×~ 3

47 3 0
                                    

~
Dazai pov:
Od około 10 minut razem z Chuuyą dalej szliśmy do wyznaczonego nam miejsca, byłem ciekawy czy na prawdę będziemy musieli posunąć się aż do zabicia kogoś.
Dawno tego nie robiłem.. Agencja nie wie ale zawsze noszę w płaszczu broń jeszcze za czasów Mafii, tak w razie czego.
Pomyślałem że może pogadam o czymś jeszcze z Nakaharą.
- Heej Chuu pytanko, kto mnie zastąpił na stanowisku Herszta w Mafii?
Widać że zdziwiłem Rudzielca tym pytaniem, bo chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Cóż przyznam Ci że jedyny kierownik, którego kojarzę po za mną to Ane-san.
Na pewno jest ktoś jeszcze ale jakoś nie zagłębiam się w ten temat, dlaczego pytasz?
- A.. Po prostu byłem ciekawy.
- Wiesz że propozycja Szefa o przywróceniu Cię na stanowisko Herszta i zapomnienie Ci zdrady Mafii jest nadal aktualna?
- Gdyby nie to że potrzebują mnie w agencji to nawet mógłbym to przemyśleć.
- Pomimo złożonej Sakunosuke obietnicy?
- .. Cóż.. Tak.
Oboje zamilkliśmy.
Nagle usłyszałem jakiś dziwny dźwięk..
Nakahara chciał coś powiedzieć ale uciszyłem go gestem ręki.
- Poczekaj chwilę.. Mam wrażenie że ktoś nas śledzi.
Chuuya kiwnął głową na znak zgody, i czekał w gotowości na reakcje wroga lub moją.
W skupieniu obserwowałem otoczenie i trzymałem jedną rękę blisko kieszeni płaszcza w, której trzymam broń.
Nagle ktoś do nas strzelił, odepchnąłem Chuuye i sam też uniknąłem pocisku.
Okazało się że osoby, które mieliśmy znaleźć znalazły nas.
- Witam drodzy Panowie, pewnie to wy jesteście tymi egzekutorami z Mafii, którzy mieli nas zniszczyć. - powiedział nieznajomy
- Hm.. Nie wyglądasz na bandziora, może załatwimy to tak, pokażesz nam gdzie jest kryjówka grupy, której przewodzisz a nikomu nic się nie stanie? - powiedziałem z nutą sarkazmu w głosie
- A może to wy się poddacie?
Jest was tylko dwóch, a moja grupa liczy kilkanaście osób.
- Pff, taka ilość to dla nas dwóch żadne wyzwanie - Powiedział Chuuya
Zanim nieznajomy zdążył coś powiedzieć, strzeliłem mu w rękę, tak by był w stanie coś nam wygadać.
Zarówno Chuuya jak i on byli w szoku.
Podszedłem do chłopaka i powtórzyłem poprzednie słowa.
- Może jednak pokażesz nam gdzie jest wasza baza co?
No chyba że chcesz już nigdy nie ujrzeć świata.
- Ugh.. Możesz mnie straszyć ile chcesz, nie boję się Mafii i jej zasranych sługusów, słyszysz?!
Możesz sobie strzelać, nie boję-
*bang*
Nie było mu dane dokończyć, osunął się po ziemi, a krew powoli sączyła się z rany na jego czole.
- Ostrzegałem.
Chuuya stał jak wryty w ziemię, odwróciłem się do niego.
- No co? Twój Szef kazał nam zabijać jeśli będzie taka potrzeba.
- Czyli jednak wcale się nie zmieniłeś.. Jesteś tym samym Dazai'em, którego znałem w Mafii..
Nie wiedziałem co powiedzieć.
Nakahara kontynuował.
- Cóż.. Skoro i tak już nie żyje to nie musimy tu dłużej stać, tylko trzeba coś zrobić z ciałem.
- Użyj swojej zdolności Chuu, będzie szybciej.
Nakahara przytaknął.
Chwilę po tym jak skończyliśmy pojawiły się kolejne osoby.
Oni też postanowili walczyć, pewnie chcą pomścić swojego Szefa, ha jaki szlachetny gest.
Niestety jeszcze nie wiedzieli że ze mną i Chuuyą nikt nie ma szans.
Ogarnęliśmy temat w niecałe 10 minut, co prawda obiecywałem sobie że nikogo nie zabije a finalnie z mojej ręki zginęły jeszcze 4 osoby, resztę uśmiercił Nakahara.
- To co, skoro skończyliśmy robotę to teraz pójdziemy do obu Szefów, przekażemy im informacje i.. Pójdziemy gdzieś?
- Co Ci się tak zebrało na zapraszanie mnie gdzieś?
- W końcu chwilowo jesteśmy partnerami prawda?
Nie było mi dane usłyszeć odpowiedzi Mafioso ruszył w kierunku siedziby Mafii bo tam mieliśmy się udać po skończonym zadaniu.
Również nie odzywając się podążyłem za nim.
*jakiś czas później*
- To jak Dazai, nadal masz ochotę na robienie czegoś?
- Tak, dlaczego by nie.
Nie chce mi się jeszcze wracać do agencji.
- Nie lubisz tam być?
- Hm.. Nie do końca o to chodzi, wkurza mnie mój obecny partner z, którym wykonuję większość zadań.
- Oh, okej rozumiem.
To gdzie chcesz iść?
- Szczerze mówiąc jest mi to obojętne.
- Sam się dziwię że to mówię ale.. Może posiedzimy u mnie, nie mam siły na kontakt z ludźmi.
- Jeśli na pewno Ci nie przeszkadzam to nie ma sprawy.
Mówiąc to wzruszyłem ramionami.
Nakahara cicho się zaśmiał i powiedział
- Gdybyś mi przeszkadzał to bym Cię nie zapraszał.
Tylko ostrzegam jak rozjebiesz mi dom to tego pożałujesz.
- Skoro tak mówisz.
Co do twojego domu to postaram się go nie zniszczyć.
I w taki o to sposób po ponad 4 latach ponownie będę miał okazję żeby zobaczyć dom Chuuyi.
Ciekawe czy coś się zmieniło.
*30 minut później*
Staliśmy przed klatką, do czarnego 20-piętrowca, Nakahara wstukał kod i otworzył drzwi, weszliśmy do środka, ze względu na to że Rudzielec mieszka na 12 piętrze wjechaliśmy windą.
Z naszymi kondycjami, na spokojnie dalibyśmy radę wejść po schodach ale dokładnie wiedziałem że żadnemu z nas się nie chce.
Gdy wyszliśmy z windy ujrzałem dość duży korytarz, wyglądał dokładnie tak jak to zapamiętałem.
Chuuya podszedł do drzwi numer 242 i otworzył je.
Gestem ręki zaprosił mnie do środka, a sam wszedł po mnie.
Zdjąłem buty i płaszcz odkładając je w jakiś cywilizowany sposób.
Nakahara też zdjął swoje buty, płaszcz i kapelusz.
Zawsze się zastanawiałem czy nosi go wszędzie.. Gdyby nie to że dostał go od Mori'ego to już dawno by go zgubił.
- Usiądź sobie gdzieś w salonie, ja zaraz wrócę, powtórzę się.
Nie rozjeb mi domu.
Zaśmiałem się.
Właśnie o tym mówiłem, do tej pory tylko on potrafił mnie na prawdę rozbawić.
- Hah, no jasne Chuu, rozwalę Ci tylko pół.
- A spróbuj to pożałujesz.
Mówiąc to poszedł do kuchni lub do innego miejsca, ciężko stwierdzić.
Ja natomiast postanowiłem że dzisiaj nie zniszczę mu domu, usiadłem na kanapie, zamknąłem oczy i czekałem aż Chuuya wróci.
*5 minut później*
- Wow jestem zaskoczony, mój dom jeszcze się trzyma. - powiedział z nutą sarkazmu
Przyznam że wtedy średnio słyszałem co mówi, mój mózg przeszedł w stan uśpienia.
- Oi, Dazai? Żyjesz?
- ....
~ chuuya pov:
*Co on umarł że się nie odzywa? Albo robi sobie ze mnie jaja*
~ dazai pov:
Już się obudziłem i czułem że Nakahara wrócił, ale postanowiłem że podroczę się z nim.
- DAZAI.
~ chuuya pov:
No zaraz mu coś zrobię przysięgam.
Odłożyłem wino i kieliszki, które trzymałem w rękach i podszedłem bliżej do mojego upierdliwego gościa.
Pomachałem mu ręką przed twarzą.
Nadal nic..
Zacząłem się trochę martwić.
Nie wierzyłem w to że mógł od tak sobie umrzeć akurat w moim domu.
Coś czułem że tego pożałuje ale.. Trudno musiałem to sprawdzić.
Przyłożyłem dwa palce do jego szyi żeby wyczuć tętno.
Oddychał. Więc o co-
W tej chwili przeżyłem największy zawał w moim życiu.
Dazai przyciągnął mnie do siebie tak że chwilowo siedziałem mu na kolanach.
~ dazai pov:
Widziałem minę Chuuyi, była absolutnie bezcenna.
- CO TY ROBISZ IDIOTO.
- Droczę się z tobą Chuuya.
- Ty cholero.. Puść mnie.
- Nie trzymam Cię, teraz to sam dalej siedzisz mi na kolanach i nie wstajesz.
Uśmiechnąłem się w ten specyficzny sposób, który najbardziej wkurza Nakaharę.
~ chuuya pov:
No zaraz mu wpierdolę. Przysięgam.
Najchętniej wyrzuciłbym go przez okno ale potem i tak musiałbym użyć swojej zdolności żeby ten dureń na prawdę nie zginął.
Zszedłem z kolan Dazai'a, nie wiem co on sobie myśli ale nie dam mu drwić sobie ze mnie.
Usiadłem obok niego i odwróciłem głowę, unikając kontaktu wzrokowego.
Dazai pov:
- Oj Chuu nie wściekaj się na mnie, aż się prosiło żeby to zrobić.
- Czasami mam ochotę własnoręcznie wykręcić Ci kark.
Tylko ty wiesz jak mnie wkurwić i to skutecznie.
- Takie uroki, znamy się od tylu lat że ciężko byłoby tego nie wiedzieć.
- Eh.. Na prawdę nie wiem w jaki sposób dalej z tobą wytrzymuje.

~

Nie wiem co mam powiedzieć.. Do zobaczenia w następnym rozdziale

~

×~ Powrót Podwójnej Czerni ~×Where stories live. Discover now