Łagodziło to ból, który roznosił się wewnątrz mojej głowy. Czułem się, jakbym co najmniej wczoraj był na zajebistej imprezie, a teraz dopadł mnie poranny kac.

Zebrałem w sobie siły i powoli otworzyłem swoje oczy, które zostały oślepione mocnym światłem i obecnością brunetki.

Najwidoczniej chyba za bardzo zabalowałem.

Zamrugałem kilka razy, pozwalając się przyzwyczaić oczom do otoczenia. Jednak kiedy dokładniej zobaczyłem na rysy twarzy dziewczyny, ze strachu odsunąłem głowę, uderzając w szafkę.

- Hej, spokojnie - nieznacznie podniosła dłonie w moją stronę.

- Nie dotykaj mnie - stanowczo zaprzeczyłem, by nie musieć znowu czuć jej dotyku.

- Przed chwilą cały drżałeś, możesz mieć wstrząs mózgu - wpatrywałem się na nią niezrozumiale.

Rozejrzałem się dookoła, dostrzegając, że leżałem pomiędzy szafkami kuchennymi. Byłem niedbale przykryty czarnym kocem. Po lewej stronie stał chłopiec, spoglądając na mnie z uwagą. To była moja kuchnia, mój dom...

- Co ty tutaj robisz?! - mój ton był ostry, powodując, że dłonie brunetki owinęły się wokół jej klatki piersiowej.

- Musisz się uspokoić - niepewny głos chłopca dotarł do mnie.

- Jak mam niby to zrobić, kiedy ona jest w pobliżu! - wykrzyczałem w jego stronę. Ta cała złość powodowała, że w mojej głowie ból jeszcze bardziej się kondensował.

- Wy się znacie? - słowa zostały skierowane do dziewczyny.

- To dosyć skomplikowane.

Przymknąłem powieki, starając się zapanować nad uściskiem. Pocierałem jedną dłonią skroń, przywołując się do porządku.

- Zaprowadzę go do salonu. Proszę, ty przynieś jakiś lód.

- Czy ty właśnie rządzisz się w moim własnym domu - zakpiłem, patrząc na nią złowrogo.

Ciepła dłoń owinęła moje ramię, mięśnie napięły się na sam jej dotyk. Moje myśli przebiegły, szukając, jakiegokolwiek punktu zaczepienia, aby się jej sprzeciwić.

- Mógłbyś pomóc - podparłem się drugą dłonią umożliwiając sobie wstanie z kuchennych płytek.

Dziewczyna mocno trzymała mnie przy sobie. Szedłem zgodnie obok niej, tam gdzie ona mnie prowadziła. Była w tym tak pewna i zarazem opiekuńcza, że nie czułem nawet potrzeby sprawdzenia, czy zaraz nie wprowadzi mnie w jakieś kłopoty.

Pod stopami poczułem szorstki dywan. Aromat waniliowych świeczek, które Charlotte stawiała na małym stoliku, unosił się w otoczeniu.

- Dobra, teraz pomału usiądź - jej dłonie kierowały mnie wprost na skórzaną kanapę.

- Mam lód - zza ściany wyłonił się Caleb. Podał owiniętą w ręcznik mrożonkę brunetce.

Przysiadła z prawej strony. To tam właśnie odczuwałem ból. Jej dłonie prześliznęły się przez moje włosy, szukając zapewne jakiegoś uszkodzenia.

- Na szczęście nie jest rozcięta - wzdrygnąłem się, kiedy zimny ręcznik dotknął mojej głowy.

- Dam sobie radę sam - odebrałem od niej materiał, pozostawiając na niej jedynie ostry wzrok.

Przyłożyłem go do swojej głowy, w myślach licząc do dziesięciu. Ich baczny wzrok ciągle śledził każdy mój ruch.

- Wszystko dobrze? Nie kręci ci się w głowie? Nie chce ci się wymiotować? - zasypywała mnie pytaniami.

Trust meWhere stories live. Discover now