×~ 7

33 3 0
                                    

~
Dazai pov:
Od ostatnich wydarzeń minęły dwa dni, przez ten czas wiele myślałem o moich uczuciach w stosunku do Chuuyi.
Rozmowa z Yosano uświadomiła mi że więcej nie mogę się oszukiwać, kocham tego mafiosa..
Niestety w życiu nie ma tak łatwo, nawet jeśli Rudzielec czuł by do mnie to samo, to przede wszystkim pozostaje problem dzielących nas organizacji.
Po jakimś czasie stwierdziłem, że przestanę rozkminiać nad tą sprawą.
W końcu trzeba wstać i iść do pracy.
Eh.. ciekawe co dzisiaj mnie zaskoczy.
~
Paręnaście minut później
~
- Ugh.. Jak ja nienawidzę układać moich włosów z samego rana..
Aktualnie ledwo powstrzymywałem się od rozjebania czegoś lub wyrwania ich sobie z głowy.
- Dobra pierdolę to!
Jakoś tam wyglądają..
Odłożyłem grzebień do szafki i wyszedłem z łazienki.
Udałem się w kierunku "przedpokoju" w celu całkowitego ogarnięcia się do wyjścia.
Założyłem płaszcz i buty, zabrałem klucze leżące na szafce i wyszedłem z mojego domu.
Po zamknięciu drzwi udałem się w kierunku naszego biura.
Pomijając sytuację z włosami to dzisiaj obudziłem się w wyjątkowo dobrym humorze.
Niestety zapomniałem zabrać moich słuchawek więc, musiałem sobie poradzić w jakiś inny sposób.
Po cichu nuciłem jedną z moich ulubionych piosenek.
Gdy stanąłem przed drzwiami naszego biura usłyszałem ożywione głosy moich współpracowników.
* Ciekawe o czym tak nawijają.. *
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka pomieszczenia, ujrzałem Kunikidę dyskutującego o czymś z Atsushi'm.
Ranpo standardowo zajadał się swoimi słodkościami a Yosano, Kenji i rodzeństwo Tanizaki zajmowali się jakimiś papierkowymi sprawami.
Już miałem podejść do swojego biurka ale usłyszałem głos Fukuzawy.
- Witaj Dazai'u, dobrze że jesteś.
Mam dzisiaj dla Ciebie ważne zadanie. - powiedział
* Hm.. Zadanie tak-
Zapowiada się dużo roboty *
- Dzień Dobry Szefie, co takiego Pan dla mnie przygotował?
- Cóż, chce byś wspólnie z Nakaharą ostatecznie zakończył sprawę związaną z naszymi wrogami.
- Ma Pan na myśli tą wrogą organizację, z którą stopniowo walczymy od ostatnich kilku tygodni?
- Tak, zgadza się.
- W takim razie, co mamy zrobić?
- Raz a porządnie usunąć jej członków.
Słowa Dyrektora bardzo mnie zdziwiły, z resztą chyba nie tylko mnie patrząc na miny niektórych z moich współpracowników.
- Chwileczkę, czegoś tu nie rozumiem, jakiś czas temu powiedział Pan że członkowie agencji nie zabijają.
Skąd ta nagła zmiana?
- Właściwie to masz rację, ale w tej chwili najważniejsze jest żeby jak najszybciej się z nimi rozprawić.
Po za tym, tak jak sam wspomniałeś walczymy z nimi zbyt długo.
Nawet przy współpracy z mafią, ta sprawa bez użycia odrobiny więcej przemocy będzie się ciągnąć w nieskończoność.
Aż w końcu nas wykończą, tak samo jak chciała to zrobić Gildia.
- Hm.. Rozumiem.
W takim razie razem z Chuuyą zajmiemy się tym najszybciej jak się da.
- Dziękuję.
Przywróćcie wasz dawny duet ten jeden ostatni raz i pokażcie im jak kończą Ci, którzy zadzierają z naszym miastem.
Skinąłem głową do Fukuzawy na znak zgody, on zrobił to samo i odszedł w kierunku swojego pokoju.
Już miałem się odwrócić i wyjść aż tu nagle..
- Dazai-san.. Jesteś tego pewien? - spytał Atsushi z nutą niepokoju w głosie
- Ale tak właściwie to czego Atsushi?
- Tej misji, którą zlecił Panu Szef.
