level 19; michael + luke

8.5K 1K 392
                                    

LEVEL NINETEEN

(wybierz postać)

MICHAEL          LUKE

ASHTON          STELLA

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

Michael przepłakał całą noc po tym, jak zgodził się na spotkanie z Lukiem. Po prostu musiał mentalnie przygotować się na to, co go czeka, bo już dokładnie postanowił sobie, co powie blondynowi. Żadnych zmian, żadnych błędów. Tak trzeba było to załatwić. Michael naprawdę długo zastanawiał się nad całą tą sytuacją i nijak nie mógł znaleźć lepszego rozwiązania. Oczywiście nie powiedział o niczym Ashtonowi, bo ten chyba by go zabił.

Mike ostatni raz przyjrzał się sobie w lustrze i jęknął z rezygnacją. Potargane ciemne włosy, blada cera, cienie pod oczami. Wyglądał jak tragedia na dwóch nogach, ale w zasadzie po co w ogóle miał się jeszcze starać? I tak był skończony. Mógł uosabiać wyglądem swój wewnętrzny nastrój.

Z Lukiem umówiony był w "ich" miejscu na klifie. Ashton podwiózł Michaela w okolice lasu i życzył mu powodzenia, po czym odjechał bo uznał, że wracać Mike będzie z Lukiem. Michael westchnął cicho i skierował się przed siebie, by po kilkunastu minutach ujrzeć czarny samochód Luke'a. Blondyn stał oparty o maskę i nie widział Michaela, więc to on mógł przyjrzeć się Luke'owi.

Osiemnastolatek jak zwykle miał na sobie czarne dopasowane do ciała jeansy i flanelową koszulę, tym razem czerwono-czarną. Jego włosy ułożone były do góry, ale Mike żałował, że nie może zobaczyć wyrazu jego twarzy, bo przynajmniej od razu wiedziałby, czego się spodziewać.

Zebrał się w sobie i podszedł bliżej, zaś gdy Luke usłyszał kroki, odwrócił nieznacznie głowę i uśmiechnął się blado. Chyba też nie miał najlepszej nocy i przez głowę Michael przemknęło pytanie: co my sobie nawzajem robimy?

W pierwszym odruchu Mike chciał przytulić Luke'a, ale znalazł na tyle silnej woli, by się powstrzymać. Tylko by wszystko utrudniał.

– Cześć, Mikey – powiedział cicho Luke, wciąż krzyżując ramiona na klatce piersiowej, jakby również bał się, że nie będzie umiał trzymać się z dala od Michaela. – Jak... jak się czujesz?

Brunet wzruszył niepewnie ramionami i oparł się o maskę obok wyższego chłopaka. Przez moment oboje patrzyli na horyzont, wdychając świeże powietrze. Potem zaczęli mówić równocześnie.

– Ty zacznij – poprosił Luke, a Michael kiwnął głową. Teraz najtrudniejsza część. Część, za którą Michael będzie nienawidzić samego siebie do końca życia. Ale tak trzeba. Tak trzeba.

– Przepraszam, że nie odzywałem się wcześniej, ale musiałem wszystko dokładnie przemyśleć. Wiesz, najpierw informacja o twoim wyjeździe, a potem to, że przeze mnie wyleciałeś z drużyny. Chciałem po prostu wszystko przeanalizować i doszedłem do wniosku, że trochę spieprzyłem ci życie – Michael zaśmiał się gorzko, wciąż nie odrywając wzroku od tafli wody, na której odbijały się promienie słoneczne. – Nie przerywaj mi, bo nie dokończę – poprosił szybko i postanowił kontynuować. – Sam musisz to przyznać. Gdyby nie ja, dalej byłbyś kapitanem i dostałbyś to stypendium sportowe, więc nie byłbyś aż tak zależny od rodziców w kwestii uczelni. Poza tym nie musiałbyś wybierać między spełnieniem marzeń, a mną. Wiem, jak bardzo zależy ci na miejscu na tym uniwersytecie i nie mam prawa zachowywać się samolubnie. Nie mam prawa zatrzymywać cię tylko i wyłącznie ze względu na mnie, bo byłbym skończonym dupkiem, a tego staram się uniknąć, gdyż za bardzo cię kocham.

game over ❃ mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz