Pomogę ci

1.1K 35 2
                                    

Cały ranek myślałam o studiach.Co będzie dalej i,jak będzie wyglądać moja przyszłość.Może będę skazana na matkę albo na własną sobie.Do domu wrócił Noah którego przywitał Lucas.Chłopacy od małego się lubili.Czasami nawet byłam zazdrosna o to że chłopak spędza z moim bratem tyle czasu.Od razu przyszedł do mojej sypialni.
-Hej Vicki.-Przywitał się.
Byłam na niego zła że nie było go wtedy kiedy go najbardziej potrzebowałam.Usiadłam wpatrując się w jego twarz.Nie przywitałam się.
-Co ci się stało w twarz?-Zapytał i przerażeniem i podszedł bliżej,aby dokładniej się przyjrzeć.
-Gdybyś był to byś wiedział.-Powiedziałem to najbardziej oschłym tonem na jaki mnie było stać.
-Przepraszam ale musiałem załatwić swoje sprawy.-Wyznał siadając obok.
-Tak jasne ty i te twoje sprawy.-Odsunęłam się od niego.
-Matka ci to zrobiła?-Dotknął mojego policzka.Posłałam mu takie spojrzenie które mówiło odpowiedź.
-Co za suka.-Skrzywił się.
-Co się stało opowiedz.-Zaczął nalegać abym mu opowiedziała.
-Nie dostałam się na studia.-Oczy same z siebie stały się szklane a pierwsza łza spłynęła mi po policzku.Kilka słów a za sobą miały tyle smutku.
-Jak to?-Zmarszczył swój nos na co widziałam że jest przejęty.
-Noah już nie mam co o nich nawet myśleć.Strcaciłam szansę na uwolnienie się rozumiesz.-Objęłam bruneta,aby nie widział moich łez.
-Będzie dobrze obiecuję ci to.Pamietaj że zawsze jest wyjście.-wyszeptał mi cicho do ucha.
Po kilku minutach udał się do swojego pokoju.Zostałam sama ze swoimi myślami.Czułam że coraz bardziej mnie otaczają.Z jednej myśli tworzy się milion innych.Spadałam w przepaść i nie mogłam niczego się złapać.Nikt nie mógł mnie uratować.Czułam się okropnie fizycznie i psychicznie.Nie umiałam wyjść z tej pułapki.Jedyne co mogłam zrobić to w niej siedzieć i czekać na pożarcie.Moja głowa była zapełniona nie mogłam odnaleźć żadnej dobrej myśli która mogła by sprowadzić mnie na dobry tor.Podeszłam bliżej do szafki przy łóżku.Sięgnęłam do półeczki i wyciągnęłam z niej ostrze.Potrzebowałam tego.Obiecałam sobie że już nigdy tego nie zrobię.Lecz spadałam w dół musiałam się czegoś złapać.Nawet jak to robiło mi krzywdę.Chciałam tego nie myślałam o niczym innym niż tym.Pociągnęłam ostrzem po ręce.Czułam ból który narastał.Nie był czymś złym pomagał mi.Czułam wewnętrzny spokój i ukojenie.Przejchałam raz później drugi, trzeci,czwarty i już sama po piątym nie liczyłam.Krew tryskała w cztery strony.Co kolejna rana czułam jeszcze większe ukojenie mojego bólu.
Siedziałam wykrwawiają się kilka minut po czym wstałam i poszłam do łazienki.Zaopatrzyłam rany i zaatakowałam krwawienie.Rany były świeże i dopiero po czasie bolały.Miałam blizny które było widać na ciele i te które były na sercu.
Wyciągnęłam papierosa i udałam się z nim na balkon.Nie obchodziło mnie już to czy matka wyczuje czy nie.Miałam ją szczerze w dupie.Nie interesowały mnie już jej zakazy i upomnienia.Nie mogła już mnie skrzywdzić bo większa rana na sercu mogła by spowodować to czego nikt by nie chciał.