- A mam inne wyjście?
Taka robota.
- Nie przejmuje się Pan tym że musicie się pozbyć tylu ludzi?
- Wiesz Atsushi.. Dla dawnego kierownika mafii tyle ofiar to nic wielkiego.
Uwierz mi mam na swoim koncie o wiele gorsze rzeczy.
Nakajima już nie wypowiedział żadnego słowa, wciąż milcząc poszedł do swojego biurka i wrócił do wykonywania zleconych mu obowiązków.
Ja natomiast w końcu wyszedłem z budynku agencji, usłyszałem dźwięk mojego telefonu.
Wyciągnąłem go z kieszeni płaszcza by sprawdzić co takiego się stało.
Ku mojemu zdziwieniu napisał do mnie nikt inny jak Chuuya Nakahara.
Już chciałem mu odpisać jednak..
- Oi! Dazai!
Odwróć się do mnie ty ślepy durniu!
Spojrzałem w bok i zauważyłem Rudzielca idącego w moim kierunku.
- Chuu?
Co ty tu robisz?
- A jak myślisz.
Dostałem zlecenie od Szefa, że mamy ostatecznie wykończyć jakieś ścierwa z tej cholernej "organizacji", z którą cały czas walczymy.
- A ty jak zwykle nie w humorze co?
- Weź przestań.
Nie wierzę, że ty masz dobry nastrój w poniedziałek z samego rana.
- A tak się składa, że wyjątkowo mam.
- Jesteś na prawdę niesamowitym człowiekiem.
No dobra koniec tej gadki, rusz cztery litery i idziemy odwalić naszą robotę.
- Tak jest Chuu Chuu!
- Cholero miałeś tak do mnie nie mówić!
~
Trochę spacerku później
~
- No!
To jesteśmy.
- Hm na to wygląda.. Ale nie widzę tu żadnych potencjalnych członków tej organizacji.
- Masz rację Chuu.. Trochę dziwne.
Nagle usłyszałem cichy szelest dobiegający z krzaków, znajdujących się za nami.
*- Chuu.. Posłuchaj mnie.. Wiem czemu nikogo tu nie ma.
*- Dlaczego?
*- Wszyscy siedzą w krzakach i za pewne czekają na moment by nas zastrzelić.
*- Nie z takimi rzeczami sobie radziliśmy, damy radę.
*- W takim razie na trzy.. Raz.. Dwa.. Trzy!
Wykonaliśmy jedną z naszych dawnych taktyk pozwalających na szybkie odsunięcie się od siebie i uniknięcie ataków wroga.
Chuuya pobiegł w prawo a ja w lewo, za pomocą swojej zdolności zatrzymywał pociski lecące w jego stronę.
Natomiast ja po prostu musiałem ich unikać, póki co w miarę mi to wychodziło.
Chuuya uniósł się do góry na wysokość 2-3 metrów, zatrzymał pociski w powietrzu i cisnął nimi w stronę naszych wrogów.
Większość z nich w tej chwili zwracała uwagę tylko na Nakaharę.
Dzięki czemu ja mogłem wkroczyć do akcji, zakradłem się w głąb krzaków.
Po cichu wyciągnąłem pistolet z mojej kieszeni i stanąłem za 4 strzelcami, którzy najwidoczniej mnie szukali.
- Witam Drodzy panowie!
Wasz przywódca powinien was lepiej wyszkolić.. Popełniliście podstawowy błąd.
* Hm.. Chyba czekają na odpowiedź.. *
- OLALIŚCIE MNIE.
*Bang bang*
Cała czwórka padła na ziemię, powoli całkowicie się wykrwawiając.
- Umierajcie w spokoju. - wypowiedziałem te słowa uśmiechając się w ten sam sposób, jak za dawnych lat w Mafii.
* Może i faktycznie w ogóle się nie zmieniłem.
Może i powinienem nadal być w Mafii albo do niej wrócić.
To nie jest istotne.
I tak nie mam na to żadnego wpływu.. *
"Kwiat ciemności znajdzie ukojenie jedynie w mroku.. "
(Zdanie zacytowane z 5 tomu mangi)
* Miałaś rację Kouyou.
Ja również jestem kwiatem ciemności i właśnie w mroku znajduje ukojenie.. *
Potrząsnąłem głową by "wybudzić się" z tych moich myśli.
- HEJ DAZAI ŻYJESZ?!
- Hm.. Coś się stało Chuu?
- Mówię do Ciebie od jakiś 5 minut, wszystko w porządku?
- Tak, zamyśliłem się.
- Eh, to proszę z łaski swojej zawieszaj się po skończonej misji.
