14 | take a chance on me.

123 17 0
                                    

Ojciec podsumowuje mnie idealnie, kiedy rano spotykam go w sali głównej centrum dowodzenia Nova Corps.

"Wyglądasz jak zbity pies", stwierdza. I powiadam; ma rację. Ja za to uparcie mocno zaciskam palce na ramiączkach mojego plecaka, próbując nie myśleć o tym, co będę musiała zrobić za jakiś czas, i podśpiewuję pod nosem "Year 3000" od Jonas Brothers. Jest mi źle. Cholernie źle. Mam takie okropne przeczucie, że robię coś nie tak. Zupełnie tak, jakbym właśnie popełniała największy błąd całego mojego życia.

Kurwa, a jeżeli właśnie tak jest?

― Wyprostuj się ― poucza mnie tatko, poprawiając włosy. ― Cholera. Nie zabrałem wody kolońskiej.

― ...to ty w ogóle takową masz? ― podpuszcza go Cyrus, a ojciec zerka na niego przez ramię z prawdziwym mordem w oczach. Stawiam krok w bok, nie chcąc mu się narażać; za to wujcio śmieje się tylko, dumny z siebie. ― Uspokój się. Co cię tak stresuje?

― Nie wiem. Liczę na wynagrodzenie pieniężne ― tłumaczy cicho tata, a ja i wujek spoglądamy po sobie znacząco. Doskonale wiemy, że coś takiego raczej nie będzie miało miejsca, ale trochę smutno powiedzieć o tym Ethanowi, bo to będzie jak odebranie dziecku zabawki.

Omija nas Dey, który macha do nas na powitanie i podchodzi do wielkiego stołu wyświetlającego hologramowy, trójwymiarowy obraz Xandaru, przy którym kręci się Nova Prime. Nigdy nie widziałam jej na żywo. I nigdy się nią nie interesowałam. Spodziewałam się seksownej kobiety, świeżo po czterdziestce, a Irani Rael przerosła moje oczekiwania. Dlaczego? Bo okazała się siwą kobietą, która klasą przewyższa wszystkich, których jak dotąd widziałam na tej planecie. Szanuję ją bardzo, a jeszcze z nią nawet nie rozmawiałam.

― Spieprzałaś wczoraj, jakby ci się dupa paliła ― rzuca nagle ojciec, zmieniając temat, a ja zerkam na niego, marszcząc lekko czoło. Już mam wyjaśnić, że po prostu źle się poczułam, kiedy wujek mnie wyręcza:

― ...bo jej się w pewnym sensie paliła.

Kiedyś go zamorduję. Kiedyś ogólnie rzucę to wszystko w pizdu i jednak polecę chuj jeden wie, gdzie, i już nikt mnie nigdy nie znajdzie; zrobię sobie wieczne wakacje. Najlepiej na jakiejś rajskiej planecie, gdzie pobyt w najlepszym hotelu będzie mnie kosztował tyle, co życie każdego mieszkańca Ziemi naraz. Bywa, ja na to zasłużę po tylu latach służby w nieczystych interesach.

― W jakim sensie? ― dopytuje tatko, a ja powoli się odwracam, aby spojrzeć na wujaszka spod uniesionych brwi. Moja mina mówi "no, wyjaśnij mu, skoro taki z ciebie znawca". Cyrus zaczyna gwizdać i udaje, że mnie nie widzi. Za to go nienawidzę. Ale też tak bardzo go kocham. ― Ej, kurwa, mówcie mi, w jakim sensie?!

― W żadnym ― odpowiadam wreszcie, szczerze zirytowana. Ja chcę tylko odwalić to, co muszę, wskoczyć w statek ojca, polecieć na Autotune, żeby dostać własny, i żyć w dostatku i szczęściu przez resztę moich żałosnych dni. ― Wujcio miał zwidy. O, właśnie, swoją drogą, to o czym wczoraj tak zawzięcie dyskutowałeś z Quillem?

― ...ciężkie tematy ― wzdycha wymijająco Ethan, wzruszając ramionami. Wykonując ten gest, przy okazji upewnia się, że jego skórzana, czarna kurtka dobrze leży. ― Można powiedzieć, że obydwoje dzieliliśmy się naszymi wspólnymi opiniami o Yondu.

Kłamie, jebany. Jestem tego pewna, tyle lat z nim żyję, że już wiem, co oznacza ten rozbiegany wzrok i obojętny wyraz twarzy. Ale co robię? Nie roztrząsam. Bo on i tak mi nie powie. Ostatnio postawiłam go przed faktem dokonanym; gdyby nie to, w życiu nie dowiedziałabym się o Jewel. W każdym razie, nieważne, o czym rozmawiali. Peter Quill i jego nowa świta właśnie zjawiają się obok nas.

✔ | SPIRIT IN THE SKY ― GUARDIANS OF THE GALAXY, VOL1Where stories live. Discover now