01. Szklane serce Olivii

Start from the beginning
                                    

To była niedziela. Pamiętam ten dzień, jakby był wczoraj. Nie mogłam wtedy spać, a rano obudziłam się z bólem tak okropnym, że nawet najpłytszy oddech czy ruch sprawiał mi trudność. Ledwie wtedy wstałam i doczłapałam do łazienki, gdy zaczęłam czuć pieczenie także w płucach. Mój oddech był nierównomierny, ciężko było mi oddychać. Byłam przerażona! Więc poszłam z tym do mamy, która w tamtym momencie jeszcze spokojnie spała po nocnych przygodach z moją przeziębioną, bliźniaczą siostrą.

–m-m-mamo-o..– bełkotałam, niemal osuwając się na kolana. Wtedy tata złapał mnie za ramiona i usadził na ziemi równie przerażony, co my dwie. Później.. później już tylko był przyjazd na SOR, szybkie EKG i żarty lekarza, które miały mnie rozbawić. Ale widziałam po jego minie, że coś było nie tak. Dał mi maskę z tlenem, założył motylka i.. przyprowadził właśnie tu. Do sali 117, która stała się moim drugim domem.

Otworzyłam oczy, czując, że woda zrobiła się chłodna. Dygocząc z zimna szybko wyszłam i owinęłam się w ciepły ręcznik, a następnie przebrałam się w coś równie komfortowego, co poprzedni strój. Tym razem padło na czarne, sznurowane dresy oraz luźną koszulkę. Cóż, do szpitala były to chyba najwygodniejsze ciuchy, choć równie dobrze czułam się w jeansach. Niestety, ale moje ulubione pary właśnie pojechały do prania. Wytarłam jeszcze w ręcznik mokre włosy, po czym wyszłam z łazienki, zabierając ze sobą rzeczy do kąpieli, oraz ciuchy, które schowałam do specjalnej półki na to przygotowanej. Hm, ostatnio byłam w sali całkiem sama. Można powiedzieć, że moi „szpitalni znajomi" zmieniali się szybciej, niż rękawiczki. Oczywiście, z niektórymi miałam kontakt, ale dla niektórych byłam tylko osobą, do której można było gębę otworzyć, byleby się nie nudzić.

No, a czasami trafiał się ktoś dużo starszy ode mnie i ewidentnie nie miał ochoty się ze mną kolegować. Akurat to rozumiałam. Choć zdarzali się też nastolatkowie, którzy leżąc ze mną na sali patrzyli na mnie z pogardą. Nic dziwnego, też bym miała wątpliwości co do swojego zdrowia psychicznego. Praktycznie moim jedynym przyjacielem, którego, można powiedzieć, miałam tutaj na codzień.. a właściwie moimi jedynymi przyjaciółmi na stałe byli tutaj Janette oraz Peter. Oboje mieli poważne problemy neurologiczne, a przez to podobne, jak ja, w szpitalu lądowali dość często. Zazwyczaj na badania, albo ze skierowaniem od innego lekarza.

Akurat teraz ich nie było. Zorientowałam się dopiero po chwili, gdy byłam już w połowie drogi na oddział neurologiczny znajdujący się piętro niżej, niż mój. Westchnęłam naprawdę poirytowana swoim zapominalstwem, opierając się na dłoniach, by zaczerpnąć oddechu oraz opanować wirujący przed moimi oczami obraz. Kurczę, aż tak było ze mną źle? O nie ma mowy. Niestety, ale mówiłam, że nie jestem ulubienicą losu, bo prócz wad serca miałam także problem z utrzymaniem potrzebnych mi witamin. Szczególnie żelaza oraz magnezu.

