6. Pierwsze kłamstwa.

1.5K 69 7
                                    

Rio de Janeiro, Brazylia
Lipiec

Otworzyłam ciężkie powieki, a moim oczom ukazał się Victor Carvalho we własnej osobie. Dlaczego znowu on? Czy to nie robiło się już jakieś podejrzane? Próbowałam się odezwać, jednak najpierw musiałam solidnie nabrać powietrza i odczekać aż z moich nozdrzy i ust wycieknie nadmiar zgromadzonej wody.

- Masz.- powiedział podając mi błękitną butelkę.- Napij się.

- Nie chce.- szepnęłam, unosząc się na rękach i mozolnie otrzepując przyczepiony do mojej skóry piach. - Co ty tu w ogóle robisz, dlaczego tak często jesteś tam gdzie ja?- zapytałam oburzona.

- Przepraszam królewnę angielską, że uratowałem jej życie.- odpowiedział, przewracając oczami, co ja zrobiłam zaraz po nim.

- Nie przewracaj oczami.- burknął.

- Moi znajomi pewnie umierają ze strachu, gdzie jest moja...- zaczęłam, rozglądając się dookoła.

- Deska?- wtrącił brunet, na co ja pokiwałam głową.- Odpłynęła sobie.

- Jak ja teraz wrócę...- jęknęłam, chowając głowę w dłonie. Czemu ja zawsze sprowadzam na siebie kłopoty.

- Słuchaj White, gdybym wiedział, że to mój potencjalny przeciwnik się tam topi to
oczywiście bym cię nie ratował.- powiedział sarkastycznie, na co się zaśmiałam.

-Ty też surfujesz?- zapytałam, podnosząc głowę.

- To jedna z niewielu legalnych atrakcji w tym mieście, więc chyba nie mam wyjścia jeśli interesuje mnie sport.- odpowiedział, opadając na piasek obok mnie. Wcześniej byłam w takim szoku, że nawet mu się nie przyjrzałam, a wyglądał naprawdę świetnie. Miał na sobie specjalną surfingową koszulkę z długim rękawem, która wprost idealnie opinała jego mięśnie oraz luźne spodenki. To było wręcz oczywiste, że kochał sport, zważając na jego sylwetkę. Woda ciekła mu po głowie, jednak jego włosy były zbyt krótkie, by się na nich osadzała. Kiedy siedział obok mnie nie czułam tego, jak wiele wyższy jest, choć proporcje między naszymi ciałami były wręcz zabawne.

- Od kiedy kręcą Cię legalne sporty? -Zapytałam sarkastycznie, a jego usta wygięły się w delikatnym uśmiechu.

-Mógłbym zadać to samo pytanie Tobie.- skwitował, na co ja również się uśmiechnęłam. Chwilę siedzieliśmy w błogiej ciszy, która nie zdawała się być niezręczna. Oboje musieliśmy odpocząć po tak emocjonującym przeżyciu. Jednak po dłuższej chwili uznałam, że moi przyjaciele odejdą od zmysłów, jeśli niedługo nie wrócę.

- W którą stronę mam iść, aby dojść z powrotem na główną plażę?

- Jeśli chcesz iść to zajmie ci to cały dzień.- rzucił z obojętnością. Jednak kiedy zobaczył mój zdziwiony wzrok, spoczywający na jego twarzy postanowił kontynuować.- Płynąc, surfując lub robiąc cokolwiek innego w wodzie..- wymieniał, dając nacisk na słowa 'w wodzie'.- Dostaniesz się tutaj w dziesięć, może piętnaście minut. Jednak na lądzie musisz całkowicie wyjechać z miasta, na państwową autostradę, z której jeden zjazd prowadzi właśnie tu.

- Dlaczego nie zatrzymałeś się na głównej plaży?- zapytałam zaciekawiona.

- Nie lubię tłoku.-odparł bezceremonialnie.- Tu jest niewiele osób, co bardziej mi odpowiada.

- I mówi to chłopak, który codziennie ściga się w najbardziej zatłoczonej dzielnicy Brazylii?- zaśmiałam się, jednak Victor tego nie odwzajemnił.- Powiedz mi, którędy mam iść, aby dostać się na autostradę.- powiedziałam, przerywając chwilową ciszę.

-I co dalej zrobisz?- zapytał.

- Będę łapać stopa.-rzuciłam.

-Wiesz, że to nie Londyn?- zapytał, jak na króla sarkazmu przystało.- Tutaj nawet w dzień nie jest bezpieczne jeżdżenie autostopem.

winnersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz