Zaproszenie Nie Do Odrzucenia

728 27 68
                                    


Pod dom dojechaliśmy mega szybko, bo w niecałe 15 minut, a zazwyczaj były korki, więc dojeżdżaliśmy zwykle w jakieś 30.

Każdy wyszedł z samochodu, a Dylan znów pomógł poszkodowanemu wyciągnąć z bagażnika bagaż, i odprowadził go do pokoju.

Nie uniknione oczywiście były wskazówki i kazania Vincenta, bo zrzucił go na niego tuż po wejściu ku nie takim skromnym progom Willi Monetów.

Nie odbyło się też bez zaproszenia do biblioteki, gdy się rozpakuje.

Oczywiście, zaproszenie nie do odrzucenia.

Bo gdybyś odrzucił, twoja karta kredytowa zostanie odcięta, ewentualnie Vince się zbuntuje i nawiedzi cię w nocy, w koszmarach, biblioteką. Eee tam, nie ma się czego bać, on tylko tańczy Maju Maj na twoim kiblu z Gohą official...

Czekaj, co?!?

Hailie, odkleiło cię, Hailie!

Poszłam do swojego pokoju z delikatnym uśmiechem na ustach i zamknęłam się w swojej sypialni, rozmyślając nad całym zajściem z Tonym, o tym, że to przeze mnie, on mógł umrzeć, a nawet umarł, ale to jakiś Cud Z martwych wstania...

Rozmyślałam nad tym wszystkim długo, bardzo długo, bo po kilku godzinach do mojego pokoju zapukał Shane.

- Proszę! - wykrzyknęłam, wybita z transu

- Kolacja, mała Hailie - powiedział i wyszedł, bez ani słowa więcej

Chociaż tak pewnie nie było, zaczęłam wmawiać sobie, że On jest na mnie zły, za całość zajścia z Tonym, że przecież oni mnie tu nie chcą.

Jakby nie było, to ja byłam piątym kołem u wozu, niechciana, przyjechałam tu tylko temu, że osoba, która stała się moim prawnym opiekunem, z łaską wzięła mnie pod swoje skromne progi.

Jakie skromne?

Tu od wejścia waliło bogactwem, pieniędzmi i...

Miłością.

Chociaż często nie okazywaną, to jednak miłością, przekazywaną sobie wzajemnie przez braci Monet.

Wyliczając stamtąd zaginioną siostrę Monetów, która dołączyła do nich po latach, i odstawała od nich charakterem, wyglądem, wszystkim!

Tak, to byłam ja.

Wyciągnęłam z szafki swój pamiętnik, który zaczęłam pisać dzień po śmierci dwóch najbliższych mi w tym czasie osób. 

Mamy, i ukochanej Babci, która tego dnia zasłabła...

Pomyślałam sobie, co by było, gdyby żyły, gdybym nie wiedziała o piątce moich rzekomych braci, i dalej wiodła bym moje spokojne, wiejskie życie.

Otwarłam notes, i w myślach zaczęłam czytać.

- "Strona numer jeden - bezgłośnie zaczęłam, jak i kontynuowałam - Drogi Pamiętniczku, moja Mama i Babcia nie żyją, podobno mam braci, BRACI. I to pięciu. Wiem, że każdy jest starszy i wieje od nich bogactwem. Fortunom!" - uśmiechnęłam się i odstawiłam go na bok

Nie potrafiłam na to patrzeć. Łzy zaczęły spływać ponownie po moim policzku.

Jebać tą głupią kolację! Jebać świat! Jebać pieprzoną Hailie Monet...

Bez większego wahania wyciągnęłam rękę ku wystającej z mojego różowo-białego, szkolnego piórnika i wyciągnęłam z niej małą temperówkę, odcieniu pasującego do tego, przyzdabianego piórnik.

Dostałam go od mamy. Na dziesiąte urodziny, a w ostatnim roku jej życia postanowiłam wziąć go do szkoły, służył mi do teraz.

Z empatią rzuciłam temperówką o podłogę, nie wykonując przy tym większego huku i rozwaliła się w pół.

Nie zrobiłam tego z żadnego zamiaru, ani bez żadnego celu, ale moim oczom ukazało się ostre narzędzie.

Żyletka.

To była żyletka.

Prawdziwa żyletka.

Taka, o której czytałam w książkach, lub widziałam w filmach.

Podniosłam ją i przyłożyłam do nadgarstka, wykonując na nim niewielkie i niegłębokie cięcie, daleko od żyły.

Chciałam to zakończyć, ale także przed końcem sprawić sobie nieco bólu.

Takiego, na który zasłużyłam

Kolejne cięcie i kolejne krople krwi spływające po mojej ręce.

Teraz jednak, było jej dużo więcej.

Aż za dużo.

Ja nie chciałam, żeby było jej aż tak dużo.

Prawda?

Ocknęłam się dopiero, gdy usłyszałam kolejne pukanie. Spanikowana wybiegłam w stronę łazienki i obłożyłam rękę bandażem, następnie narzucając na siebie szarą bluzę, którą kiedyś podebrałam od Dylana. Pożyczona, ale nie zwrócona. 

Otworzyłam i ujrzałam sylwetkę Tony'ego.

- Młoda, kolacja jest 

- Wiem, chwilka... - odpowiedziałam

Westchnął i wyszedł, a ja zapominając domknąć drzwi, zrzuciłam z siebie bluzę i bandaż, a następnie wykonałam kolejną prostą linię krwi.

Ale tym razem była ona bardzo blisko żył.

Aż za bardzo.

Krwi było dużo.

Nie tyle, co chciałam.


//Hejka, kolejny rozdział. Wattpad wprowadził mega funkcję, że jeśli mam wenę, mogę napisać kilka rozdziałów na dzień, a opublikują się one kiedy chce, automatycznie. Ten rozdział piszę chwilę po tym, jak skończyłam pisać ten pod tytułem "Niezbyt Ciekawe Show (2)". Mam nadzieję, że ten również wam się spodoba. Oraz MEEEEEGA pragnę podziękować za każdy komentarz, wyświetlenie, i gwiazdkę (w sensie zagłosowanie na rozdział) mamy Top 3 w #Rodzina , ale lecimy po pierwsze miejsce! Na książce jest już prawie 300 wyświetleń, a dawniej nie wyobrażałam sobie nawet tak wielkich cyfr. Mały gest cieszy najbardziej :) Jak myślicie, co stanie się z Hailie? Nie wiem czy pojawi się dzisiaj jeszcze jakiś rozdział, bo nie będzie mnie w domu, ale obiecuję, że się postaram, tu macie moje słowo! Dobra, trochę się rozpisałam hah :)))

Co wy byście zrobili na jej miejscu? -------->

opinia --------------------------------------------->

krytyka ------------------------------------------->

błędy --------------------------------------------->

(755 słów)

Rodzina Monet - moja wersjaDove le storie prendono vita. Scoprilo ora