Obiecuję ci

1K 27 26
                                    

Ostatni tydzień do wyjazdu.Zaczęłam już pakować walizkę.Nie miałam głowy do pakowania się.Sama nie wiedziałam co mam ze sobą zabrać.
Nigdy nie wyjeżdżałam na tak długo.Nie zamieżałam tu wracać.Wyprowadzałam się.Nie dowierzałam sama,że za 7 dni mnie tu nie będzię.Nie wiedziałam,jak tam będzie.Czy ludzie będę okej?Może będę się wyróżniać?Zadawałam sobie tak wiele pytań.Chociaż w moich myślach ciągle krążył Noah.Od tamtego momentu go nie widziałam.Po woli godziłam się ze swoim losem.Często jeszcze brałam ostrze do ręki,ale się za każdym razem powstrzymywałam.Nie chciałam,aby w tak ważnym miejscu,jak uczelnia ludzie widzieli moje wybryki z przeszłości.Używałam nawet maści na blizny.Ludzie gdyby to zobaczyli mogli by pomyśleć wszytko.
-Jak idzie pakowanie?-Zapytała matka bez pytania wchodząc mi do pokoju.
Wskazałam palcem na walizkę przy której było rzucone pełni ubrań.
-No to mam odpowiedź.-Zaśmiała się lekko.Od momentu,gdy dowiedziała się,że sobie sobie krzywdę i wyjeżdżam stała się cholernie miła.Chciała odkupić swoje winny.Lecz ja nigdy jej nie wybaczę.To przez jej zachowanie mam zniszczoną psychikę.Matka uważała,że takie traktowanie to jest po to bym dobrze była wychowana.Nie widziała wtedy tego,że mnie rani i doprowadza co dziennie do stanu psychicznego załamania.

Siedziałam przeglądając media społecznościowe.Na ekranie telefonu wyświetliła mi się wiadomość.Chciałam tak bardzo zablokować jego numer.Nie potrafiłam ciągle czekałam aż napisze.
Od Noah:Możemy się spotkać?
Od Victoria:Nie.
Nie chciałam go widzieć. Był dla mnie obcy nie potrafiłambym mu spojrzeć w twarz. Myślałam że łączy nas uczucia,a on potraktował mnie,jak zwykłego śmiecia. Po tylu dniach dopiero się odezwał i to jeszcze z ofertą spotkania.
Chłopak wyświetlił wiadomość,ale nie odpisał. Pewnie oczekiwał innej odpowiedzi. Nie chciałam widzieć by później nie zadręczać się że mogłam dostać dla niego.Chodz tęsknota teraz była duża.Miałam ogromne nadzieje,że mi przyjdzie.

