Wzięła do ręki białą, falbaniastą sukienkę. Nie była ona długa, ale dość dziewczęca i taka niewinna. Sięgała po kolana i na szczęście nie była na ramiączkach, a miała długie rękawy, co bardzo jej to odpowiadało. Mimo tego ramiona były odsłonięte. W komplecie była też marynarka, która miała przyszyte wzory kwiatów ze... Srebra? Naomi dotknęła koniuszkami palców wzoru, zdając sobie sprawę, jak bardzo drogą rzecz miała teraz przed sobą. Czy powinna to ubrać? Co, jeśli zniszczy? Sama sukienka, która nie wyglądała na miliony pewnie i tak była droga. Do tego buciki na niezbyt wysokim obcasem.

Westchnęła cicho, zaczynając ściągać z siebie ubrania, w których była, by zmienić na rzeczy, które jej dano. Starła się nie spoglądać na swoje ciało. Próbowała robić to na oślep, by tylko nie widzieć ran. Nie potrafiła na nie patrzeć — dostawała szału.

W pewnym momencie ktoś zastukał do drzwi, a po chwili do środka wszedł, ciemnowłosy gwiżdżąc.

— Pasuje. — Powiedział Jimmy, przyglądając się jej. — Naprawdę ładnie ci w tym, ale zdecydowanie musisz przytyć.

Naomi skinęła niepewnie głową, poprawiając marynarkę i jeszcze raz spoglądając na wzór kwiatków. Jimmy musiał zauważyć, że zastanawiała się, z czego są zrobione, bo od razu odpowiedział na pytanie, które siedziało w jej głowie.

— Tak, są ze srebra. Nathaniel nie lubi, jak ktoś ma się z nim pokazać i nie ma na sobie drogich ubrań. Uważa, że jak ma się pojawić z kimś, gdzieś, to ma innym pokazać, jak wykurwiście jest bogaty i pokazać, kto tu rządzi. Wciąż nie wiem, co ten facet ma w głowie, więc nie pytaj. — Machnął ręką, zaglądając na drogi rolex na jego ręce. — Powinniśmy już schodzić. Przyszedłem ci życzyć powodzenia i... Po prostu się nie bój, dobrze? Nathaniel cię nie skrzywdzi ani nikt inny, bo każdy się go boi.

Naomi o dziwo uwierzyła w te słowa, chociaż na siłę próbowała sobie wmówić, że to kolejne kłamstwo. Bała się, że jeśli w to uwierzy, znowu się zawiedzie, jak zawsze. Bała się, że właśnie będą ją wywozić do jakiegoś klienta. Wtedy też dostawała drogie ubrania, by móc pokazać się jakimś ludziom, a później zostać wykorzystaną. Bała się, że i teraz będzie tak samo, ale nie odzywała się. Próbowała zaufać i wierzyć w te słowa, które wypowiedział Jimmy.

— Idziemy?

Mężczyzna otworzył drzwi, puszczając dziewczynę przodem. Zaczęła niepewnie się kierować do wyjścia, co chwile ściskając swoje dłonie w pięść. Paliło ją w przełyku, serce przyspieszyło rytm i miała wrażenie, że szła teraz na śmierć. Kilku mężczyzn w garniturach przemieszczało się przez korytarz, przyglądając jej się z zaciekawieniem, ale każdy omijał ją szerokim łukiem. Jakby bali się wejść w jej przestrzeń osobistą, a Naomi nie rozumiała dlaczego. To ją przerażało jeszcze bardziej, a przez każdy wzrok nieznajomych, czuła się coraz to mniejsza i bezbronniejsza.

Będąc już na samym dole, zauważyła Nathaniela stojącego bokiem i rozmawiającego z innym mężczyzną, który wyglądał na ochroniarza. Przyglądała się niepewnie właścicielowi Villi i poczuła coś na wzór strachu ze spokojem. Nie rozumiała siebie, ale wciąż nie odrywała od niego wzroku.

Był ubrany w białą koszulę, ciemne spodnie i długi płaszcz. Jego włosy były lekko podniesione i musiała przyznać, że w tym wydaniu wyglądał jeszcze lepiej.

Nathaniel musiał wyczuć, że ktoś mu się przyglądał, bo od razu spojrzał w jej stronę. Wyraz twarzy wcale mu się nie zmienił. Miał taki sam, jak przed chwilą rozmawiając z ochroniarzem. Zimny, bezwzględny.

Blondynka podeszła do niego ze schyloną głową, zastanawiając się, czy ma coś powiedzieć, czy wcale nie powinna podchodzić, tylko odejść. Na całe szczęście właściciel Villi odezwał się jako pierwszy.

Teach me to smile cz.1Where stories live. Discover now