𝐏𝐫𝐳𝐞𝐧𝐨𝐜𝐮𝐣𝐞𝐜𝐢𝐞 𝐮 𝐦𝐧𝐢𝐞

77 6 0
                                    

Deaton mogł Tony'emu dojść do siebie. Po 2 godzinach już było lepiej niż było na początku. Byłam bardzo wdzięczna że zdecydował nam się pomóc. Natomiast miałam gorszy problem. Przez to że nie zdążyłam odebrać klucza do mieszkania nie mieliśmy gdzie przenocować a swój samochód zostawiłam gdzieś na jakiejś drodze w lesie. Poznane przez nas stado było dość miłe. Nie wiedziałam czego miałam się spodziewać zazwyczaj jak kogoś poznawaliśmy każdy chciał nas zabić. Dlatego niektórzy z nas byli uprzedzeni co do nowych. Stałam sobie przed kliniką i rozmyślałam co dalej. Muszę wrócić do lasu po samochód ale nie miałam kompletnie pojęcia gdzie stoi.
- Natalie? - usłyszałam swoje imię za moimi plecami
- Tak? - odwróciłam się do osoby wpowiadajacej moje imię
- Wszystko w porządku? - spytała zmartwiona lub zaciekawiona Julia
- Idź do środka - warknęłam w jej stronę. Nie powinnam być nie miła ale gdy myślę wolę żeby nikt mi nie przeszkadzał.
- Dobrze. Tony mówi że już jest w porządku. Będziemy szli do mieszkania? - drążyła
- To dobrze. Nie wiem muszę wrócić po samochód. Nie odebraliśmy kluczy - mruknęłam w jej stronę
- To.. - przerwałam jej
- Powiedziałam coś! Idź do środka!! - krzyknęłam tym razem w jej stronę.
- Dobrze. Przepraszam - po chwili usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi.
Nie miałam pojęcia co zrobić. Nasza kryjówka jest już spalona. A tamci nam na pewno nie odpuszczą. Nie mieliśmy gdzie przenocować a wiem że Tony tego potrzebuje. Dochodziła 2.00 raczej nikt o tej porze nie odbierze telefonu związanego z kupnem domu. Najważniejsze dla mnie jest teraz zdrowie stada i znalezienie tego cholernego auta. Co prawda jest na pięć osób ale zawsze do tyłu wsiadają u nas cztery osoby.
Samochód należy do mnie ale często kieruje nim Tony, którego muszę zastąpić. Co prawda nadal się nie zregenerowałam ale nie będę przesadzała. Ciosy zadane przez Alfę dużej się goją.
- Mogę przeszkodzić - usłyszałam męski głos
- Zależy w czym - podniosłam wzork
- Kolega Scott pyta czy macie gdzie przenocować? - spytał zielonooki
- Nie - odpowiedziałam wkurwiona na Julie że wytyka mi moje błędy
- Co tak ostro?
- Tak mi się podoba, coś jeszcze? - spytałam podirytowana
- Chciałem z Peterem zaproponować wam nocleg w lofcie - prychnął zielonooki
- Nie chce być zależna od kogoś. Muszę znaleźć auto a nocleg załatwie - powiedziałam spoglądając w jego oczy
- Jest po 2.00 raczej nikt nie da ci teraz noclegu w tym mieście. Wyciągamy rękę ze względu na waszego kolegę. Przyjmij pomoc i bądź tą aflą w końcu - warknął do mnie przy ostatnim zdaniu
- Dobrze. Dziękuję ale robię to ze względu na Tony'ego - mruknęłam
- Derek Hale - przedstawił się
- Natalie Foster - podałam rękę. - Jesteś betą? - spytałam zaciekawiona
- Tak, alfo z fioletowymi oczami - uśmiechnął się w moim stronę. - Wspominałaś coś o samochodzie. O co chodzi? - typowy facet
- Zostawiłam go na jakiejś drodze ale nie mam pojęcia gdzie - kurwa czemu zawsze musze zapominać
- Mogę pani pomóc szukać w tym czasie Peter i reszta zaprowadzi twoich przyjaciół do nas - wskazał na samochód że mam wsiąść
- To twój? - spytałam patrząc się na czarnego camaro
- Tak - powiedział wyciągając kluczyki
- Jak go znajdziemy? - spytałam zaciekawiona. Nie powiem wygodny samochód
- Pamiętasz drogę czy jakieś poszczególny charakterystyczny znak? - spytał odpalając samochód
- Niedaleko stał napis wjazdu do Beacon Hills, chyba druga uliczka. - powiedziałam niepewnie patrząc w horyzont za oknem
- Dobra a teraz tak na poważnie po co tutaj przyjechaliście - warknął w moją stronę. Ale zmienne humorki normalnie jak baba z okresem
- Z tego co wiedzę nie jesteś księdzem więc nie muszę się spowiadać ze swoich czynów - odpowiedziałam zirytowana
- W Beacon Hills nigdy nie było spokojnie. A nowe stado zwiastuje nowe problemu - rzeknał
- To znaczy? - spytałam bruneta. Ten zaczął mi tłumaczyć jego psychopatyczny wujek zabijał ludzi i stał się potworem. Później była Kanima która okazała się kolegą Lydi. W między czasie jednego z nich opętał Nogitsune oraz najechali ich potworni doktorzy którzy tworzyli chimery.
- Było kilka innych ale nie musisz o tym wiedzieć - powiedział
- Uciekamy przed stadem które wybiło całą naszą wioskę w górach - mruknęłam patrząc na licznik samochodu. Wskazywał tylko 120 km/h.
- Co? - na początku nie zrozumiał - Tylko tyle was przeżyło? - spytał
- Zostaliśmy ostatni. Tylko my żyjemy jeszcze. Tam wtedy w lesie też zaatakowali nas oni. To wtedy Tony został ranny. - spuściłam wzork - Byłeś kiedyś alfą? - spytałam czując charakterystyczny zapach
- Byłem - mruknął
- Przepraszam za te głupie pytania. Ale ten zapach - powiedziałam oglądając zmieniający się horyzont za oknem.
- Zapach? - to on nie czuje? - Czujesz zapach? Potrafisz rozpoznać kto kim jest i był? - spytał zaciekawiony
- Na to wygląda. Do końca nie rozumiem jeszcze swoich zdolności. Jestem od niedawna alfą. Choć rodzice szkolili mnie na nią. Dziwna zdolność ale nic na to nie poradzę. - powiedziałam patrząc w zielone oczy wilkołaka

Zaginiona || Derek HaleDonde viven las historias. Descúbrelo ahora