33. Sans maître

301 78 126
                                    

2 miesiące później...

— Okropna ta książka — podsumował Jin, zwracając znudzoną twarz w stronę współlokatora.

— A co, nie ma trupa w każdym rozdziale? — zapytał prześmiewczo Jimin, grzebiąc w szafie i wyjmując z niej przeróżne pudła i pudełka.

— No wiesz, nigdy nie ciągnęło mnie do nieboszczyków.

— Za to do nagrobków już prędzej.

— Bardzo zabawne — skwitował Seokjin, po czym odstawił lekturę na bok i zbliżając się do okna, mechanicznie wyjrzał na zewnątrz. Dzień był przyjemny. Słońce świeciło jasno i zasnuwało całą połać nieba. Nic dziwnego, że większość studentów spacerowała po ogrodzie, z uśmiechem oddając się letniemu rozleniwieniu. Brunet przesunął wzrokiem po ich drobnych sylwetkach, a potem westchnął teatralnie i zwrócił się do nastolatka z tymi słowami:

— Zdradź mi swój największy „bieliźniany" sekret.

Blondyn parsknął i popatrzył na niego z niedowierzaniem w oczach. Prędko odłożył do szuflady jedną ze swoich bluzek, a następnie podszedł do chłopaka i przystając obok, powiódł spojrzeniem na rozległy dziedziniec.

— Po co ci ta wiedza? — dopytywał rozbawiony, krzyżując ręce na piersi.

— Po to, żeby nawiedzały mnie koszmary — odparł złośliwie wyższy, ale zaraz zmienił ton, nieoczekiwanie poważniejąc. — Ekhem, chcę wytworzyć między nami... sekretne porozumienie — dodał zaraz. — Wyjeżdżasz i...

— I?

— No wiesz, przyjaźń i takie tam.

Jimin uśmiechnął się przelotnie, a później zerknął na współlokatora, chcąc upewnić się, czy ten znowu nie żartuje. Ciemnowłosy wydawał się jednak dziwnie przygnębiony.

— Yhymn, czyli warunkiem naszej przyjaźni jest to, czy zdradzę ci jakiś pikantny sekret? — ciągnął, uśmiechając łobuzersko.

— Widzę, że zaczynasz nadążać za moim tokiem rozumowania — odparował Jin, wciąż nie odrywając wzroku od okna.

Park pokręcił drobną główką i przysiadł na łóżku. Stresował się przed jutrzejszym dniem. Nie wyjeżdżał daleko, mimo to z lękiem myślał o nowym miejscu. Z jednej strony cieszył się, że opuszcza Ecole De Musique, z drugiej z żalem spoglądał na wszystkie znajome kąty. Początkowo nie chciał nawet słyszeć o żadnej podróży, lecz po dłuższym namyśle przystał na propozycję Namjoona i obiecał dołożyć wszelkich starań, by uczynić swoje życie lepszym. Tęsknił za wolnością — za straconym czasem, poczuciem swobody i beztroski. Być może to naiwne, ale wierzył, że zmiana środowiska wyjdzie mu na dobre. Pragnął odzyskać równowagę, zapomnieć o tym nieszczęsnym zauroczeniu i oddać się swoim pasjom.

— Jesteś nienormalny — skwitował i powrócił do przerwanej czynności. Najpierw wyjął z szafy swoje rzeczy, a potem zajął się ich pakowaniem.

— Odkąd się taki wstydliwy zrobiłeś, pieszczoszku?

— Od dzisiaj — wyrzucił blondyn, rozglądając się za drugą skarpetką do pary. — Chcesz wykraść pilnie strzeżone tajemnice — ciągnął z udawanym oburzeniem.

— No wiesz, nigdy nie osiągnę takiego poziomu wtajemniczenia co Min, ale... — Seokjin urwał nagle, orientując się w porę, że popełnił spore faux-pas. — Ekhem, cholerny gorąc. Co za idiota pozamykał wszystkie kwatery?! — rzucił w rozgorączkowaniu, całkowicie zapominając, że to on obstawał za przymknięciem okien.

Wokół nich zapadła krępująca cisza. Jimin posłał współlokatorowi srogie spojrzenie, ale zaraz uciekł wzrokiem i chwycił za swoją koronkową koszulkę, by później z impetem wepchnąć ją do podróżnego kufra. Nie skomentował tego w żaden sposób. Starał się zapomnieć o Minie, ich ostatnim spotkaniu i liściku, który wciąż trzymał przy sobie i do którego zaglądał w chwilach zwątpienia. Od przeszło dwóch miesięcy skutecznie unikał pianisty. Omijał jego sale wykładowe, wychodził, kiedy ten pojawiał się na stołówce, a gdy wpadali na siebie w korytarzu, od razu spuszczał głowę. Odczuwał wstyd i coś jeszcze. Coś, czemu nie chciał pozwolić dojść do głosu.

Ivre de musique | YoonminOù les histoires vivent. Découvrez maintenant