To dla ciebie.

1.1K 30 22
                                    

-Vicki.-Chłopak złapał mnie za ramię.
Był piękny wieczór.Księżyc był w pełni widoczny.Gwiazdy oświetlały niebo.Było słychać idelanie szum fal.Powietrze było rześkie.Zbliżał się wieczór,a na niebie pojawiał się już Fioletowo-różowy zachód słońca.
-Chodz.-Złapał mnie za rękę.Wyszliśmy z domu.Gdy zobaczyłam krajobraz widniejący przede mną przypomniałam sobie dlaczego tak bardzo zawsze kochałam te miejsce.Co dziennie były tutaj cudowne zachody i wschody.Chłopak pociągnął mnie w stronę plaży.W oddali widziałam,już kładkę.Na której leżał koc,a obok sushi i czerwone wino.W oczach pojawił mi się błysk.Byłam tak zaskoczona.Nie spodziewałam się,że chłopak przygotuje nam kolację.Do tego przy takim widoku.Usiadłam z jednej strony koca przede mną leżał talerz na którym było pełno kawałków sushi.Chłopak usiadł na przeciwko.Nalał mi wina.Dzwięk fal jeszcze bardziej podkreślał romantyczność.
-Ostatnia nasza taka kolacja kiedy wspólnie jemy to co oboje kochamy Vicki.-Powiedział cicho mając w oczach smutek.
-Dziękuje za to co dla mnie przygotowałeś.-Zmieniłam temat nie chciałam rozmawiać o tym,że za 3dni wyjeżdżam.
-Dla ciebie wszytko.-Uśmiechnął się.
Wszytko wyglądało tak schludnie i ładnie.Na około kładki palili się świeczki.Na szczęście nie było wiatru.
-Chce ci powiedzieć,że nie ważne co się stanie to zawsze możesz na mnie liczyć.Napisać zadzwonić czy nawet przyjechać.Zawsze tutaj będzie dla ciebie miesjce.Ja i ten dom będziemy na ciebie czekać rozumiesz?Nawet po tych jebanych 5 latach dzwi będą otwarte tak samo,jak moje serce.-Zaczął mówić.
W moim oczach stanęły łzy.
-Kocham cię i zawsze kochałem.Nie od kocham się tak magicznie poprzez te kilka lat.Czekałem na to co teraz mamy tyle lat i się doczekałem.Mogę czekać na ciebie dalej.-Złapał mnie za rękę.
-Mimo tego,że będzie mi brakować twojego dotyku,droczenia się,pocałunków,przytulania,a nawet obrażania się.To poczekam.-Zaczęłam płakać.Zaczął obiecywać mi wieczną miłość.
-Noah ja nie mogę wyjechać..-Zaczęłam dramatyzować.
-Kochanie musisz.Zrób to dla mnie.Dla nas,nie płacz.-Przytulił mnie.
-Nie mogę rozumiesz cię zostawić kocham cię..kocham cię...kocham.-Zaczęłam powtarzać w kółko.
-Vicki spójrz na mnie.-Podniósł moją twarz z której spływały łzy.
-Jesteś jedyną osobą która sprawia,że jestem szczęśliwy.Uczyń mi te szczęście i zrób coś dla siebie.Zasługujesz na wszytko co najlepsze.To było twoje marzenie od tylu lat.Od małego opowiadałaś mi o tej uczelni.Nie rezygnuj dla mnie.-W jego oczach pojawiały się łzy.Próbował być silniejszy.Bolało go to tak samo,jak mnie.Chciał wmówić mi,że tam będę szczęśliwa,ale to nie prawda.Przylożył moją głowę do swojej klatki piersiowej.
-Słyszysz?.-Zapytał?
-Co?-Nie zrozumiałam z tego nic.
-Moje serce bije dla ciebie.-Powiedział wpatrując się na zachodzące słońce.Tym co powiedział po prostu mnie rozwalił.Moje serce robiło się na dwa kawałki.Płakał w jego rękaw.Już wtedy wiedziałam,że zostanie z nim będzie boleć.Już bolało,jak cholera.
* * * *
-To twoja ciocia.-Kate zaczęła mówić.
-Hej bombelku.-Przywitałam się przybliżając buzię do brzucha.
-Niestety twoja ciocia Vicki nie będzie przy twoim porodzie.Nie poznasz mnie od pierwszych dni.Zobaczymy się jeszcze na pewno.-Położyłam rękę,aby poczuła moją bliskość.
-Kate...-Uroniłam łzę.Pożegnanie z przyjaciółko było okropne.Nie sądziłam,że szybko ją zobaczę.
-Mam nadzieje,że ułożysz sobie życie na które zasługujesz.Byłaś i jesteś najlepszą moją przyjaciółką.Nic się nie zmieni.Pisz do mnie.Wyśli mi filmik,jak dzieciaczek się urodzi.Opowiedz dla tego małego bombla o mnie.Aby wiedziała lub wiedział kim jestem.Nie zapomnij o mnie.Dziękuje ci za wszytko.-Cały makijaż mi się rozmył.
-Napewno będzie wiedział czy wiedziała kim jesteś.Niech wie co to prawdziwa przyjaźń.Nauczy się od nas.Kocham cię kochana.Przyjedź do mnie kiedyś.-Przytuliła mnie.
-O której jutro wyjeżdżasz?-Zapytała cała zapłakana.
-O 22.A ty nie płacz i nie denerwuj się.-Posłałam dla niej szczery uśmiech.

