Tego dnia w piekarni było bardzo tłoczno. Łucja uwijała się między półkami i obdarowywała klientów uśmiechami, jednocześnie w myślach denerwując się, że towar się kończy i za chwilę nie będą miały z Leną czego sprzedawać.
- Dziękuję i zapraszam ponownie - powiedziała błyskając zębami. Gdy tylko za klientem zamknęły się drzwi, teatralnie wypuściła z siebie powietrze.
- Skończyły się już wszystkie bułki - stwierdziła Lena, marszcząc brwi. - Jak tak dalej będzie, to dla drugiej zmiany już nic nie zostanie.
- Dzwoniłaś do pani Marty? - Łucja sprawnymi palcami przeliczała pieniądze w kasie. Czasem się zdarzało, że w takim rozgardiaszu coś źle wydały.
- Tak, powiedziała, że dowiozą towar, ale kto wie, kiedy - westchnęła. - Radziła też, żeby ściągnąć Angelikę, albo Rafała wcześniej.
- No ja już widzę, jak chcą robić nadgodziny - parsknęła. Zerknęła na liczby wyświetlane na komputerze, w kasie było kilka złotych więcej. No cóż, lepsze to, niż mniej.
- Spytasz ich? Chciałabym zjeść coś, póki nie mamy ruchu. - Lena przeciągnęła się, aż kilka jej kości strzyknęło głośno.
- Jasne. Mamy pięć złotych za dużo w kasie, odłóż je do pudełka na manko, przydadzą się kiedyś.
Nie czekając na odpowiedź koleżanki wyszła zza lady. W kilka kroków znalazła się na zewnątrz budynku, gdzie stał jej rower. Oparła się o ścianę i wybrała numer do Rafała. Odebrał po czterech sygnałach.
- Czego? - warknął do słuchawki.
- Cześć - przywitała się sucho. - Mam nadzieję, że nie masz dzisiaj nic ważnego do roboty. - To nie było pytanie. Liczyła, że w ten sposób łatwiej jej będzie przekonać Rafała do przyjścia.
- To zależy. - Usłyszała jakiś dziwny szelest po drugiej stronie.
- Mamy okropny tłum ludzi i braki w towarze.
- Chcesz mnie wjebać w nadgodziny - jego głos był zirytowany. Ona pewnie też by się mocno wkurzyła na taki telefon. - Nie ma mowy.
- Rafał, proszę - westchnęła. - Ja i Lena nie nadążamy, a jest dopiero dziesiąta. Byłbyś tylko jakieś dwie godziny dłużej, niż normalnie.
- I myślisz, że mam na to ochotę?
Wciągnęła głęboko powietrze odliczając do pięciu. Zawsze mogła zadzwonić jeszcze do Angeliki. Tyle że nie lubiła tej dziewczyny i bardzo mocno liczyła na to, że przekona Rafała do przyjścia.
- Zadzwoń do Andżeli, może ona wpadnie.
- Czekaj! - krzyknęła, zanim zdążył się rozłączyć. - Błagam cię, przyjdź. Dobrze wiesz, że się z nią nie dogaduję.
-To najwyższy czas zacząć - skwitował. - Ja mam ważniejsze rzeczy na głowie. Cześć.
W słuchawce rozległ się głuchy dźwięk oznaczający koniec połączenia. Zdruzgotana Łucja schowała twarz w dłoniach.
- Czasami naprawdę nienawidzę drania - warknęła.
Wciąż opierając się o ścianę zsunęła się na chodnik i usiadła, kuląc nogi pod brodą. Szybko odszukała numer do Angeliki, jednak zanim wcisnęła przycisk słuchawki, zastanowiła się mocno. Nie chciała z nią rozmawiać. To nie tak, że Andżela była zła, po prostu mocno denerwowała Łucję swoim zbyt pozytywnym sposobem bycia.
Ostatecznie wysłała jej esemesa z prośbą o przyjście. Odpowiedź przyszła po kilku minutach.
"Jasne, będę za jakieś piętnaście minut, góra dwadzieścia."
YOU ARE READING
Czarcia Wiedźma
General FictionLudzie już dawno zapomnieli o istnieniu magii, demonów i wiedźm. Istoty te jednak nie zapomniały o tym, że żyją. W Krakowie mieszka Łucja, młoda wiedźma, która na co dzień pracuje w piekarni i opiekuje się Smokiem Wawelskim. Pewnego dnia nad miastem...