×~ 4

37 3 0
                                    

~
Dazai pov:
*dźwięk dzwoniącego budzika*
- No już.. Zamknij się ty cholerny złomie!
Z wściekłością wyłączyłem mój telefon, nienawidzę jak ktoś lub coś mnie budzi, zwłaszcza rano.
No ale nic.. Trzeba się podnieść i wziąć w garść.
Dzisiaj znowu mamy działać w parach i rozwiązywać kolejne sprawy, które przygotowali dla nas Szefowie.
Już nie mogę się doczekać aż Kunikida zacznie się na mnie drzeć jak tylko wejdę do biura..
*jakiś czas później*
No dobra, czas iść mam nadzieję że mnie nie zjedzą.
Wziąłem klucz od swojego pokoju, założyłem płaszcz i wyszedłem z pomieszczenia.
Zamknąłem za sobą drzwi i udałem się schodami na górę w kierunku naszego biura.
Myślałem nad wieloma rzeczami, Kto chce nas zaatakować?
Czy mają taki sam cel jak wcześniej Gildia?
Czy gdybym nadal był w Mafii to Mori potrzebowałby łączyć siły z agencją?
Byłem tak zamyślony że nie zauważyłem Atsushi'ego i wpadłem na niego.
- Wybacz mi Atsushi, nie chciałem na Ciebie wpaść.
- Nic się nie stało Dazai-san, czy wszystko w porządku? - spytał z lekko zmartwioną miną.
- Tak, jest okej. Dlaczego pytasz?
- Cóż.. Zazwyczaj nie zdarza się Panu tak zamyślać.
- A no widzisz.. Hah zawsze jest ten pierwszy raz.
- Szef chciał Pana widzieć, czeka na nas w naszym biurze.
Dlatego Cię szukałem.
- Oh.. No dobrze, w takim razie chodźmy.
Byłem lekko zestresowany, mam nadzieję że Szef nie wie o tym że wczoraj zabiłem parę osób..
Tego wymagała sytuacja, inaczej by się nie dało.
Podążyłem za Atsushi'm do biura, czekając na najgorsze.
Kiedy weszliśmy zauważyłem wszystkich członków agencji czekających na nas, w tym Dyrektora.
Podszedłem do swojego biurka, a Atsushi poszedł do siebie, czekałem aż Szef coś powie.
- Za pewne jesteście zaskoczeni że nagle was tu wezwałem, po pierwsze wasze wczorajsze zadania zostały wykonane z czego jestem zadowolony, jedyną parą, która nie wykonała zleconej rzeczy jest Atsushi i Akutagawa.
Atsushi, co masz mi do powiedzenia?
- Przepraszam Dyrektorze, Akutagawa nie chciał ze mną współpracować, trochę się pokłóciliśmy.
Próbowałem sam się tym zająć ale nie dałem rady.
Obiecuję że dzisiaj to załatwimy.
- Eh.. Niech będzie, liczę na was.
Druga sprawa to misja Dazai'a i Nakahary.
Wykonaliście swoje zadanie poprawnie ale wyjaśnisz mi Dazai'u dlaczego wbrew ogólnym zasadom agencji dopuściłeś się postrzelenia 5 osób, powodując ich śmierć?
Zapanowała ogólna cisza, cudownie.. Wiedziałem że tak będzie.
Atsushi, rodzeństwo Tanizaki i Kunikida wpatrywali się na mnie z ogromnym szokiem na twarzy.
- Cóż.. Szefie, wiem że postąpiłem nie do końca zgodnie z zasadami agencji, ale w tej sytuacji nie było innego wyjścia.
Tamci ludzie zagrażali naszemu życiu, po za tym nie chcieli nic mówić pomimo nie jednego ostrzeżenia.
Chciałem kontynuować jednak Szef mi przerwał.
- Dazai'u szanuje Cię jako na prawdę wydajnego pracownika ale pamiętaj że jesteś członkiem agencji detektywistycznej a nie Portowej Mafii, a my uciekamy się do zabójstwa tylko wtedy gdy jest to na prawdę konieczne.
Chcę żebyś o tym pamiętał.
- .. Tak, oczywiście Dyrektorze.
- Dziękuję. To tyle z informacji, które chciałem wam przedstawić.
Pożegnaliśmy Szefa a ten wyszedł z naszego biura.
Przyznam że byłem trochę wściekły..
Po cichu westchnąłem..
Czasami nie rozumiem dlaczego agencja bawi się w takie czyste gierki.
W końcu Kunikida się odezwał.
- Dazai durniu, co ty sobie myślisz?!
Nie możesz sobie strzelać do kogo chcesz, tak jak powiedział Szef nie jesteś członkiem Mafii!
- ....
- Lepiej mi coś odpowiedz bo tego pożałujesz.
- Hah.. To w takim razie może wrócę do Mafii co?
Wtedy byłbyś zadowolony?
Nie musiałbyś już nigdy się mną przejmować.
