3.

84 8 48
                                    

Kolejny dzień był o dziwno słoneczny. Wystawiłam twarz do słońca. Taka pogoda zawsze sprawiała, że czuję się lepiej.

Pośpiesznie wstałam, ubrałam pierwszy lepszy t-shirt i jeansy, a włosy związałam w luźną kitkę. Wchodząc do kuchni poczułam zapach tostów z serem, co było niemałą niespodzianką, ponieważ Alice zawsze szykowała mi płatki.

- O Marinette, chyba pierwszy raz sama wstałaś, bez mojej pomocy- powiedziała, jak zawsze ponuro, chociaż w jej głosie było słychać ekscytację.

- Wszystko dobrze, Alice?- opiekunka spojrzała na mnie groźnie, postawiła przede mną tosty i wyszła z kuchni.

- Weź klucze, mam do coś do załatwienia, nie będę wcześniej, niż o 18 - krzyknęła z przedpokoju i opuściła mieszkanie.

W lekkim szoku dokończyłam śniadanie i opuściłam kuchnię. 10 minut później, byłam gotowa do wyjścia.

*

Nie wiem jak przetrwałam poranne lekcje, może to dlatego, że Lila była dzisiaj jakaś spokojna, ale wiedziałam, że po obiedzie będzie już tylko z górki.

- Ostanie 2 godziny, a później urodziny Adriena! Tak dawno go nie widziałam, Tikki. Myślisz, że też za mną tęsknił?- zapytałam się kwami

- Na pewno, Marinette, przecież jesteście przyjaciółmi!

- Właśnie o to chodzi, Tikki. Tylko przyjaciółmi. A ja z tym nic nie mogę zrobić, ponieważ nie potrafię z nim normalnie porozmawiać. Na pewno przyjaźni się ze mną, tylko z litości. Ja na jego miejscu, bałabym się takiej koleżanki. Chodzącą katastrofa, nigdy nie wiadomo, czy przez przypadek nie zabije cię jakimś kartonem albo innym losowym przedmiotem. Dodatkowo, konwersacja z nią jest niezwykle trudna i zgaduje, że połowę rzeczy, które mówię nawet nie rozumie! - odetchnęłam ciężko. Tym częściej o tym myślałam, tym bardziej prawdopodobne mi się do wydawało.

- A ja myślę, że przyjaźni się z tobą, ponieważ masz cudowny charakter. Każdemu chcesz pomóc i w każdym widzisz dobro. Poza tym wiele razy go broniłaś i pokazywałaś, że nie można się poddawać. Dużo dla niego znaczysz, Marinette. Poza tym, słyszałam, że największe miłości, zaczynają się się od przyjaźni.

Chciałam jej coś odpowiedzieć, ale do łazienki weszły jakieś uczennice, więc udałam się na stołówkę.

Stanęłam w kolejce za jedną z znajomych z mojej klasy, gdy nagle przede mnie wepchnęła się Lila.

- Hej, ja tu stałam - powiedziałam, zirytowana jej zachowaniem.

- Och, Marinette, nie zauważyłam cię - powiedziała przesłodzonym głosem, który wywoływał cukrzycę- ale miałam już tu zaklepane miejsce, prawda? - zwróciła się do dziewczyny z przodu. Tamta gorliwie przytaknęła.

Westchnęłam i zaczęłam nakładać sobie jedzenie. Gdy miałam już odchodzić do stolika, poczułam jak Lila ciągnie mnie za koszulkę. Straciłam równowagę i przewróciłam się na Lilę, przy okazji brudząc jej bluzkę.

- Ojeju, Marinette, nic nie jest? - jej głos sprawił, że miałam odruch wymiotny. Od razu pomyślałam o tym jak puste muszą być te jej koleżanki, że myślą iż jej troska jest prawdziwa

Może powinnam być wdzięczna, że nie zrobiła awantury o zniszczone ubranie.

Może powinnam cicho usiąść przy stole i zapomnieć o tym incydencie, tak samo jak o wcześniejszych.

Ale nie potrafiłam.

Jej zachowanie, jej głos, jej kłamstwa doprowadzały mnie do szału.

To ona sprawiała, że z niechęcią wstawałam z rana.

Supełki na Sznurku Where stories live. Discover now