–zwariuje..– wyszeptałam sama do siebie, kręcąc przy tym lekko głową. Odruchowo oparłam się o ścianę i zaczęłam grzebać w kieszeniach spodni. Skoro już tutaj byłam, to czemu by nie skorzystać? Chociaż szpitalne automaty nieco osładzały mi życie. Z uśmiechem pełnym satysfakcji podeszłam do jednego z nich, wrzuciłam odpowiednią sumę i wzięłam do picia moją ulubioną, cytrynową herbatę. Wspominałam, że uwielbiałam kofeinę? Cóż, brać ją teraz było conajmniej ryzykowne. Szczególnie, gdyby ktoś mnie z nią złapał.. byłoby to, jak wbicie ostatniego gwiżdżą do mojej trumny. Choć i to zależało, który lekarz z którymi pielęgniarkami miał dyżur. Przykładowo, doktor Thomas był miły i przymykał na to oko, ale doktor Julie dałaby mi opiernicz, jakich mało.

Wyciągnęłam zakrętkę do kubka, wracając się do swojej sali, ale to tylko po to, by zgłosić, że wychodzę na dwór. Oczywiście pielęgniarka nie była zbyt przekonana, ale czego się na słodkie oczka nie zrobi? Tym bardziej, jeśli sprawiało się wrażenie całkiem niewinnej istotki. Pomyślałam też, że wyjście na świeże powietrze całkiem dobrze mi zrobi. I miałam racje, bo gdy tylko poczułam pierwsze powiewy ciepłego, wiosennego wiatru zrobiło mi się tak jakoś lepiej. Lżej. Odetchnęłam cicho z ulgą, siadając na betonowym murku, po czym zaczęłam się rozglądać. Musiałam przyznać, że szpital miał całkiem dobrą lokalizacje—może nie w centrum miasta, ale wokół był duży park z placem zabaw, kilka aptek i mniejszych sklepów czy supermarketów. Cóż, tak jakoś odkąd tu trafiłam, marzyło mi się, by mieć tu kogoś bliższego, z kim mogłabym się do tego parku wyrywać późnymi nocami. Może Janette oraz Peter byli mi bliscy, ale jako.. przyjaciele. Nie osoba, z którą chciałabym przeżyć wielką miłość. Hm, może to brzmiało dziwnie, ale naprawdę jeśli większość czasu spędzało się bez rodziny, to jedynym, czego się chciało, to właśnie bycie zrozumianym i kochanym przez kogoś. Wtem przed oczami mignęła mi karetka oraz zespół ratowników. Zmarszczyłam lekko brwi, ale zaraz odwróciłam wzrok od nieszczęśnika, który właśnie tu trafił. Chyba z wypadku, bo tak coś mówił doktor, krzyczący coś do swoich ratowników. Zaś dla mnie to był znak, że pora wracać. Wyrzuciłam pusty kubek, jeszcze przez chwile przyglądając się działaniom medyków.

–chłopaki, podajcie ambu– mrukną ze skupieniem lekarz, nic sobie z tego nie robiąc, że miał małe widowisko w postaci mnie oraz kilku przypadkowych ludzi. Ich praca zawsze mi imponowała.. wspominałam już, że chciałabym zostać lekarzem? Jeśli nie, to właśnie to mówię. Wcześniej chciałam być kimś ze służb mundurowych, ale niestety choroba skutecznie mi to utrudniła..

W końcu ruszyłam do swojego małego królestwa, czy też więziennej celi, jak zwał, tak zwał. Miałam chyba idealne wyczucie czasu, bo właśnie zaczął się obchód. Pan doktor rutynowo mnie przepadał, pożyczył zdrowia, a pielęgniarka zostawiła potrzebne leki. W tej samej kolejności, co zawsze. Magnez, żelazo, leki na serce. Sumiennie połknęłam je wszystkie, popijając sporą ilością wody, ale wtedy mój organizm zmożyła chęć snu. Nie walczyłam z tym–zasnęłam przytulona do szpitalnej poduszki oraz pluszaka, którego dostałam podczas mojego pierwszego pobytu tutaj.


*–leki, które wykorzystuje się między innymi przy uspokajania rytmu serca.

❝ arytmia naszych żyć ❞ 2023 WATTY[zakończone/w trakcie korekty]Where stories live. Discover now