Nie dowieżałam dalej,że jutro pożegnam się ze wszystkim co dla mnie ważne.Zaczne nowe życie.Nikt nie będzie mnie znał.Nie będzie wiedział,jaką miałam przeszłość i co mnie spotkało.Będe musiała znów udawać tą poukładaną,a w głowie będę miała chaos.Jestem już dorosła,a nie umiem podjąć żadnej decyzji.Nie chcę nikogo poznawać chcę zostać.Co dziennie budzić się i wstawać z Noah.Przytulać go i kochać się z nim.Strata co najgorsze co może być.Dziem przed samym wyjazdem miałam wątpliwości.Nie umiałam wybrać rozsądnie.Wiedziałam jedno,gdy zostanę mój związek z Noah się uda.Lecz,gdy pojadę nasza relacja zniknie.Nie będzie już między nami nic.Chciałam bardzo z nim być.Obok niego.Co by było,jak bym została i byśmy zerwali?Miałam milion takich myśli.Teraz,jak muszę zmierzyć się z rzeczywistością jest mi trudniej.Nie wyobrażam sobie tego,że jutro pocałuje go ostatni raz.
* * * *
-Masz wszytko?-Spytał Noah.
-Mam.-Powiedziałam.
Zabrał z domu moją walizkę.Była zapchana po brzegi.Mama wyszła przed dom.
-Powodzenia córciu.Przerpaszam jeszcze raz za wszytko.Kocham cię.-Pocałowała mnie w czoło.
-Żegnaj matko.-Odwróciłam się w stronę samochodu.Nie czułam pustki żegnając się z matko.Nie liczyła się w żadnym stopniu.Gdy wyjechałam z uliczki na której mieszkałam poczułam ulgę.
-Po tylu latach wreszcie stąd wyjeżdżam.-Szepnęłam patrząc w okno,za którym padał deszcz.Idelanie pasował do mojego samopoczucia.
Chłopak położył mi rękę na udo.
-Będzie dobrze zobaczysz.Poznasz nowe osoby.Nowego chłopaka.-Zaczął wymieniać.
-Nie chcę nowego chłopaka chcę ciebie.-Krzyknęłam.Zaczęłam znów płakać.Przez całą drogę trzymałam chłopaka za rękę.Nie chciałam go puścić do momentu dopóki nie będę odprawiona.Gdy dojechaliśmy na miejsce mój oddech przyspieszył.Ręce znaczy mi drżeć.Nogi były,jak z galarety.Musiałam wziąśc kilka głębokich wdechów,aby wysiąść.

Szliśmy przez długi korytarz.
-Patrz tutaj jest twoja odprawa,już wpuszczają do samolotu.-Powiedział chłopak wskazując palcem.
Poszliśmy w tamto stronę.Chłopak mnie pocałował najmocniej i najczulej,jak mógł.Łzy leciały mi jak szalone.
-Kocham cię rozumiesz będę czekać na ciebie.-Szepnął mi w ucho.Nie mogłam się uspokoić.Dostałam jebanego ataku paniki.
-Nie nie ja nie mogę lecieć.-Protestowałam.
-Dzień dobry,proszę o paszport i dokumenty.-Odezwała się jakaś brunetka.
-Piszczało mi w uchu czułam,jak bym miała zemleć.
-Nie mogę przepraszam.-Zabrałam kobiecie moje dokumenty.
-To pomyłka.-Odwróciłam się w stronę wyjścia.
- nie rób tego idź kurwa.-Krzyknął widziałam łzę która spłynęła mu po policzku.
-Noah zabierz mnie do domku na plaży.-Pocałowałam go i złapałam go za rękę.
2 tygodnie później.
Spędziłam,jak najlepiej te 2 tygodnie.Nie puściłam go ani na chwilę.Chciałam być,jak najbliżej.Za każdym razem,jak się odalał tęskniłam.Matka nie wiedziała,że wróciłam.Nie liczył się nikt oprócz niego.To go pragnęłam rano
,po południu,w nocy.Chciałam zostać,ale nie mogłam.Noah poczeka na mnie obiecał mi to...

-Żegnaj Vicki.-Posłał mi pocałunek.
Chciał dla mnie,jak najlepiej.
-Masz klucze do domku,po tych jebanych 5 latach wejdź,jak do swojego.Bo to twój dom..Nasz...
Kocham cię.-Dodał.
-Kocham cię,żegnaj Noah.-Stałam jak wryta patrząc,jak odchodzi.

W samolocie widziałam,już szarą rzeczywistość.Nie chciałam żyć bez niego.Nie potrafiłam.

Only you Where stories live. Discover now