Rozdział 4

271 22 0
                                    



- Nie szukałem cię dzisiaj. Szukałem cię od pieprzonego sierpnia. - odepchnął się od framugi drzwi i ruszył w jej stronę.







   Blondynka praktycznie zamarła. Nie wzdrygneła się nawet, kiedy miał ją na wyciągnięcie ręki. Wpatrywał się w jej oczy, który wyrażały jedno. Panikę. Nawet się jej nie dziwił, sam miał mętlik w głowie. Ale wreszcie ją miał. Mógł dowiedzieć się wszystkiego co tylko chciał, a potem zapomnieć.

Tak przynajmniej planował.


- To może od początku Promyczku. - kolejny raz zmarszczyła brwi i nos, gdy tak ją nazwał. To przezwisko wymyślił gdy nie umiał jej zlokalizować i coś mu podpowiadało że szybko nie przestanie go używać. - A może Natalie, co?

- Nie bądź złośliwy. - mruknęła.

- Ja chcę tylko wiedzieć dlaczego.

- Dlaczego co? - zapytała.

- Dlaczego Natalie i do tego Bennet? Nikt taki nie istnieje.

- To w sumie proste. Natalie to moja przyjaciółka, a Bennet to nazwisko panieńskie jej babci.

- A dlaczego ty się pod nim ukrywałaś?

- Nat kilka dni przed wypłynięciem, zadzwoniła do mnie, że ze względu na sprawy rodzinne, nie mogła wykonać swojego ostatniego zlecenia, a że ja też przez pewien czas pracowałam na jachtach, to wiem co i jak. Wiedząc, że jej nowy szef zawsze szuka problemów na siłę, stwierdziła, że poprostu się za nią podam. Wszystko miało pójść gładko. Kolejny wypad gwiazd, które chcą prywatności więc żadnych zdjęć, żadnych story czy filmów. Nikt by się nie zorientował, że ja to ja. Oczywiście gdybym tu teraz nie stała, ale kto mógł pomyśleć, że mój ojciec przyjmie mnie do pracy. - wzruszyła ramionami na koniec.

Odwróciła się do niego plecami, poczym usiadła na sofie, po chwili, on także zajął tam miejsce.

- Coś jeszcze? Bo trochę się spieszę. - odparła.

- Zależy. Mam jeszcze kilka pytań, a wszystko zależy od twoich odpowiedzi.
Mianowicie ciekawi mnie jedno, dlaczego uciekłaś rano i co się z tobą działo?

- Spanikowałam okej? Nie spodziewałam się, że ten rejs, a co dopiero ten wieczór, skończy się tak... I to z tobą. - wypowiedziała ostatnie słowa niemal szeptem. Może miała nadzieję, że da jej spokój?

- Żałujesz? - zapytała. coś momentalnie go zakuło. Może i stało się to szybko, może i był wstawiony, a przy okazji zły i sfrustrowany. Ale na pewno nie żałował. Nie, jeśli chodziło o nią. Może nie znał jej,tak jak powinien, jednak jeszcze nikt, aż tak nie zawrócił mu w głowie, nie dając o sobie zapomnieć.

- Charles ja... - nie umiała odpowiedzieć. Kolejny raz bała się, że zostanie wyśmiana. - Możemy poprostu o tym zapomnieć? Nie chcę żadnych nieporozumień. Było fajnie.

- Fajnie?-zapytał zdziwiony

- Wiesz oco mi chodzi. Ale nie możemy o tym wspominać, a już na pewno tego powtórzyć. Nie chcę mieć kłopotów. Oboje wiemy na czym polega ten świat.

- Czyli chcesz zapomnieć? - skinęła głową praktycznie niewidocznie - Jak sobie życzysz - warknął. Dziewczyna mogła przysiąść, że dostrzegła jak zmienia się jego postawa. Stał się bardziej napięty i nie wiedziała dlaczego. W końcu byli dla siebie prawie obcy.

- Czyli Santiago nic nie wie? - zapytał po chwili ciszy.

- Możesz być spokojny. Przysięgam, że jakby wiedział już byś tu nie pracował.

Last summer day Where stories live. Discover now