Rozdział V "Spotkanie W Azkabanie"

310 16 2
                                    

Voldemort
Widziałem jak Potter próbuję zniszczyć dziennik. Na szczęście moja córka mu w tym przeszkodziła. Byłem i jestem z niej bardzo dumny. Niestety ten piekielny ptak zaczął latać dookoła niej robiąc nie małe zamieszanie. Złoty chłopiec momentalnie znalazł się blisko Viviene i wbił jej kieł bazyliszka w rękę. Widziałam jak mdleje jak traci świadomość.
-Potter coś ty narobił!- Krzyknąłem wściekły. Nie mogłem patrzeć jak moje dziecko leży i w każdej chwili może odejść z tego świata.- Jad bazyliszka szybko rozprzestrzenia się po ciele jeśli nie dostanie pomocy umrze!- Wydarłem się na niego a on zbladł.
-Już nie udawaj że obchodzą ciebie inni!- Krzyknął i wbił kieł w mój dziennik. Poczułem jak coś rozrywa mnie od środka. Moja siła powoli słabła. Nie mogłem jednak pozwolić żeby to samo spotkało Viviene.
-§Nagini ratuj ją!§- Rozkazałem wężowi a Nagini zaczęła rozmawiać o czymś z Potterem.- To jeszcze nie koniec zobaczysz!- Zdążyłem krzyknąć mu moje ostatnie słowa. Moja dusza znowu się rozleciała a ja muszę teraz znaleźć sposób na złączenie jej ponownie. Muszę wreszcie się odrodzić. Teraz gdy wiem że moja córka mnie potrzebuje...
Narcyza
To już sześć miesięcy odkąd Viviene leży w szpitalu. Bardzo się o nią martwię. Minął kolejny rok więc mogę ponownie spotkać się z moją siostrą. Tkwi w Azkabanie już dziesięć lat. Bardzo mi jej żal. Boję jednak się jej uwolnić. Nienawidzi Lucjusza oraz Dracona. Gdyby tylko uciekła z tego więzienia założę się że zaczęłaby od poszukiwań Viviene. Zabiłaby każdego kto stoi na jej drodze. Bardzo kocha swoją córkę. Gdyby udało jej się to zrobić zapewne następną rzeczą na jej liście byłoby zabicie Lucjusza. Oczywiście faktem jest też że Bella to kompletna wariatka. Mimo to jest moją siostrą. Nie mogę jej tak zostawić. Szczególnie nie teraz gdy trwają święta. Przeteleportowałam się przed wielki już dobrze znany mi budynek. Pokazałam pozwolenie i weszłam do środka. Kierowałam się na osiemdziesiąte-siódme piętro. Dziwiło mnie to że jest tutaj tak spokojnie. Nie ma Demetorów. To najbardziej mnie zdziwiło. Zwykle gdy wchodziłam musiałam niejednokrotnie użyć patronusa. Teraz natomiast weszłam na poszukiwane piętro bez wyciągnięcia różdżki. Podeszłam do celi mojej siostry. Nie będę ukrywać tego że się jej boję chociaż mam nadzieję że tego nie widać.
-Witaj Bellu.- Odpowiedziałam drżącym głosem.
-Oh Narcyza zapewne przyszłaś mnie uwolnić.- Powiedziała sarkastycznie z gniewem w głosie.
-Nie mogę wiesz o tym.- Zaczęłam powoli.- Za to mam kilka informacji które mogą poprawić Tobie humor.- Dodałam dalej wystraszona.
-Humor może poprawić mi tylko wieść że stąd wychodzę!- Wrzasnęła a ja czułam że się trzęsę.
-Myślę że ten temat poprawi Tobie nastrój.- Powiedziałam nadal stojąc przy swoim.
-No dobrze. O co chodzi?- Zapytała zrezygnowana.
-O twoją córkę.- Wypaliłam szybko. Widziałam jak Belli rozbłysły oczy kiedy wypowiedziałam dwa ostatnie słowa.
-O moją Viviene!?- Wrzasnęła niedowierzając i podeszła do krat. Teraz jej głos był przepełniony radością a na jej twarzy zagościł szalony uśmiech. Nie wiem co bardziej mnie przerażało. Gdy jest zła czy gdy jest szaleńczo szczęśliwa.
-Tak siostro.- Odpowiedziałam już spokojniejszym tonem.- Poznałam się z nią półtora roku temu.- Dodałam.
-I przez ten cały czas nie powiedziałaś mi nawet że ona żyję!?- Wrzasnęła zła a ja przełknęłam ślinę.- Jaka ona jest!?- Zapytała szybko z wyraźną nadzieją w głosie.
-Jesteście identyczne jak dwie krople wody.- Odpowiedziałam zmartwiona ponieważ tak było.
