciłam się spowrotem w stronę okna by zobaczyć blondyna dalej siedzącego przy biurku

"Już idę" wyszła z pokoju, a ja przejrzałam się w brudnym po poprzednich właścicielach lustrze 'później je umyję' po upewnieniu się, że wszystko jest okej opuściłam pokój pełen pudełek.

Idąc korytarzem natknęłam się na moją młodszą siostrą widocznie spodziewającą się kogoś w jej wieku. Ubrała najlepszą sukienkę, bez rajstop chociaż wiadomo, że w tym mieście zawsze jest zimno.

"To tylko nasi sąsiedzi założę się, że będzie to para staruszków" włożyłam ręce do kieszeni moich czarnych jeansy'ów 

"A skąd wiesz może będzie tam jakiś fajny chłopak" obróciła się wokół własnej osi powodując ruch jej sukienki "Przecież nie wyjdę w jakichś szmatach"

"A ty przypadkiem nie masz chłopaka?" spojrzałam na nią z podniesioną brwią jakby była na przesłuchaniu "Tyle mi o nim mówiłaś, a teraz po prostu go rzucisz?"

"On i tak mnie zdradza" niewzruszona zaczęła kierować się w stronę schodów "Wiem co teraz powiesz, że powinnam z nim zerwać, ale ja tego nie zrobię"

"Dlatego właśnie cię nie rozumiem" westchnęłam idąc za nią po schodach 'skoro ją zdradza to nie zerwanie z nim jest jak pozwolenie mu na dalsze zdradzanie'

Zeszłyśmy we dwie na niższe piętro chociaż naszych sąsiadów było widać już ze schodów. Była to bardzo sympatycznie wyglądająca kobieta, a obok niej siedział dość wysoki, grubszy chłopak, czyli prawdopodobnie jej syn. Przed nimi siedzieli już moi rodzice wraz z dwoma braćmi.

"Są i dziewczyny" nasza rodzicielka uśmiechnęła się na nasz widok od razu odwracając się w stronę naszych gości "Napewno nie chcecie się niczego napić?" zapytała gdy moja siostra siadła dość blisko naszych gości, a ja nawet nie myślałam by podzielić jej poczynania

Zimowa (nie)codzienność Where stories live. Discover now