12. Już nie szukam winnych

Start from the beginning
                                    

–z tym chyba nie ma problemu– kobieta za wózkiem lekko pokręciła głową, pomagając mi wstać. Usiadłam posłusznie na kozetce, by po chwili zostać sam na sam z kardiologiem.

–dobrze, więc arytmia i choroby współistniejące, tak?– spytała dla pewności. W odpowiedzi skinęłam głową, czując, że nie byłabym w stanie jej odpowiedzieć przez zaciśnięte gardło. Dosłownie czułam się, jakby ktoś zaciskał na nim dłoń, a wszystkie moje organy robimy fikołki.

–dobrze, więc daj palec.. nie stresuj się, to nic nie boli– starała się mnie uspokoić, nawet posyłając mi delikatny uśmiech, ale niestety się jej nie udało. Moje serce nadal biło, jak oszalałe, choć nie tak, jak w czasie swojej choroby. Uśmiechnęłam się do niej blado, domyślając się, że pewnie taki sam odcień miała moja twarz w obecnym momencie.

***

Z gabinetu wyszłam, zagryzając delikatnie dolną wargę. Na moje szczęście badania wyszły w porządku, więc powinnam za niedługo otrzymać wypis. Bardziej zastanawiały mnie słowa Radziłabym wam poważnie przemyśleć temat operacji. Czy to oznaczało, że pozbyłam się tego na krótką chwile? Znaczy, owszem, nie mogłam się pozbyć chorób serca na zawsze, ale.. czy naprawdę musiałam skłaniać się aż do operacji?

W trochę depresyjnym humorze wróciłam do swojego królestwa. Przepraszam, naszego. Katie siedziała na łóżku i zaplątała sobie warkoczyki, najwyraźniej w lepszym nastroju, niż ja, ale dzisiaj nawet pogoda nas nie rozpieszczała. Dudniący o szybę deszcz pieścił moje uszy słodko-gorzką melodią melancholii.

–jakiś chłopak tutaj był, szukał cię– odezwała się z uśmiechem moja współlokatorka, odrywając wzrok od lusterka. Uniosłam delikatnie brew ku górze, czując, jak moje policzki pokrywały się delikatnymi rumieńcami.

–ah tak? Kto to taki?– przechyliłam delikatnie głowę w bok, a gdy z jej ust padł opis Nate'a mimowolnie poczułam ciepło na sercu. Bardzo krótkie, chwilowe, ale jednak. Całkowicie zapomniałam, że ten chłopak leciał na moją bliźniaczkę i ostatnimi czasy zrobił się bardziej.. opryskliwy, niż był na początku. Pewnie skutek jakiś problemów rodzinnych, czy coś w tym stylu.

Wyciągnęłam spod łóżka moją torbę, zaczynając pakować do niej wszystkie moje rzeczy. Katie westchnęła cicho, najwyraźniej niezbyt uradowana faktem, że musiała zostać tutaj sama.

–spokojnie. Napewno ci kogoś znają i to bardzo szybko– wzruszyłam ramionami obojętnie, ale w środku duszy cieszyłam się , jak małe dziecko, piszcząc i robiąc jakieś dziwne piruety. Przynajmniej w mojej wyobraźni mogłam sobie na to pozwolić. Nie byłam zdziwiona, w mojej wyobraźni wszystko wyglądało jakoś tak piękniej.

–a i ten chłopak to Nate– wróciłam do tematu, składając powoli moje ulubione koszulki. Kate zarzuciła warkoczem na plecy, robiąc minę w stylu no wiem przecież, pfff.

–w sumie to ci zazdroszczę, chciałabym tutaj znaleźć swoją miłość– westchnęła, wbijając wzrok w sufit. Zdziwiona odwróciłam się w jej stronę, zakładając ramiona na klatce.

–napewno znajdziesz swoją miłość, ale nie koniecznie tutaj.. a tak serio, to skąd te przemyślenia?– spytałam z zaciekawieniem, a w mojej głowie zaczęło rodzić się jedno pytanie. Chyba ona nie pomyślała, że ja i Nate..

O cholera pomyślała właśnie tak.

–no wiesz, ten chłopak by do ciebie bez powodu nie przychodził, prawda? To oczywiste, że mu na tobie zależy– powiedziała przemądrzałym tonem, tym, którego nigdy nie lubiłam. Dla rozjaśnienia, Katie była jedynaczką i czasami.. zdarzało się palnąć coś głupiego. Albo zacząć się wymądrzać w najmniej oczekiwanym momencie. Mimo to wolałabym w sali z nią, niż samej. Poza tym niedługo wychodziłam, więc co to za różnica?

–ah, tak? No to cię zaskoczę, bo leci na moją bliźniaczkę od ich spotkania i tylko, i wyłącznie dla tego się ze mną zadaje– prychnęłam cicho, na co ta wywróciła oczami. Nie zwracałam już na nią uwagi, zapięłam torbę, po czym postawiłam ją obok łóżka. Byłam już niemal pewna, że te ostatnie dni będą mi się dłużyły niemiłosiernie, ale chociaż ostatni miesiąc wakacji spędzę w domu.. a później będę jakoś musiała wrócić do liceum. Wzdrygnęłam się na te myśl, wyciągając z szuflady czarne AirPodsy. Połączyłam je z telefonem, odpalając zieloną ikonkę Spotify, a po chwili do moich uszu dotarła przyjemna melodia When you're gone Shawna Mendesa.

Pod koniec ostatniego refrenu ogarnęła mnie senność, ale coś w moim ciele mówiło, bym nie spała. Niechętnie podniosłam głowę z poduszki, mrugając kilka razy, by rozbudzić wzrok. Głośny dźwięk wiadomości sprawił, że miałam ochotę zacząć wyklinać tego, kto tą wiadomość wysłał. I byłam tego bliska, dopóki nie zobaczyłam, kto ją wysłał. Na messangerze.

Nate:hejka Olivia, mogłabyś na chwile wyjrzeć przez okno?

Zdziwiona zmarszczyłam brwi. O co znowu chodziło temu cepowi? Mało, że się doigrał. Zarywaniem.do.mojej.zajętej.siostry. Niechętnie dźwignęłam się z łóżka, po czym spojrzałam przez okno. Nate tam stał, machając mi z szerokim uśmiechem na twarzy. Jego śnieżnobiałe zęby zdawały się delikatnie połyskiwać na słońcu, a rozwiana przez wiatr fryzura dodawała mu uroku. Moje serce przez chwile zabiło szybciej, sprawiając, że twarz pokryła się rumieńcami. Ponownie dostałam wiadomość.

Nate:dostałem wypis ;)

❝ arytmia naszych żyć ❞ 2023 WATTY[zakończone/w trakcie korekty]Where stories live. Discover now