- To nie jest zabawne Dazai.
- Eh, nie ważne.
Ty i tak dalej będziesz mówił swoje.
Nic wielkiego się nie stało, ludzie umierają, to normalna rzecz.
Zajmij się swoimi sprawami a ja będę robił swoje, w porządku?
Kunikida już nic nie powiedział, odszedł w kierunku swojego biurka.
Po jakiejś godzinie lub dwóch skończyłem spisywać potrzebne raporty i inne tego typu rzeczy.
Sam nie wierzyłem że to zrobiłem.
Teraz zostało mi jedynie wspólnie z Nakaharą wykonać zlecone nam zadanie.
Z nudów postanowiłem pogadać z Nakajimą.
- Hej Atsushi, pomóc Ci się dogadać z Akutagawą?
Chyba zaskoczyłem go tym pytaniem.
- Dziękuję Dazai-san ale dam sobie radę.
Skoro ty dogadałeś się z Chuuyą-san to ja muszę jakoś przekonać Akutagawę do współpracy.
- Oh okej, jak chcesz.
Oparłem twarz na rękach, nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić.
Dopiero za pół godziny Chuuya kończy swoją zmianę i będzie mógł pójść ze mną na naszą misję.
Nagle odezwała się do mnie Akiko.
- Dazai, mogę Cię na chwilę prosić?
- Tak, jasne Yosano-sensei.
Wstałem z krzesła i podążyłem za Doktor Yosano, byłem trochę zdziwiony, ale w końcu co złego może się stać.
Wyszliśmy przed budynek agencji, a ja czekałem aż Akiko wyjaśni mi o co chodzi.
- Coś się stało Yosano?
- Nie.. Chciałam tylko zapytać, jaki jest prawdziwy powód dla, którego zabiłeś tamtych gości?
Wiem że musiało być inne wyjście, zwłaszcza że ty zawsze masz miliardy alternatywnych rozwiązań w głowie.
Przez chwilę milczałem, ale w końcu się odezwałem.
- Cóż Yosano, tak jak mówiłem zrobiłem to bo tego wymagała sytuacja.
A Kunikida zrobił z tego wielką aferę.
- Oh.. Rozumiem.
- Na prawdę jest w porządku, dzięki za troskę.
- Skoro tak mówisz ale pamiętaj że jeśli będziesz chciał coś z siebie wyrzucić to z chęcią Cię wysłucham.
W końcu też byłam w Mafii.
Yosano położyła mi rękę na ramieniu i uśmiechnęła się do mnie.
Byłem jej wdzięczny.. Jest jedyną osobą z agencji, która na prawdę mnie rozumie.
- Dziękuję Ci..
Kobieta puściła moje ramię i wróciła do budynku.
Ja natomiast zostałem sam, nie powiedziałem jej całej prawdy.
Teoretycznie dało się rozwiązać tamtą sprawę w inny sposób.
Ale.. Z jakiegoś powodu chciałem to szybko zakończyć.
Nie wiem czy ze względu na Chuuye czy na co.
Postanowiłem więcej o tym nie rozmyślać i zrobić coś na maksa głupiego.
Udać się do kwatery głównej Portowej Mafii.
Czasem trzeba odwiedzić dawną robotę.
*20 minut później*
Doszedłem pod budynek Portówki, tak jak zapamiętałem żeby wejść do środka trzeba było wstukać specjalny kod, który znali tylko członkowie.
Na szczęście nadal go pamiętałem, podszedłem do małej tablicy na której znajdowały się przyciski.
Wpisałem kod i czekałem na reakcję.
Drzwi się otworzyły, ku mojemu zdziwieniu po tylu latach nadal nie zmienili kodu.
Wszedłem do środka, zastanawiałem się za ile, któryś z pracowników Mafii zobaczy że mają na swoim terenie zdrajcę.
Szedłem w stronę kwatery Nakahary, miałem ogromną nadzieję że go spotkam, nie chciało mi się szwędać tu zbyt długo.
Po około 5 minutach spaceru, wszedłem na 4 piętro, tutaj m.i.n. znajdował się pokój w, którym zarząd ustalał najważniejsze sprawy.
Nagle usłyszałem znajomy mi głos.
- Stój! Ręce do góry.
Podniosłem ręce i powoli się odwróciłem, ujrzałem przed sobą Higuchi, zarządcę Czarnych Jaszczurek.
- Kopę lat moja droga, jak tam Ci idzie z Akutagawą?
Nadal nie chce od Ciebie pomocy?
- Ty nic nie wiesz! A teraz lepiej się zamknij i gadaj po co żeś tu przylazł.
- Przyszedłem po Chuuye, na czas współpracy naszych organizacji jest moim partnerem.
Mieliśmy coś wspólnie ogarnąć.
- Nakahara-san jest aktualnie w biurze Szefa, Pan Mori z pewnością ucieszy się na twój widok.
Osobiście Cię tam zaprowadzę.