                         * * * * *
Stałam patrząc na siebie.Mając na ciele coraz więcej ran.Minęło kilka dni od ostatnich incydentów.Lucas wyjechał zostawiać mnie samą z matko.Przez te dni bardzo mnie wspierał i rozumiał ze mną na temat matki.A Noah starał się być jak najczęściej przy mnie.Matka co dziennie upominała mnie że mam mu powiedzieć żeby się wynosił bo,jak nie to sama to zrobi.Już nie piła ucieszyła się tak bardzo na widok swojego syna,że nie chciała mu pokazać jak upada moralnie.Nic się nie układało tak,jak powinno.Ciągle było tak samo.Przez te dni uciekłam z domu chodź na chwilę by poczuć na ustach krople alkoholu czy zapalić papierosa.Wiedziałam że zachowuje się,jak matka.Jeszcze nigdy nie upadłam tak nisko jak teraz.
-Hej mam coś dla ciebie.-Wręczył mi do ręki kopertę brunet.
Spojrzałam się na niego niepewnie.Otworzył kartkę gdzie było zaproszenie na kolejny wyścig samochodowy.Był to finał.
-Mam nadzieję że przyjdziesz zobaczyć mnie w akcji.-Uśmiechnął się szczerze.
-A kiedy?-Zapytałam.
-Dziś więc się szykuj bo czasu co zabraknie.-Zaśmiał się.Nie czekał na moją odpowiedź bo wiedział że będę.
Dostałam takie zaproszenie jako jedyna.Żadna z moich znajomych ani Sofi ani Kate jego nie otrzymali.Poczułam się wyróżniona,że mogę być przy nim w takiej chwili.
Już od dłuższego czasu nie widziałam się z przyjaciółkami.Zasypywały mnie wiadomościami czemu się nie odzywa i ci się dzieje.Odpisywałam jedynie,że nie mam czasu bo jestem zajęta.Gdy pytały się o moje samopoczucie zawsze odpisywałam za jest dobrze chociaż nigdy dobrze nie było.Pod tym słowem ukrywał się płacz,samokaleczanie się,picie by zapomnieć.Sama nie wierzyłam w to kim się stałam.Byłam okropna.
Podczas szykowania się na rajd szukałam czegoś w szafie z długim rękawem.Musiałam zakryć swoje rany po cięciu się.Widniały one na całej ręce.Udawało mi się je zakryć przez te kilka dni.Znalazłam narzutkę która idelanie komponowała się z moją sukienką.Po 20 godzinie wyszłam z domu i zamówiłam ubera.Chłopak był już na miejscu bo musiał podpisać jakieś umowy.
Gdy byłam już na miejscu rozglądałam się szukając jakich kolwiek znajomych twarzy.Nie widziałam nikogo oprócz tych samych mężczyzn co widziałam na poprzednim rajdzie.Bez wachania do nich podeszłam łapiąc kieliszek z alkoholem.
-Hej.-Przywitałam się z nimi 
-O pamiętam cię.-Odpowiedział jeden z blondynów.
-Może wiecie kiedy będzie się ścigał i z kim Noah Wilson?-Zapytałam.
-Powinien wyjść na start za jakieś 30minut.Więc wychodzi na to że mamy trochę czasu dla siebie.-Puścił oczko.
Po chwilowej rozmowie chłopak wziął mnie na bok.Jedną ręką dotknął moją pupę,a drugą gładził moją buzię.
Zaczęłam czuć się dziwnie.Kręciło mi się w głowie.Po czasie nie kontaktowałam.Czułam,jak bym odpływała.Wtedy poczułam,jak blondyn mnie całuje.Osunęłam się po ścianie domu za którym staliśmy.Nagle nie mogłam sama z siebie utrzymać się na nogach.Nie chciałam tego próbowałam uciec.Nie widziałam już kompletnie nic mój wzrok nie pomagał.Wszytko zaczęło się rozmarywać.Chciałam uciec w kierunku tłumu ludzi.Lecz chłopak był szybszy i złapał mnie na brzuch.Przyciagnął do siebie i położył na ziemię.Całując mnie po szyj później szybko rozpinając mi sukienkę.Próbowałam tyle razy go odepchnąć nie udawało mi się.Byłam wstanie tylko majaczyć aby mnie zostawił.
-I co teraz suko już nie będzie tak kolorowo.-Wyszeptał rozpinając mi stanik.
-Proszę zostaw mnie.-Błagałam.