Nie tylko z wyglądu ale i charakteru dziewczyna przypominała swoją matkę. Kiedy Bellatrix usłyszała te słowa wpadła w szaleńczy śmiech. Przez najbliższe kilkadziesiąt minut opowiadałam jej wszystko co wiem o Viviene. Powiedziałam jej też o wydarzeniach które miały miejsce w Hogwarcie. Bella nie ukrywała swojej złości słysząc co wybraniec zrobił jej córce.
-Daj mi papier i coś do pisania!- Krzyknęła w moją stronę.
Zrobiłam to o co mnie prosiła. Kiedy tylko dostała w ręce to co chciała zaczęła pisać list. Kiedy skończyła kazała włożyć mi go do koperty i pod żadnym pozorem nie otwierać. Zrobiłam to. Bałam się jej sprzeciwić mimo to że była w celi.
-Przekaż go mojej córce!- Powiedziała.- Do zobaczenia Cyziu.- Dodała po czym odsunęła się w cień. Nie było już jej widać. Kończyła tak każde nasze spotkania. Bez pożegnania wyszłam z Azkabanu i skierowałam się do Hogwartu. Poszłam do sali szpitalnej w której stał mój syn nauczyciel eliksirów dwójka chłopaków mniej więcej w tym samym wieku i jakaś trójka ludzi. Podejrzewałam że może to być rodzina która wychowywała ją przez te dziesięć lat. Kiedy ich ujrzałam w mojej głowie narodziła się pewna myśl. Co by się stało gdybym zabrała Viviene ma spotkanie z jej prawdziwą matką? Bella byłaby w niebowzięta. Myślę że to dobry pomysł. Taka okazja może się nie powtórzyć. Dmentorzy są w zamku więc będzie dużo łatwiej się tam dostać. Tylko jest jeden problem. Viviene musi najpierw się obudzić.
Viviene
Obudziłam się w sali szpitalnej. Przy moim łóżku zobaczyłam zmartwionych Draco, Cedrica, Narcyze, Snape'a i Mayer'ów.
-Obudziła się!- Krzyknął Draco a ja myślałam że zaraz powybija mi bębenki w uszach. Wszyscy nagle spojrzeli się na mnie.
-Nie drzyj się tak bo ogłuchnę.- Powiedziałam próbując powstrzymać straszne zawroty głowy. Draco zrobił się czerwony po czym mnie przytulił. W jego ślad poszła także Narcyza.
-Przepraszam ale kim państwo są?- Zapytał pan Mayer wyraźnie zaskoczony ich obecnością.
-Więc cóż my jesteśmy...- Zaczęła ciocia patrząc się na mnie. Widać było że nie wie co ma powiedzieć.
-To moja rodzina.- Odpowiedziałam spokojnie.- Ta prawdziwa.- Dodałam i spróbowałam usiąść. Mayer'owie wymienili porozumiewawcze spojrzenia po czym popatrzyli na mnie.
-Viviene jeśli chcesz możesz przyjechać do nas na jakiś czas.- Powiedziała Narcyza gładząc moje włosy.
-Naprawdę mogę?- Zapytałam nie dowierzając.
-Tak jeżeli tylko twoi opiekunowie się zgodzą.- Powiedziała i popatrzyła na parę stojącą naprzeciwko niej.
-Myślę że to decyzja Viviene.- Powiedział pan Mayer patrząc się w kierunku swojej żony.
-No dobrze niech będzie ale zachowuj się dobrze.- Powiedziała po chwili patrząc mi w oczy.
-Oczywiście dziękuję.- Odpowiedziałam szczęśliwa że mogę bardziej poznać się z nieznaną dotąd mi rodziną.
-W takim razie wesołych świąt.- Życzył mi Draco.
-Chwila coś ty powiedział?- Zapytałam.- Przecież mamy czerwiec.- Przypomniałam mu a on tylko popatrzył się na swoje buty.
-Właściwie to leżysz tu już kilka miesięcy.- W końcu odezwał się Coleen.
-Jutro zaczyna się przerwa świąteczna.- Dodał Cedric. Nie dowierzałam w to co przed chwilą usłyszałam.
-Czy możecie zostawić nas same na moment?- Zapytała moja ciocia. Wszyscy wyszli a ona zwróciła się do mnie.- Kochanie w tym roku postanowiłam zrobić dwóm osobą świąteczny prezent. Na razie nie mogę powiedzieć tobie co to ale może ten list pomoże ci się z tym zapoznać. Od razu powiem ci że nie wiem co się w nim znajduję więc nawet mnie o to nie pytaj.- Powiedziała wręczając mi kopertę po czym wyszła z sali. Obejrzałam list dookoła, nie był nawet podpisany. Ostrożnie go odpakowałam i wyciągnęłam kartkę papieru. Treść była napisana ręcznie bardzo starannym pismem.

Córka Śmierci, Dziecko ZemstyWhere stories live. Discover now