Po 20minutach słyszałam dziwne dźwięki dochodzące,z balkonu.Był otwarty na oścież.Stał tam chłopak otrzepując ręce.Nie mogłam nic z siebie wydusić.Poczułam ogromnie gule w garde.Nie wiedziałam czym to było spowodowane.Nie chciałam go przecież widzieć to czemu była taka moja reakcja?
-Mówiłam ci,że nie chce spotkania.-Postanowiłam być chłodna i nie dawać się podnosić moim uczuciom.To ja nimi kierowałam nie one mną.Mimo tego,że miałam motylki w brzuchu na jego widok.To je zatrzymywałam.
-Vicki proszę daj mi coś powiedzieć.-Złapał mnie za rękę,abym nie odeszła.
-Zostaw mnie było trzeba wcześniej myśleć.Co ty sobie myślisz?Że przyjdziesz tu i myślisz,że wszytko będzie takie same?-Zaczęłam krzyczeć nie zważając na to,że w około przechodzili ludzie.
-To nie tak,że nie przyszedłem bo nie chciałem.Poprostu nie mogłem.Byłem w areszcie.Dowiedzieli się,że brałem udział w nielegalnych wyścigach.-Wyznał.Wtedy moje serce się uszczęśliwiło.Myślałam że nie chce,ze mną rozmawiać i ma mnie w dupie.Teraz już wiem że to nie prawda.
-Chodz do środka bo sąsiedzi usłyszą.-Powiedziałam,a chłopak ruszył za mną.Stał przede mną tak blisko.
-Odsuń się.-Zobaczyłam nos.
-Jeszcze nie dawno ci to nie przeszkadzało.-Powiedział to jakby nie rozumiał swoich czynów.
-Noah ty nie rozumiesz?-Zapytałam nie dowierzając.
-Czego?-Chłopak udawał głupiego czy taki był?.
-Kurwa mać zakochałam się w tobie,a ty mnie zraniłeś.Jeszcze nigdy nie poczułam takie bólu jak wtedy,gdy powiedziałeś to okropne słowa.Nawet bym ci przebaczyła te majtki,ale nie to co powiedziałeś.-Brunet stał nie dowierzając w moje słowa.Nie wiedziałam co miał w głowie i o czym myślał.
-Nie zrozumiałem wtedy o co ci chodzi.Po tym,jak uciekłaś przemyślałem znów te słowa.Wtedy już rozumiałem co cię tak zraniło.Palnęłem taką głupotę i żałuję,bo Victorio Evans ja ciebie kocham.-Wyznał.
Na te słowa moje serce zadrżało.
Nigdy nie usłyszałam,że ktoś mnie kocha.Było to tak piękne słowo.Wypowiedziane pierwszy raz przez chłopaka.Nawet moja matka ani ojciec nigdy tego nie powiedzieli.Może,jak byłam mała i tego nie pamiętam.Mój mózg tylko myślał o tym co chłopak przed chwilą powiedział.Poczułam się,jak w śnie.Moje szczęście było nie do opisania.Myślałam,że już mnie nie nawiedzi.
-Przepraszam.-Położył swoją rękę na mój policzek.
-Victorio zawsze cię kochałem.Od małego byłem w tobie po uszy zakochany.Myślałem zawsze tylko o tobie.Nie było dnia kiedy nie tęskniłem.Gdy straciliśmy kontakt myślałem o tobie co dziennie.Pragnęłem znów cię usłyszeć poczuć czy przytulić.Teraz bym dodał jeszcze pocałować.Od zawsze do ciebie coś czułem.Chciałem czegoś więcej niż przyjaźń.Lecz byłem zbyt wstydliwy,żeby ci o tym powiedzieć.Jest teraz odpowiednia chwila,aby to powiedzieć.-Dodał.
Gdyby nie fakt że chłopak tu był bym skała ze szczęścia.Pierwszy raz ktoś mnie pokochał kogo ja kochałam.Było to tak niesamowite uczucie.Pękałam z radości.Myślałam tym razem tylko o jednym.Pocałowaniem go.Pocałunek pełen emocji i uczuć.Każdy taki był,ale ten wyjątkowy.Tym razem wyznaliśmy swoje uczucia.Było mi lżej.Noah wziął mnie na ręce.Trzymałam się kurczowo jego ciała.On położył mnie na łóżko.Między pocałunkami zdjął bluzkę i spodnie.Zrobiłam to samo.
-Chcesz tego?-Upewnił się chłopak.
-Chcę.-Uśmiechnęłam się.

-Zrobiliśmy to.-Nie dowierzałam sama.Nie sądziłam,że pierwszy raz będzie taki magiczny.Leżałam obok chłopaka cała goła.Nie potrzebowałam niczego innego niż jego obecności.Czułam się tak bezpiecznie i dobrze.Chciałam go za każdym razem bardziej.Gdy wreszcie dostałam tego czego chciałam moje pragnienie się ukojło.Lecz dalej za każdym razem,gdy mnie dotykał miałam deszcze.Nigdy nie miałam takich uczuć,jak do niego.
-Jesteś jedyną osobą która mnie kocha wiesz?-Zapytałam.
-Napewno rodzice cię kochają mimo,że tego nie okazują.-Powiedział.
-No,ale fajnie być tym wyjątkowym.-Dodał i się lekko zaśmiał.
-Odpowiesz mi dokładnie co się stało,że wylądowałeś w areszcie?-Ciekawiło mnie to tak bardzo.
-To było dzień po naszym spotkaniu.Zapukali,a ja im otworzyłam,bo myślałam,że to melania.Wparowali mi do domu i zarasztowali.Nałożyli kajdanki i wsadzili do radiowozu.Mela przyjechała w najgorszej chwili.Ją też wzięli.Na komisariacie powiedzieli,że ktoś nas wsypał.Dowiedziałem się od kolegi,że to ten frajer co cię chciał zgwałcić.Pytali o wszytko.Czasem kłamałem,a czasem mówiłem prawdę.Wiedzieli,że ona jest moją wspólniczką i załatwiała wszytko.Wzięli moje auto i cały hajs zarobiony.Ojciec wpłacić kaucję i wyszedłem.Lecz melka nie ma takiego szczęścia i siedzi dalej.Próbowałem jej pomóc,ale bez skutecznie.-Opowiedział całą historię.
-I co dalej?-Nie chciałam,aby rzucał to co kochał.
-Nie wiem,teraz mam coś innego co kocham.Przepraszam kogoś.-Poprawił się.
-Leży właśnie obok mnie.-Dodał i puścił oczko.
Wtedy moja myśl była jedna.Mnie też niedługo zabraknie.Co zrobi?

