4. Koniec przygody

28 3 2
                                    

Wyszedłem na dwór i ruszyłem do Nieba. Tam od razu czekał na mnie Nezha z nie za dobrym humorem.
- Cześć Nezha! Gdzie myślisz, że jest to jajko?
- Witaj Sun Wukong. Nie mam pojęcia. Nie mam również ochoty ci pomagać w szukaniu go, ale Mk strasznie nalegał, bym ci w tym pomógł. - powiedział
- W ogóle kto ukrył tu to jajko?
- Mk. Okropnie prosił o to bym mu pozwolił schować tu to jajko. Jak tylko się zgodziłem gdzieś poleciał, więc nie mam pojęcia gdzie mógł to jajko ukryć.
- Okej. W takim razie szukajmy! - krzyknąłem, po czym zacząłem biegać po niebie szukając jajka. Nezha miał problem mnie pilnować, więc parę razy musiał przepraszać różnych bogów za moje zachowanie. Jak się jednak okazało był lepszy ode mnie w poszukiwaniach.
- Wukong! Znalazłem to twoje jajo! - krzyknął
- Serio?! - krzyknąłem, po czym pobiegłem z powrotem do Nezhy
- W końcu! Teraz zostały już tylko 3 jajka. W takim razie ja lecę. Całkiem fajnie było. - powiedziałem
- Będę mieć przez ciebie problemy, ale mniejsza z tym leć już i zdobądź tę resztę jaj. Do następnego razu Wukong - pożegnał się, po czym obaj odeszliśmy w swoje strony.

Poleciałem z powrotem do auta, odłożyłem koszyk na bok i zacząłem jechać dalej tak jak wskazywał gps. Miałem nadzieję, że będzie to w końcu jakiś normalny klient, a nie przyjaciel Mk'a lub dziwne zadanie. Jak się okazało był to zwykły klient. A przynajmniej najzwyklejszy jakiego dziś spotkałem, bo z niewiadomych przyczyn dał mi jajko. Po daniu mu zamówienia pojechałem dalej tak jak wskazywał gps. Okazało się, że ostatnim punktem było jakieś wzgórze. Zostawiłem auto i poszedłem z koszykiem do góry. Zobaczyłem tam wszystkich przyjaciół Mk'a, samego Mk'a i Macaque'a.
- W końcu przyszedłeś! - krzyknął Mk.
- Proszę oto twoje dwa ostatnie jajka — podszedł do mnie i podarował mi je.
- A skoro już wszyscy są to zacznijmy imprezę! - krzyknął na cały głos
- A ty Wukong musisz nam poopowiadać jak wyglądało twoje zbieranie jajek — powiedział Macaque. Chwilę później wszyscy słuchali tego, jak przeżyłem dzisiejszy dzień. Postanowiliśmy wszyscy razem, że zjemy "kolację wielkanocną", jak to Mk nazwał, przy zachodzie słońca. Impreza trwała mniej więcej do północy, kiedy wszyscy byliśmy tak zmęczeni, że postanowiliśmy pójść do domów spać. Jednak Mei, która miała chyba najwięcej energii z nas wszystkich zaczęła lać nas wodą, przez Śmigusa Dyngusa, bo jak powiedziała "jest pewnie już po północy, więc mogę was już oblać". Dlatego wszyscy oprócz niej wróciliśmy do domów cali mokrzy. Gdy wróciłem do domu od razu położyłem się spać.

-------
Cieszę się, że udało mi się to upublikować jeszcze przed północą. Mam nadzieję, że fanfik wam się podobał. (Jestem pewna, że większość z was przeczyta ten fanfik już po świętach, ale co tam). Miłoby mi było gdybyście napisali komentarz co sądzicie i co mogłabym poprawić w stylu pisania. (Nie umiem lać wody pisząc, więc zawsze wychodzi strasznie krótko, a potem nie wiem co do tego dodać, by było dłuższe ;-;)
Wesołych świąt!

Wielkanocna Przygoda WukongaWhere stories live. Discover now