Nagle zobaczyłam postać zbliżającą się do nas.Chłopak uderzył mężczyznę w twarz.Usłyszałam łomot.Gdy przejrzałam się dokładniej ujrzałam twarz Noah.Bruent usiadł na blondyna i obijał mu twarz.
-Noah?To ty?-Zapytałam bardziej majacząc.
-Tak skarbie to ja już cię stąd zabiegam,a ty chuju jeszcze raz ją dotkniesz to skończy to się dla ciebie inaczej-Zaczął grozić mężczyźnie.
Nie słyszałam dokładnie co chłopak mówi,ale słowo ,,skarbie" usłyszałam dokładnie.Wszytko tak szybko się działo.Leżłam pozbawiona stanika z rozerwaną sukienką.Chłopak zapiął mi stanik i owinął mnie moją narzutką.
-Ten szmaciarz podał ci pigułkę gwałtu.-Wyszeptał zdenerwowany.
-Jedziemy do szpitala wstań.-Uniósł mnie w powietrzu.Trzymał mnie w swoich ramionach.
-Noah zaraz twoja kolej gdzie ty idziesz?-Usłyszałam głos jakieś kobiety.
Chłopak nie odpowiedział.Obudziłam się w szpitalu.Obok łóżka spał Noah trzymając moją dłoń.Nie pamiętałam nic z poprzedniego wieczoru.Nie wiedziałam co ja tu robię.Zaczęłam ruszać ręką na co chłopak się obudził.
-Vicki..-Wyszeptał bardzo smutny.
-Co ja tu robię?-Zapytałam nerwowa.
-Co pamiętasz ze wczoraj?-Zapytał nie odpowiadając na moje pytanie.
-Tylko to że pojechałam uberem na rajd nic więcej.-Cicho wyszeptałam bo nie miałam siły powiedzieć tego głośniej.
-Nie wiem co się wydarzyło przed tym ale zobaczyłem,jak rozbiera cię jakiś jebany sukinsyn który zawsze pojawiał się na rajdach i obstawiał.Rozpiął ci stanik i porwał sukienkę.Uratowałem cię w osttaniej chwili.Dosypał ci do drinka tabletkę gwałtu.Zabrałem się do szpitala.-Widziałam w jego oczach smutek.Pierwsza myśl która przyszła mi do głowy to ta że mnie uratował.Później doszło do mnie to że zostałam prawie zgwałcona.Moje szczęście życiowe opuściło mnie już dawno ale że aż do takiego stopnia.
-Co z wyścigiem?-Zapytałam przejęta.
-Vicki przedchwilo ci powiedziałam,że prawie zostałaś  zgwałcona a ty mnie pytasz o to co z wyścigiem.-Zmarczył czoło.
-Nie martw się nie wzięłam z nim udziału jesteś dla mnie ważniejsza niż jakiś jebany rajd.-Wyszeptał.
Mój wzrok przeszedł na odsłoniętą moją rękę gdzie były widoczne wszystkie rany.Chłopak spojrzał się w te same miejsce.Zalał mnie pot zestresowałam się że chłopak odkrył jedną z moich tajemnic.Fala gorąca uderzała we mnie.
-Victorio czemu to robisz?-Wziął mnie za rękę.
-Pamiętasz,jak powiedziałeś że jeżdżenie pomaga ci zapomnieć o problemach.Dla mnie jest to robienie sobie krzywdy.-Odwróciłam tak rękę aby nie było widać blizn.
-Poradzimy sobie w tym razem ale obiecaj że już nigdy tego nie zrobisz.Spróbuję,jak mogę tylko pomóc rozumiesz.Nie możesz tego robić.Wiem jak trudno przejść przez coś.Pomogę ci pomogę...-Pocałował mnie w czoło.
Jego słowa była tak wartościowe.Poczułam że napływają mi łzy.Przy tym dostałam motylków w brzuchu,gdy wykonał pocałunek.Ufałam mu i wierzyłam że mnie uratuje.Ocali mnie i uwolni od moich problemów.Tylko zastanawiał mnie Fakt jak osoba której nikt nie pomógł chcę pomóc mi?

Only you Where stories live. Discover now