Pokonaliśmy raptem 1/4.
Co teraz zrobimy?
Walka z nimi we dwóch jest możliwa ale może być monotonna i trwać dość długo.
- Myśląc racjonalnie tooo.. Możemy zrobić już tylko jedno..
Tak właściwie to.. Ty musisz to zrobić.
- .....
Chcesz znowu użyć Korupcji-?
- Tak jak ostatnio, to twój wybór.
Jeśli się spóźnię to zginiesz.
- Ugh.. Gdyby nie to że nasze organizację współpracują i obie strony potrzebują tej twojej cholernej zdolności to już byś nie żył.
...
Nienawidzę Ci tego mówić ale.. masz rację-
Nie ma innego wyjścia.
~
Chuuya pov:
~
Odszedłem od Dazai'a i powoli podążałem w kierunku naszych wrogów, było ich cóż.. W ciul.
Zdjąłem rękawiczki i płaszcz, odłożyłem je na ziemię.
Potem wypowiedziałem te dwa zdania, które pozbawiały mnie zdrowego rozsądku.
- " Oh, Nadawcy Ciemnej Hańby..
Nie budźcie mnie ponownie. "
(Wybaczcie jeśli jest coś przekręcone)
~
Dazai pov:
~
Mam nadzieję że Chuuya szybko ich załatwi i nie będzie aż tak ranny.
Cały czas patrzyłem na niego, zachowując bezpieczną odległość.
Rudzielec w tej formie nie jest w stanie kontrolować niczego.
Będzie tak wszystko rozwalał dopóki nie zginie z przemęczenia.
Jego ciało pokryło się ciemno czerwonymi znamieniami, świecącymi jaśniejszym czerwonym "błyskiem".
Na jego twarzy i rękach stopniowo pojawiała się krew, było jej coraz więcej.
Przyznam że trochę się martwiłem..
Minęło już kilka minut, Chuu nadal walczył z tymi śmiesznymi ludkami.
Ich liczba malała z minuty na minutę jednak niektórzy z nich byli uzdolnieni.
Przez chwilę pomyślałem.. :
* Może podejdę tam i zneutralizuje te ich zdolności.
Chociaż nie.
To będzie skrajnie głupie.
Rudzielec mógłby niechcący skrzywdzić mnie. *
Kiedy skończyłem bujać w obłokach od razu spojrzałem na Chuuye by kontrolować jego stan.
On jest na prawdę piękny.. Nawet teraz.. Kiedy ma całe białe źrenice i tęczówki, kiedy z prawie całego jego ciała sączy się krew.. Te jego oczy.. Wypełnione tym cholernym obłędem są niesamowite..
Teraz już mam stuprocentową pewność że jest dla mnie kimś więcej niż tylko dawnym partnerem.
Uśmiechnąłem się.
* Oj Chuu.. Nie zasługujesz na kogoś takiego jak ja.. Zostawiłem Cię.. Jaki ze mnie partner- *
~
Kolejne kilka minut później
~
Zauważyłem że Chuuya pokonał już całą organizację.
Trzeba przerwać to szaleństwo.
Podszedłem do Nakahary by anulować jego zdolność i przywrócić go do normalności.
Gdy trzymał rękę w górze by ponownie rzucić w coś swój grawitacyjny pocisk, złapałem go za nią.
Drugą ręką lekko objąłem go w talii i delikatnie przyciągnąłem do siebie.
Wtedy użyłem swojej zdolności, chłopak upadłby na ziemię gdyby nie to że go przytrzymywałem.
- H-ej.. Dazai.. Co ty odwa-lasz..
- Cśś Chuu.. Oszczędzaj się.
- Nie uciszaj mnie tu, dlaczego trzymasz mnie za rękę i obejmujesz w talii?
Hm?
Chciałeś mnie zgwałcić tak żebym nie pamiętał?
- Nieee no co ty.
Gdyby nie to że Cię trzymam to upadłbyś na ziemię.
- Eh.. I tak nie mam siły żeby Ci przywalić..
Zamiast gadać lepiej odstaw mnie w jakieś bezpieczne miejsce..
Po wypowiedzeniu tych słów Nakahara zasnął opierając czoło na mojej klatce piersiowej.
* Ciekawe co powie jak się o tym dowie *
- Dobranoc Chuu.. Odpocznij sobie, ja zajmę się resztą.

~

* Kocham Cię Chuuya.. *

~

Zapraszam do kolejnego rozdziału ;]

~

×~ Powrót Podwójnej Czerni ~×Where stories live. Discover now