-Kogo był to stanik?-Zmieniłam temat to był jedyny moment kiedy mogłam o to spytać.
-Melani podrzuciła mi to.Przyznała się sama.Nic między nami więcej nie doszło mówiłem ci.Widać jak mi ufasz.-Przewrócił oczami.
-Myślałam wtedy,że sypiasz z nią.-Wyszeptałam trochę czując się zażenowana.
-Nic się nie stało to przeszłość.Liczy się tylko tu i teraz.-Pocałował mnie w czoło.
-Chcesz może spędzić najlepszy tydzień swojego życia u mnie?-Zapytał.Nie przejmował się tym że wyjeżdżał.Przynajmiej udawał.Zgodziłam się odrazu.Chciałam z nim spędzić resztę mojego życia.Został nam tydzień.Jebany tydzień,a potem koniec.
-Można powiedzieć że jesteśmy parą.-Zaśmiał się chłopak.
-Jesteśmy czymś więcej niż paro.-Pogładziłam go po włosach.

Nie chciałam wierzyć,że po nas nic nie zostanie.Jedynie wspomnienia w sercu.Związki na odległość nie mają żadnego sensu.Noah sam o tym wiedział i tego nie chciał.Nie chcieliśmy tak skończyć.Nie mogłam wyobrazić sobie naszego rozstania.Łzy napływały mi do oczu z
,za każdym razem,jak o tym myślałam.Los dał nam kolejną szansę,a my ją zmarnujemy.Nie sądziłam,że kiedy kolwiek będziemy tak blisko.Roztania bolą najbardziej.Tym bardziej,że słowami ,,kocham cię" złożyliśmy sobie obietnice.Są to mocne słowa które znaczą dużo.Napewno to,że zawsze przy sobie będziemy.To dopiero pierwsza rzecz której nie możliwy wykonać.Bałam się go zostawić.

-Może ja nie pójdę na studia zostanę z tobą.Znajdę pracę kupimy mieszkanie.-Powiedziałam.
-Brzmi kusząco,ale nie skorzystam z takiej oferty.Masz spełnić siebie nie mnie.Pójdz na te studia skop im dupska.-Zaśmiał się.
-Wiesz co będzie,jak pójdę.-Wyszeptałam bawiąc się gumką do włosów.Nie chciałam patrzeć mu w oczy.
-Wiem Vicki nie chcę o tym myśleć.Liczy się tu i teraz pamiętaj.-Widać było,że się tym przejmuje,ale nie chcę tego pokazać.Chociaż ja go znałam już na wylot.
-Chcesz mieć dzieci?-Zapytałam zmieniając temat.Nie chciałam rozmawiać o temat studi.
-Chcę.-Zdziwiłam się.Nie wiedziałam,że taki typ jak Noah chcę mieć potomstwo.
-Tylko takie których mama będzie nazywała się Vitoria Evans.-Dodał.
Chciał mieć ze mną dzieci?Zdziwiłam się tym co powiedział.Nie wiedziałam,że swoją przyszłość wyobraża ze mną.Pomimo tego,że za tydzień wyjeżdżam.
-Jak byś chciał,aby mieli na imię?-Zapytałam z ciekawi.
-Lily i James.
-Czyli Lily Wilson,James Wilson I Victoria Wilson brzmi świetnie.-Zafascynowałam się.
-Już myślisz o ślubie?-Zaśmiał się.
-Tak fajne by było mieć taką żonę,jak ja.-Brunet zgodził się,z tym co powiedziałam.
-Obiecuje ci,że kiedyś nazwiemy tak dzieci i zostaniesz moją żono.-Była to obietnica,jak dla mnie nie realna.
-Obiecujesz?-Zdziwiłam się.
-Tak.-Usmiechnął się swoim łobuziarskim uśmiechem,który kochałam.Nie tylko uśmiech..

Only you Where stories live. Discover now