Ale najpierw..
Po wypowiedzeniu tych słów, Higuchi zakuła mnie w kajdany, hah czyżby bała się że nagle kogoś zabije?
- W porządku. Prowadź.
- Chyba sam wiesz jak tam dojść, będę szła za tobą, więc nic nie kombinuj.
Szedłem w kierunku biura Mori'ego, przyznam że kompletnie nie miałem ochoty na dyskusje z nim.
I tak nie miałem innego wyjścia.
Kiedy doszliśmy pod drzwi Szefa, Higuchi otworzyła je i kazała mi wejść.
Zauważyłem Chuuye siedzącego przy biurku Mori'ego i jego samego.
Oboje mieli zdziwione miny.
- Dzień Dobry Szefie, przepraszam że przeszkadzam ale przyprowadziłam Ci "gościa".
- Dziękuję Higuchi, możesz odejść.
Dziewczyna opuściła pomieszczenie, zostawiając naszą trójkę samą.
- Witaj Dazai'u, podejdź proszę, co Cię tu sprowadza?
Nadal milcząc podszedłem do biurka mężczyzny.
- Witaj Szefie.
Jak leci?
Chuuya nadal nie odezwał się nawet słowem, musiał być w dużym szoku.
- Cóż jestem zaskoczony twoją wizytą, nie widziałem Cię tutaj od 4 lat.
- Jak sam wiesz lubię zaskakiwać.
Po wypowiedzeniu tych słów, pstryknięciem palca rozkułem swoje kajdanki, stara sztuczka.
Mori gestem ręki wskazał mi miejsce obok Nakahary.
Usiadłem obok chłopaka i czekałem na dalsze pytania lub ocknięcie się Rudzielca.
- Przyszedłem tutaj po Chuuye, jak sam Pan wie mamy do załatwienia parę spraw, nie chciałem wywoływać nie potrzebnego zamieszania.
- Hm. Rozumiem, powiedz czy Fukuzawa dowiedział się już o tym co wczoraj zrobiłeś?
Teraz miałem chwilową zagwozdkę, ciekawe o co mu chodzi..
Mori widząc moje zdziwienie kontynuował.
- Mam na myśli dokonane przez Ciebie "przestępstwo".
- A.. Too.. No cóż.. Trochę się wściekł.
Naruszanie zasad agencji itd.
Albo że moje techniki są czasem zbyt podobne do tych mafijnych.
- Czyli to znaczy że Fukuzawa, nareszcie zdaje sobie sprawę z tego że nigdy tak do końca się nie zmienisz.
Mafia na zawsze pozostanie w twojej naturze, taka jest prawda.
- Może i tak, może i nie.
Mniejsza o to, wypuścisz mnie stąd czy w końcu poniosę mój wyrok śmierci?
- Nie zabije Cię, na pewno nie teraz. Zwłaszcza że możesz nam się jeszcze przydać.
- Mhm rozumiem.
W końcu Chuuya odezwał się.
- Szefie, przepraszam za niego.
Przysięgam że więcej nie dopuszczę do tego by Dazai tu wszedł.
Po wypowiedzeniu tych słów Nakahara spojrzał na mnie morderczym wzrokiem.
- Do widzenia Szefie.
Rudzielec wstał z krzesła i udał się do wyjścia z biura, stanął przed drzwiami chyba czekając na mnie.
- W takim razie Szefie, do zobaczenia następnym razem.
- Do widzenia Dazai'u, pamiętaj że gdybyś zmienił zdanie to moja oferta jest nadal aktualna.
Kiwnąłem głową na znak zgody, wstałem z krzesła i razem z Nakaharą wyszedłem z pomieszczenia.
- Dazai co ty sobie kurwa myślisz przychodząc tutaj!?
- Oj tam, spokojnie Chuu nic się nie stało.
- Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego że już nie należysz do Mafii.
- Już mniejsza o to, jak sam widziałeś Mori się na mnie nie wściekł.
- A teraz chodźmy Chuu!
Mamy zlecenia do załatwienia.
- Ileż razy Ci mówiłem że masz tak do mnie nie mówić!
*jakiś czas później*
- Okej ogarnęliśmy już wszystko na dzisiaj, teoretycznie mamy wolne.
- Tak dokładnie!
- A co ty taki pełen energii?
Nawdychałeś się czegoś?
- Eh.. Ty jak zwykle.
Chciałem zaproponować wspólny wypad na Festiwal, który odbywa się dzisiaj w parku w centrum miasta.
- Czyżby wyjście jak za dawnych lat?
Właściwie to czemu nie.
- Jestem zaskoczony że się zgodziłeś. - powiedziałem z nutą ironii w głosie
- Nie zgrywaj się, nie znam Cię od wczoraj.
Lepiej rusz cztery litery i chodź bo zaraz zmienię zdanie.

~

Ale reszty dowiecie się w następnym rozdziale 😋

~

×~ Powrót Podwójnej Czerni ~×Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon