— Zrobiłbyś to jeszcze raz, prawda? — zapytał z bezlitosnym opanowaniem.

Park uciekł spojrzeniem, a przedłużające się milczenie było wystarczającą odpowiedzią. Znowu powrócił pamięcią do nocy spędzonej z Minem. Wciąż czuł na ciele te kościste palce, które z taką pożądliwością drażniły najczulsze partie jego ciała. Nie mógł uwolnić się od tych obrazów, a co najgorsze — reagował na nie z taką samą intensywnością jak wtedy.

— Nam, ja go lubię. Może więcej niż...

— Lubisz?! — przerwał mu gniewnie ciemnowłosy, po czym zerwał się z miejsca. — Zastanów się nad tym, co gadasz i chociaż raz zadaj sobie trud przeanalizowania swoich myśli, zanim wypowiesz je na głos — dodał, spoglądając na nastolatka z góry. — Mam rozumieć, że w twojej wykoślawionej wizji związku zamiast miłości rządzi strach i poczucie dominacji, tak?! — wypytywał lekceważącym tonem. — Nie oczekuj ode mnie zrozumienia dla tych chorych fantazji — rzucił po chwili, kiedy nie doczekał się wyjaśnień.

— Przepraszam — pisnął pierwszoklasista, chowając zaczerwienioną buźkę w rękach.

Namjoon nie był jednak skory do pojednania. Zacisnął pięść, popatrzył na chłopaka z jakąś przedziwną zawziętością i przybierając władczą pozę, warknął:

— Gdybym teraz przyparł cię do łóżka i wziął z brutalnością, podobałoby ci się? — ciągnął, dając ujście swojemu rozgoryczeniu. — Gadaj! — krzyknął, a następnie chwycił blondyna za ramiona i z całej siły przycisnął do ściany. Wokół nich zapanowała przytłaczająca cisza, przerywana tylko płytkimi oddechami. Starszy opuścił ręce i natychmiast cofnął się w głąb pokoju. Nie chciał wyrządzić ukochanemu krzywdy, pragnął jedynie odpowiedzi, nawet jeżeli wyraz twarzy tamtego mówił wszystko.

— Nie chcesz mnie? — pisnął młodszy, pochylając się lekko, aby ukryć spływające po policzkach łzy.

Kim wydał z siebie głębokie westchnięcie, a jego czoło pokryło się grubymi zmarszczkami. Odczuwał chorobliwą zazdrość. Miał okropne wrażenie, że Park nie dojrzał do miłości i szukał w nim wyłącznie opiekuna.

— Jimin, postawię sprawę jasno. To prawda, nic mi nie obiecywałeś. Ja sam też nie zamierzałem niczego przyspieszać. Dałem ci czas i byłem skłonny czekać na ciebie latami — zaczął poważnym tonem. — Problem w tym, że ty totalnie nie panujesz nad bałaganem w swojej głowie. Zawodzisz pod każdym względem i chyba nie umiem ci już ufać.

— Ja...

— Naprawdę próbowałem. Przymykałem oko na twoje wybryki, ale ty, zamiast uczciwie powiedzieć, z jakimi uczuciami się zmagasz, wolałeś...

— Nam — wtrącił się niższy, biorąc głęboki wdech. — Zrozum, on ma na mnie wpływ. Nie wiem, jak to nazwać, ale... nie umiem mu się oprzeć — wyznał szczerze, nerwowo splatając dłonie za plecami.

Starszy przygryzł wargę i spuścił wzrok. Z trudem przychodziło mu wysłuchiwanie tych wynurzeń. Nieważne, jak bardzo się starał — w starciu z Minem zawsze był na pozycji przegranej. Najgorsze, że pianista nie zasługiwał nawet na jedną dziesiątą uwagi, jaką obdarzał go Jimin. Nie miał w sobie nic z przeciętnego mężczyzny, przy którym ktoś mógłby się czuć bezpiecznie.

— Co mam zrobić z tą informacją? — zapytał, siląc się na spokojny ton.

— To zależy od ciebie — stwierdził blondynek, po czym usiadł na łóżku i bezradnie oplótł rękami swoje kolana. — Nie planowałem tego...

— Jak to teraz widzisz?

Park zapatrzył się smętnie na drzwi wejściowe, dając sobie chwilę na zastanowienie. Wciąż pragnął utrzymywać przyjacielskie relacje z Namem, ale czy potrafił dochować wierności? W tym momencie nie był już niczego pewien na sto procent. Wiedział tylko jedno: potrzebował bezpiecznej przystani, a tę mógł mu zagwarantować jedynie Kim.

Ivre de musique | YoonminWhere stories live. Discover now